Muzułmanie chcą wymusić zakaz procesji wielkanocnych w Europie. „Obrażają Islam”

Muzułmanie żądają zakazu procesji wielkanocnych. Tak jakoś akurat w związku z Wielkim Tygodniem. I w przypadku niepodporządkowania się jej dyktatowi, zapowiadają pozew. Konkretnie – przeciw Hiszpanii. Twierdzą bowiem, że publiczne wyrazy kultu niemuzułmańskiego to nie tylko islamofobia, ale także celowa obraza, której obiektem jest islam. I oczywiście oni sami.

Wszystko w tej historii brzmi jak wyjęte z absurdu. Obiektem pozwu, którym grożą niedawni imigranci i „uchodźcy”, ma być Hiszpania. Chcą ją pozwać muzułmanie… irańscy. Którzy jednak, na potrzeby wygody i profitów, deklarują się obecnie muzułmanami brytyjskimi. Tak bowiem dobrze żyło się w ich islamskiej ojczyźnie, że aż przenieśli się na wraży zachód. Do Wielkiej Brytanii właśnie. Dlaczego grupka brytyjskich islamistów próbuje decydować o sprawach obcego kraju, jakim jest Hiszpania, pozostaje niejasne.

Być może w Wielkiej Brytanii, której kolejne rządy w nachalny wręcz sposób im kadzą – do tego stopnia, że, przykładowo, nie tylko zatuszowały ciągnącą się latami działalność muzułmańskich gangów gwałcicieli, celowo wybierających na swoje ofiary białe dziewczynki, ale też groziły więzieniem osobom, które chciały ten fakt nagłośnić – „problemu” chrześcijańskich procesji już nie ma. Przynajmniej w dzielnicach, gdzie mieszkają szlachetni wyznawcy Proroka.

Wracając jednak do sprawy – pozew, którym grożą, ma trafić do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. I trafi tam, jak się egzaltują, jeśli Hiszpania nie zakaże tradycyjnych procesji katolickich. Te bowiem mają „naruszać ich prawa człowieka” i stanowić wobec niej „prowokację”. Mniejszość muzułmańska uważa bowiem fakt, że większość hiszpańska praktykuje obrzędy religijne nie korespondujące z Islamem, za ubliżający jej. W szczególności obrażać mają Islam właśnie procesje, które mają tam miejsce w Wielkim Tygodniu.

Islam ważniejszy, Europa ma się dostosować

Oczywiście pozew dotyczy tylko procesji. Publiczne modlitwy, na potrzeby których muzułmanie mają zwyczaj bez niczyjego pozwolenia zajmować ulice w niektórych miastach zachodniej Europy, tamując przy tym ruch, są jak najbardziej w porządku. A nawet wprost przeciwnie – to jakakolwiek ich krytyka, która w ostatnim czasie coraz częściej się podnosi, stanowi ich zdaniem islamofobię oraz, zgaduj zgadula, łamanie „praw człowieka mniejszości muzułmańskiej”.

Spiritus movens całej akcji ma być radykalny islamistyczny kleryk, niejaki Anjem Choudary. To bardzo ciekawy pacjent, w tym mianowicie kontekście, że słynie on z nieprzejmowania się reakcjami na swoje słowa. I słynie z aroganckich żądań wobec krajów europejskich i ich mieszkańców – zupełnie jakby to muzułmanie byli autochtonicznymi mieszkańcami Starego Kontynentu Otwarcie mówi zatem, że kraje Europy mają przyjąć Islam. Dobrowolnie, lub niedobrowolnie.

W swoich słowach i działaniach był tak elokwentny, że w samej Wielkiej Brytanii skazano go na dożywotnie pozbawienie wolności za kierowanie organizacją terrorystyczną i nawoływanie do zbrodniczej aktywności. Mimo to, więzienie zdaje się nie ograniczać jego aktywności. Ani ambicji.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.