Postępy demokracji: masakra szpitala, kościołów i lasów, bombardowania rządowych gmachów
Syryjskie siły rządowe dokonały kolejnej serii masakr na ludności cywilnej w kraju. Islamistyczni bojownicy, jeszcze pół roku temu wchodzący w skład nieregularnych formacji dżihadystycznych ugrupowań Hajat Tahrir asz-Szam, obecnie stanowią „żołnierzy” i „funkcjonariuszy” oficjalnej armii i służb bezpieczeństwa – pod których „ochroną” znajduje się Syria. Nawyków jednak nie zmienili. Od kilku miesięcy z narastającą skalą i poziomem okrucieństwa mordują innowierców, ludność nie-arabską oraz kogokolwiek podejrzewanego o brak poparcia wobec nowych władz.
Zaledwie w ostatni weekend pojawiły się informacje, że w północno-zachodniej prowincji Latakija islamiści sprzymierzeni z nowymi władzami celowo wywołują masowe pożary. Usiłują w ten sposób doprowadzić do zagłady zamieszkującej te okolice ludności alawickiej. Oczywiście rząd w oficjalnym oświadczeniu odciął się od tych twierdzeń, zrzucając winę na ofiary. Sami jednak sprawcy, z dżihadystycznej organizacji Saraja Ansar As-Sunna, wchodzącej w skład rządowej koalicji, przechwalali się swoimi dokonaniami.
Niestety nic nie wskazuje na to, aby ta krwawa i obrzydliwa seria miała się skończyć – a wprost przeciwnie. W istocie zresztą, czego w istocie się spodziewano po byłych członkach Al-Kaidy oraz ISIS? A to właśnie z nich w dużej mierze składa się koalicja HTS, pod władzą której znajduje się Syria.
Demokracja w wydaniu islamskim
Dziś pojawiły się doniesienia o kolejnych zbrodniach „wojowników religii pokoju”. Tym razem z południowej prowincji – dosł. muhafazy – As-Suwajda, (płd. Syria) – gdzie z kolei mieszka wielu Druzów i Chrześcijan. Żołnierze islamistycznych sił rządowych mieli wkroczyć do cywilnego szpitala i wymordować wszystkich podejrzewanych o wyznawanie innej religii niż islam – a także wszystkich, którzy po prostu im się nawinęli.
Nagrania zamieszczone w mediach społecznościowych są drastyczne. Niektóre z nich szybko przy tym znikają. Relacje medialne dotyczące tego tematu są wyjątkowo skąpe – w jaskrawym odróżnieniu od sytuacji, w których to muzułmanie są ofiarami, nie zaś sprawcami zbrodni (jak w pobliskiej Gazie).
„Szlak bojowy” sił rządu nowej, demokratycznej Syrii nie ograniczył się przy tym bynajmniej do szpitala. Zaatakowali i zniszczyli także kościół w tym mieście – kolejny z długiej listy chrześcijańskich świątyń, nierzadko wielowiekowych zabytków, z furią niszczonych przez aroganckich islamistów. Zaledwie niedawno doszło do krwawego ataku bombowego na kościół Mar Elias w Damaszku. Do jego przeprowadzenia także przyznały się ugrupowania islamistów z rządzącej koalicji.
Rząd, naturalnie, zaprzeczył. Skądinąd trudno, by postąpił inaczej, skoro zaledwie kilka tygodni temu, dzięki „demokratycznym reformom”, Syria uzyskała zwolnienie z szeregu obowiązujących od lat sankcji…
Syria znów w ogniu walk
W całej prowincji As-Suwajda trwać mają starcia sunnickich bojówek beduińskich, wspieranych przez islamistyczne władze w Damaszku, z milicjami sformowanymi przez miejscowych Druzów. Te pierwsze mają dysponować ogólną przewagą pod względem liczebności i siły (w tym m.in. sprzętem pancernym dzięki pomocy z Damaszku). Miały w związku z tym w ostatnich dniach zbliżyć się do miasta Suwajda, stolicy mufahazy.
Druzowie mogą natomiast liczyć na lepszą znajomość terenu oraz wsparcie z dość nieoczekiwanej strony. To zapewnił im bowiem Izrael – i dzięki niemu, jak wynika z relacji, zdołali odeprzeć ataki na miasto. Izraelskie siły powietrzne przeprowadziły bowiem we środę zmasowane uderzenia lotnicze na Damaszek. Pod bombami znalazły się obiekty rządowe, w tym m.in. gmach Ministerstwa Obrony czy Pałac Prezydencki. Co więcej, towarzyszyły im trwające też we czwartek uderzenia dronów na pozycję islamistycznych bojowników w As-Suwajdzie.
Warto jednak mieć na względzie, że wedle najnowszych doniesień, siły rządowo-islamistyczne nie rezygnują z prób zdobycia miasta i podejmują kolejne ataki.
Izrael jawnie angażuje się przy tym po stronie Druzów, a przeciwko reżimowi HTS pod przywództwem Ahmeda Husajna asz-Szara, vel Al-Dżaulaniego. Mimo, że formacje tego ostatniego wcześniej też dyskretnie wspierał w toku wieloletniej wojny domowej, która toczyła się w Syrii. Pytanie jedynie, czy jego celem jest faktyczne wsparcie Druzów, czy też utrzymanie stanu rozbicia i chaosu w tym kraju.
„Przypadkowa”, celowa niecelność
Naturalnie ciężko podejrzewać tutaj przesłanki humanitarne jako motyw izraelskich działań. Izrael sam ze swej strony nie ma oporów przed działaniami wymierzonymi w te same grupy, przeciwko którym próby ludobójstwa podejmują rządzący w Damaszku islamiści. Zaledwie we czwartek skandal wywołały doniesienia o ostrzelaniu jedynego kościoła katolickiego w Gazie. Biorąc pod uwagę precyzję izraelskiego uzbrojenia, ciężko mówić tutaj o przypadku.
W związku ze skandalem (i naciskiem z USA), premier Benjamin Netanjahu wygłosił komunikat, który z dużym wysiłkiem można uznać za formę przeprosin. Netanjahu jakoby „żałuje” incydentu. Tym bardziej, że nie był on jedyny.
Także w tym tygodniu grupy agresywnych żydowskich osadników, działających w warunkach zapewnianej przez oficjalne służby zupełnej bezkarności, dokonały serii pogromów przeciwko chrześcijańskim wioskom na zachodnim brzegu Jordanu.
Zbrodnie te były na tyle rażące, że – bodaj pierwszy raz w najnowszej historii – Izrael idoczekał się potępienia nawet ze strony amerykańskiego ambasadora, Mike’a Huckabee (notabene uważanego za „entuzjastycznego zwolennika” Izraela). Zażądał on szybkiego śledztwa i ukarania winnych. Zagroził także retorsjami wizowymi, jeśli Izrael będzie dalej utrzymywał praktykę odmów wizowych dla nie-żydowskich obywateli USA.
To będzie nasze
Mając to wszystko na względzie, uzasadnione będzie pytanie, czemu władze izraelskie nagle przejęły się Druzami. Odpowiedź okaże się najpewniej bardzo prosta – przypuszcza się, że korzystając z chaosu w Syrii Izrael dąży do zajęcia tych ziem. Nie są to bowiem pierwsze podobne działania ze strony tego państwa. Siły Obronne Izraela już na przełomie grudnia i stycznia częściowo wkroczył na tereny prowincji As-Suwajda.
I choć wówczas wycofał się, to wydaje się, że nie zrezygnował ze swojego zasadniczego. Po co zaś to wszystko? Chodzić tutaj może zarówno o przestrzeń strategiczną, jak i o potencjał demograficzny. Niewielki ludnościowo Izrael (zaledwie 7 mln mieszkańców) chętnie korzysta bowiem ze służby wojskowej mieszkających tam Druzów w szeregach swoich sił (skądinąd wysoko ocenianych jako żołnierze). Zajęcie druzyjskich terenów zapewniłoby zatem świeży rezerwuar rekruta.
