Nielegalni imigranci dostaną *darmowe* pieniądze. Rządowy projekt ustawy może wzbudzić furię podatników
Wedle nowego projektu legislacyjnego, który trafił pod obrady rządu, do kieszeni nielegalnych imigrantów trafią (dodatkowe) pieniądze. Polski podatnik sfinansuje nie tylko zasiłki, które otrzymają nielegalni imigranci z wnioskami o „ochronę międzynarodową”. Pokryje też „wsparcie” dla tych, którym tej ostatniej odmówiono. A to wszystko dlatego, aby zmniejszyć… nielegalną imigrację. Jakoby.
Projekt, o którym mowa, dotyczy zmian w Ustawie o cudzoziemcach. Oficjalnym zamiarem, który przyświeca zmianom, jakie mają zostać weń wprowadzone, jest walka z nielegalną imigracją. Tyle, że intencja ta w nader intersujący, by nie rzecz kontrowersyjny sposób koresponduje z faktyczną treścią zapisów, jakie trafiły pod obrady rządu.
Otóż bowiem w myśl znowelizowanej Ustawy o cudzoziemcach, nielegalnym imigrantom – czyli ludziom, których w ogóle na terytorium RP nie powinno być, a którzy dostali się do Polski, łamiąc prawo – przysługiwałyby specjalne świadczenia pieniężne (sic!). Konkretnie, rząd chce wprowadzić specjalne „wsparcie”. Dostaliby je ci nielegalni imigranci, którzy dobrowolnie opuściliby Polskę.
Rozwiązać problem – płacąc tym, którzy go generują
Maciej Duszczyk, wiceminister spraw wewnętrznych, który pilotuje projekt, zachwalał zmiany, przekonując, że „wsparcie”, które otrzymają imigranci z pieniędzy podatników, pomoże skłonić ich do wyjazdu. Problemem mają bowiem być ci imigranci, których „nie można deportować” (czy aby na pewno…?) – a zapłacenie im czegoś, co w czasach historycznych określano niekiedy jako „trybut”, miałoby sprawić, że opuszczą oni granice Polski.
Nie sposób nie zadać jednak tutaj pytania – a niby dlaczego mieliby je opuszczać, skoro miejscowy rząd daje im, dosłownie za nic, pieniądze? Pomijając wydźwięk całej sprawy – imigranci najpierw łamią prawo, a potem są za to finansowo wynagradzani – ważne są tutaj efekty praktyczne. Przecież jest niemal oczywiste, że podobne zachęty, i owszem, skutecznie zachęcą – do przedzierania się do Polski.
Minister argumentuje przy tym, że podobne rozwiązania obowiązują w innych krajach UE. Tych samych, które mają znacznie gorsze problemy z nielegalną imigracją niż Polska (a niekiedy próbują te problemy przerzucać na nasz kraj). Ciężko stwierdzić, czy jest to właściwy wzór do naśladowania… A co, jeśli imigranci jednak nie będą chcieli opuścić granic RP?
Rząd również i na to jest przygotowany. Zamiast „wsparcia” na powrót, na koszt podatnika, będzie im bowiem przysługiwać „pomoc socjalna”. Na koszt podatnika, dla odmiany. Co więcej, pomoc tę znacznie trudniej będzie im ją odebrać. Nie będzie wystarczało niewłaściwe lub agresywne zachowanie „azylantów” czy inne niepożądane zachowania.
’Nielegalni imigranci lubią to’
Prócz tego projekt zawiera szereg zmian formalnych. Ich treść jest różna, ale kierunek ten sam. Mianowicie, nielegalnym imigrantom będzie łatwiej unikać deportacji, łatwiej otrzymywać finansowane przez podatnika „wsparcie”, łatwiej uzyskiwać zezwolenie na pracę czy dokumenty, które uprawniają do poruszania się po terytorium Unii Europejskiej.
Więcej, wprowadza się wręcz gwarantujące skokowy wzrost ilości imigrantów przepisy dot. „łączenia rodzin”. Innymi słowy, rozwiązań, w ramach których jedni imigranci mogą ściągać innych. Co być może najważniejsze – i co w niemal oczywisty sposób zwiększy napór migracyjny – wszystkie wnioski będzie można odtąd złożyć zdalnie. Kilka kliknięć – i jest wniosek o „azyl”.
Naturalnie nie wszystko będzie teraz łatwiejsze. Co to, to nie. W myśl projektu, trudniej będzie imigranta pociągnąć do odpowiedzialności, o jego faktycznym (i przecież prostym w swym założeniu, komplikowanym wyłącznie przez samoograniczenia) deportowaniu nie wspominając.
Chce czy nie chce, społeczeństwo dostanie
Zaznaczyć zależy, że kwestia ta nie dotyczy zjawiska imigracji jako takiej. Ta jest przedmiotem osobnej debaty społecznej. Ścierają się w niej naturalnie odmienne stanowiska, stawiające racje gospodarcze czy demograficzne przeciwko zagadnieniom kultury czy bezpieczeństwa. Jest to jednak osobny problem. Ta sprawa dotyczy jednak kwestii nielegalnej imigracji.
A ta akurat w dużej mierze (wyjąwszy skrajne grupy fanatycznie pro-imigracyjnych „aktywistów”) jest przedmiotem konsensusu społecznego. To znaczy – traktuje się ją jako niepożądaną i szkodliwą. Szczególnie w Polsce, gdzie idea masowej migracji i „społeczeństwa wielokulturowego” bynajmniej nie cieszy się specjalną popularnością. A raczej przeciwnie.
W tym kontekście nie sposób wobec rządu wysunąć zarzutu, który często się wobec niego podnosi. Tego mianowicie, że podąża w ślad za sondażami i nastrojami społecznymi. W tym przypadku idzie dokładnie i wyraźnie na odwrót. Jeśli, oczywiście, ustawa ta doczeka się przyjęcia przez rząd, a następnie uchwalenia i podpisu prezydenta. Biorąc pod uwagę początkowe reakcje wielu komentatorów – można mieć wątpliwości, czy nacisk społeczny uczyni to przyjęcie łatwym zadaniem.