Płomienie dotarły do Hollywood. Dziesiątki tysięcy uciekają, ulice „czyszczone” buldożerem, plaga rabunków w Los Angeles

Fot. x.com

Gargantuiczne pożary, które rozpoczęły się w luksusowej okolicy Pacific Palisades pod Los Angeles – i niemal do szczętu tę okolicę zniszczyły – obejmują kolejne dzielnice. Pożar trawi obecnie Eaton, dotarł także do Hollywood. Centrum Los Angeles spowite jest całunem dymu oraz drobinek żaru niesionych utrzymującym się, silnym wiatrem.

W wyniku tego naturalnego, choć w dużej mierze wynikającego z ludzkiej nieudolności kataklizmu ponad 130 tys. osób musiało uciekać z domów. Jak na razie potwierdzono śmierć 5 osób, lecz liczba ta prawdopodobnie wzrośnie.

Źródło: x.com/SiaKordestani

W wielu miejscach nie sposób faktycznie zorientować się, ile ludzi pozostało na obszarach objętych płomieniem. Nakazy ewakuacji, które władze miejskie poniewczasie wydały, są w praktyce nieegzekwowalne.

Źródło: x.com/CollinRugg

Co więcej – obecnie nawet tym, którzy chcą się do nich zastosować (a którzy nie uciekli wcześniej), może być to ciężko zrobić. Na drogach panuje ogromy chaos – do tego stopnia, że w niektórych miejscach straż pożarna, aby dotrzeć do pożaru, musiała usuwać porzucone samochody na bok za pomocą buldożera. W porzuconych dzielnicach grasują z kolei złodzieje, szabrownicy i okazyjni przestępcy. Ich aktywność niektórzy właściciele domów zauważyć mieli poprzez zdalny dostęp do kamer monitoringu.

Źródło: screen, x.com

Temperatura płomieni i społecznych reakcji

Płomienie objęły tak „medialne” okolice jak Hollywood Hills, Malibu czy Santa Monica. Spowodowało to mieszane reakcje w związku z falą niezdrowego zainteresowania dot. tego, jacy celebryci stracili swoje domy. Lista ta jest długa (i łatwa do znalezienia w Sieci, jeśli kogoś naprawdę by to interesowało). Jednak zdaniem licznych komentatorów, przejmowanie się „tragediami” rzekomych VIP-ów bardziej niż w przypadku zwykłych mieszkańców – tylko dlatego, że ci pierwsi znani są z ekranów – jest po prostu niesmaczne.

źródło: x.com/schneider/

Pojawiają się zresztą także wyrazy sympatii á rebours, skierowanej do mieszkańców tych dzielnic (by przetłumaczyć sentyment na polski: „i bardzo ***** im dobrze!”).

Niektórzy co bardziej zideologizowani komentatorzy byli nawet… zadowoleni z tego powodu, że pożary zniszczyły domy ich przeciwników politycznych (!). I to mimo faktu, że „ich strona” – biorąc pod sympatie zdecydowanie lewicujące sympatie polityczne Kalifornii w ogólności, a Los Angeles w szczególności – ucierpiała na tym znacznie bardziej. Niektórzy wydają się być literalnie gotowi do tego, by stracić majątek życia, jeśli tylko zwolennicy Trumpa również go stracą.

Źródło: screen, x.com

Łącznie ogień zniszczyć miał już 17 tys. akrów (ok. 6879,66 ha) zabudowy w Palisades oraz 10 tys. akrów (~4046,86 ha) zabudowy w Eaton. Pożar dalej się rozprzestrzenia, na pewno nie jest to zatem finalny rozrachunek. Wedle ostrożnych i wstępnych szacunków, jak dotąd pożary spowodowały straty rzędu 10 mld. dolarów. Już teraz ma to gwarantować mu pierwsze miejsce na podium najbardziej destrukcyjnych pożarów w historii Los Angeles.

Źródło: agencja Anadolu

A trzeba przyznać, że to coś znaczy – biorąc pod uwagę choćby podatność miasta na pożary w XIX wieku, gdy miasto, w toku ogromnie dynamicznego i często niekontrolowanego rozwoju, w dużej mierze składało się z przypadkowej, drewnianej, a czasem nawet improwizowanej zabudowy o standardzie sanitarnym pozostawianym bez komentarza.

Los Angeles – w popiołach, ale za to progresywne

W tym kontekście nie zaskakuje, że kwestia odpowiedzialności i konsekwencji już zaczyna być zagadnieniem bardzo niewygodnym dla władz Kalifornii i Los Angeles. Na tyle niewygodnym, że nawet tamtejsi politycy mają problem z odpowiedzią na pytania, jak do tego doszło, i kto zawinił. A w każdym razie takie problemy ma pani burmistrz Los Angeles, Karen Bass.

Źródło: x.collinrugg

Pani burmistrz istotnie ma kilka kwestii, o której wściekli wyborcy mogą chcieć ją zapytać. Jak choćby kwestia totalnego nieprzygotowania miejskiej straży pożarnej. Jej budżet Bass zredukowała o prawie 20 milionów dolarów. Co więcej, nakazała zwolnić często doświadczonych strażaków z ogromną wiedzą, którzy odmówili podporządkowania się jej (nielegalnemu, jak niedawno orzekł sąd) przymusowi szczepień przeciw Covid. Pani burmistrz zastąpiła ich odrobinę innym materiałem ludzkim. W doborze którego kompetencje nie były głównym czynnikiem.

Źródło: x.com/libsoftiktok

Jak udowodniła praktyka, polityka ta okazała się mało rozsądna. Oczywiście orientacja, poglądy czy prywatny styl życia szefowej straży pożarnej nie miałyby jakiegokolwiek znaczenia – o ile znałaby się ona na swoich obowiązkach. Niestety w swoich priorytetach na stanowisku wymieniała ona głównie „różnorodność” i „inkluzywność” – kwestie merytoryczne nie znalazły się natomiast na liście

W kłopotliwej sytuacji znalazł się też gubernator Kalifornii, Gavin Newsom. Ten jednak radzi sobie tradycyjnie – oskarżył Donalda Trumpa o „upolitycznienie” tragedii w reakcji na krytykę zaniedbań władz stanowych.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!