Pierwsze takie wybory – o ile ktoś zdoła oddać głos i przeżyć. „Święto Demokracji” w wersji lokalnej

Pierwsze takie wybory – o ile ktoś zdoła oddać głos i przeżyć. „Święto Demokracji” w wersji lokalnej

Niniejsza informacja najpewniej umknęła większości nagłówków informacyjnych, ale kto ciekaw, ten niechaj wie, że Libia właśnie dziś, w sobotę obchodziła Święto Demokracji™. Tak przynajmniej, w żargonie medialno-politycznym, nader często określa się elekcję. Libijczycy mieli dziś sposobność ruszyć do urn i pierwszy raz od niepamiętnych czasów zagłosować na kandydatów w wyborach municypalnych.

Mieli tę okazję, jeśli oczywiście akurat ich komisja wyborcza nie została zaatakowana, ani nie dostała się pod przypadkowy ostrzał moździerzowy. W oddaniu głosu najpewniej pomocne byłoby to, gdyby materiały wyborcze uniknęły spalenia, zaś liczeniem głosów zajmował się kto inny niż lokalna zbrojna milicja. No ale cóż, nie można mieć wszystkiego – zamiast tego lepiej się cieszyć, że demokracja…

Libia wybiera

W ten oto nieco lapidarny sposób można podsumować wydarzenia, jakie miały dziś tam miejsce. Libia w istocie przeprowadziła wybory. Lokalne, rzecz jasna – narodowych nawet nie ma co sobie wyobrażać, biorąc pod uwagę fakt, że kraj jest rozbity politycznie na zwalczające się dzielnice i frakcje. Wybory miały także charakter, jak to się mówi, cząstkowy. To znaczy nie odbyły się wszędzie.

Miały miejsce wyłącznie na terenach, które (w teorii) kontroluje uznany międzynarodowo Rząd Jedności Narodowej (Government of National Unity, GNU), stanowiący w istocie chwiejną koalicję zbrojnych ugrupowań i milicji. Z udziału w elekcji „zrezygnowały” bowiem miasta znajdujące się w strefie rządzonej przez marszałka Chalifę Haftara oraz jego Libijską Armię Narodową (Libyan National Army, LNA).

https://twitter.com/KevorkAlmassian/status/1867502803989471661

Gwoli wizualizacji – linkowana mapa przedstawia sytuację pod koniec bieżącego roku. Terytoria zaznaczone na czerwono to właśnie te znajdujące się pod władzą LNA.

Kapitan Oczywistość na posterunku

Nawet tam, gdzie głosowanie się odbyło, miało ono miejscami nader „dynamiczny” (jeśli nie „kinetyczny”) charakter. Innymi słowy, lokale wyborcze – jak wszystkie obiekty użyteczności publicznej na terytoriach GNU – należały do strefy wpływów tego czy innego ugrupowania. Co za tym idzie, były wystawione na ataki rywalizujących z nimi ugrupowań (taki bowiem charakter ma tam rywalizacja polityczna).

Mając to na względzie, wybory odbyły się w cieniu regularnych starć, wymiany ognia, ataków bombowych i podpaleń. Wydarzenia te były tak wyraźne, że dostrzegła je nawet afiliowana w kraju misja ONZ – ogłaszając, że wybory są „kluczowe w celu utrzymania demokratycznej formy rządów”, niemniej Libia stoi w obliczu „poważnych zagrożeń dla bezpieczeństwa” [doprawdy…? – przyp.].

Mimo wszystko, nie można nie docenić faktu, że w ogóle się odbyły. Mogą to być bowiem w ogóle pierwsze w historii wybory – a przynajmniej pierwsze, które miałyby jakiejkolwiek znaczenie polityczne. Jak łatwo się domyśleć, system wyborczy wprowadzony po przejęciu władzy przez Muammara Kaddafiego w 1969 r. nie pozostawiał bowiem wiele miejsca na wybór obywateli.

Po jego obaleniu zaś ten zasobny w ropę kraj runął w wir chaosu, w którym znajduje się do dziś. Naftowe bogactwo jest zaś łupem kolejnych warlordów i watażków.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.