Nowa moda z Turcji. Przerażające operacje, ogromny ból i ryzyko śmierci dla… kilku centymetrów

Nowa moda z Turcji. Przerażające operacje, ogromny ból i ryzyko śmierci dla… kilku centymetrów

Na pierwszy rzut oka wygląda to okropnie, dosłownie jak średniowieczna tortura. Metalowe pręty w kościach, miesiące bólu i rehabilitacji. A jednak tysiące ludzi płacą za to ogromne pieniądze. Płacą za to, by jechać do Turcji zyskać kilka dodatkowych centymetrów wzrostu. Sprawę w szerszym reportażu poruszył brytyjski „Guardian”. Szczegóły zatrważają.

„Chciałem być wyższy od żony”. Operacja w Turcji zamieniła życie Franka w ból i walkę o każdy milimetr

„Guardian” przedstawia historię 34-letniego Franka. Przez lata żył z poczuciem, że jest „za niski”. Mierzył 170 cm, niewiele poniżej średniej światowej, ale dla niego było to piętno. Drwiny w szkole, nieudane randki, komentarze w stylu „jesteś niższy, niż myślałem”. Wszystko to sprawiło, że obsesyjnie marzył o zmianie. Podczas podróży poślubnej podjął decyzję: podda się operacji wydłużania nóg w Stambule.

Jak pewnie nie trudno się domyślić, nie jest to zabieg o skomplikowaniu wycięcia migdałków czy wycięcia wyrostka robaczkowego. W klinice złamano mu kości udowe i wstawiono metalowe pręty. Codziennie musiał wkładać klucz w mechanizm i „rozkręcać” swoje uda o kolejny milimetr. Lekarze zalecali cztery obroty dziennie, ale Frank wybierał pięć. Chciał szybciej dogonić żonę Emilię.

Koszt całego przedsięwzięcia? Około 32 tys. dolarów, czyli znacznie mniej niż w Europie, gdzie takie zabiegi sięgają nawet 200 tys. funtów. Cena obejmuje miesiące w hotelu, fizjoterapię i leki. W praktyce oznacza też codzienny ból, niekończące się ćwiczenia i ogromne ryzyko.

Nasz bohater przeszedł przez tygodnie, gdy nie mógł samodzielnie wstać z łóżka. Codziennie potrzebował pomocy przy toalecie, żył na lekach przeciwbólowych i zastrzykach przeciwzakrzepowych. I choć lekarze ostrzegali, że nadmierne rozciąganie mięśni i ścięgien grozi poważnymi powikłaniami, Frank naciskał na więcej. W końcu dopadł go zator płucny, który omal nie skończył się tragicznie.

Efekt: 7,3 cm i poczucie zwycięstwa. „Było warto”

Frank przekonuje, że nie chodziło mu o „toksyczną męskość”, tylko o pragnienie, by być przeciętnym. Ostatecznie lekarze musieli przerwać proces. Jego ścięgna nie wytrzymały dalszego rozciągania. Zamiast wymarzonych 9 cm zyskał 7,3 cm, co sprawiło, że przekroczył granicę 177 cm. I wreszcie poczuł się „normalny”. „To było jak tortura, ale warto. Teraz każdy, kogo spotykam, jest niższy ode mnie” – mówi z satysfakcją.

Branża wydłużania nóg rośnie błyskawicznie. Wartość rynku do 2030 roku ma wynieść 8,6 mld dolarów. Do Stambułu ściągają pacjenci z całego świata: z Japonii, Arabii Saudyjskiej, Australii. Część ryzykuje zdrowiem, a nawet życiem. Rok temu pacjent z Arabii Saudyjskiej zmarł na zakrzep.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.