Policja tworzy „elitarny” zespół – do ścigania krytyków masowej imigracji. Woke totalitaryzm?
fot. Stefan Wermuth/Reuters/Scanpix

Policja tworzy „elitarny” zespół – do ścigania krytyków masowej imigracji. Woke totalitaryzm?

Brytyjska policja tworzy rzekomo „elitarny” zespół detektywów. Ma on ścigać tych Brytyjczyków, którzy śmieliby zamieszczać w Internecie opinie nieprzychylne imigrantom. Oraz samemu rządowi, który w ciągu ostatniego roku sprowadził do Wielkiej Brytanii kolejne tysiące imigrantów z Afryki i Azji. Efektem jest masowo rosnąca przestępczość – oraz coraz bardziej agresywne próby tłumienia wywołanej tym krytyki przez władze.

Słyszeliście państwo o proteście w brytyjskim miasteczku Epping? Jest wielce prawdopodobne, choć bynajmniej nieprzypadkowe, że nie. Krótko zatem nakreślając sytuację – w zeszłym tygodniu doszło tam do zamieszek. Wybuchły one po tym, jak lokalnych mieszkańców do furii doprowadziła historia pewnego afrykańskiego imigranta. Razem z całą rzeszą innych został on zakwaterowany w miejscowym hotelu (luksus niedostępny dla rodzimych bezdomnych), oczywiście na koszt podatnika.

W ciągu zaledwie pierwszych dni swojej obecności zdążył on już „napastować seksualnie” 14-letnią dziewczynkę. Samo „napastowanie” jest tu terminem oficjalnym – najpewniej była to próba gwałtu. W przypadku przestępczości popełnianej przez imigrantów brytyjska policja i prokuratura słyną jednak z używania eufemizmów oraz wyrażeń łagodzących wydźwięk ich czynów. Nie żeby to specjalnie pomagało – miejscowi tak czy tak mają dość niezintegrowanych, agresywnych imigrantów, którzy nic od siebie nie oferują.

Stąd też – były zamieszki. Brytyjska policja (co skądinąd stało się przyczynkiem do osobnej afery) została przyłapana na tym, jak dowoziła do miasteczka lewicowych, pro-imigracyjnych kontrmanifestantów. Uzasadniła to tym, że „każdy ma prawo do wyrażania swoich poglądów” – jednocześnie agresywnie tłumiąc manifestację mieszkańców. W końcu nie bez przyczyny obecny premier Wielkiej Brytanii, Keir Starmer, zdołał dorobić się obelżywego przydomka „two-tier Keir”.

Clou jednak leżało w czym innym. Jak wspomniano, jeśli ktoś nie słyszał o proteście w Epping, to nie byłoby to zupełnie przypadkowe – dlatego, bo zupełnym przypadkiem właśnie weszła w Wielkiej Brytanii ustawa „Online Safety Act”. Ustawa, oskarżana o rażący, totalitarny wręcz charakter, umożliwiający władzom drakońską cenzurę w Internecie. I jak się okazało, władze natychmiast zeń skorzystały – blokując informacje o proteście. Brytyjczycy szukają więc informacji w źródłach zagranicznych…

Policja zadba o „bezpieczeństwo”…

Wydaje się, że gorzej być już w tej kwestii nie może – ale nie, jak najbardziej może. Oto bowiem w weekend brytyjska policja poinformowała, że tworzy nowy, „elitarny” zespół detektywów. Nie, nie będą oni się zajmować falą masowych napaści, kradzieży czy rabunków na ulicach (a fakt, że brytyjskie ulice są dziś najbardziej niebezpieczne od lat, wciąż się tam zaostrza). Nie będzie też ścigać finansowych oszustów, złodziei i malwersantów.

Zamiast tego będą przeszukiwać media społecznościowe w poszukiwaniu wypowiedzi krytykujących masową imigrację i samych imigrantów, a także popełnianą przez nich przestępczość. To, zdaniem władz, „mowa nienawiści”, zachęcanie do przemocy i tak dalej. Również krytyka pod adresem samych władz znajdzie się na celowniku grupy, jako „rozpowszechnianie dezinformacji”.

https://twitter.com/GSGB01/status/1949196597344227388

Uzasadnieniem powołania zespołu, który krytycy już przyrównują do internetowego woke Gestapo, ma być jakoby obawa władz przed powtórzeniem się zamieszek, jakie miały tam miejsce dokładnie rok temu. Przypomnijmy, niepokoje wybuchły wtedy, gdy czarnoskóry imigrant brutalnie zamordował trzy anglosaskie dziewczynki. Wedle przedstawicieli rządu, odpowiednie wczesne „zbieranie informacji” na temat osób niezadowolonych z importu tysięcy imigrantów oraz popełnianych przezeń przestępstw pozwoli utrzymać „spokój publiczny”.

Od czasu ostatniego roku, brytyjski rząd sprowadził do Wielkiej Brytanii – bądź to aktywnie (np. organizując transporty lotnicze), bądź to po prostu nie przeszkadzając nielegalnym imigrantom, którzy po dotarciu na Wyspy otrzymują zasiłki, miejsca w hotelach etc. – kilkaset tysięcy imigrantów. Nawet wedle danych oficjalnych, uznawanych niekiedy za zaniżone.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!