Masowa likwidacja forów internetowych. „Bezpieczeństwo” w sieci pretekstem do rzezi niszowych stron internetowych
Brytyjskie fora internetowe masowo idą pod nóż. Fala ich likwidacji i zamknięć przetacza się właśnie przez Wyspy, Wraz z tym miliony internautów tracą dostęp do niezmierzonych zasobów dostępnych tam treści oraz, przede wszystkim, niszowych kanałów komunikacji. Owo informacyjne i komunikacyjne spustoszenie to „zasługa” nowego prawa, w którego kleszczach znalazła się Wielka Brytania.
Kazuistycznie nazwana ustawa Online Safety Act, nawet swą nazwą rażąca na odległość swoim protekcjonalizmem, weszła tam w życie 17. marca bieżącego roku. I już wywołała trudne do odwrócenia spustoszenia. O których brytyjscy internauci ostrzegali daleko wcześniej – wątpliwe zatem, by skutki przezeń spowodowane były niezamierzone.
Jej podstawowe założenia sprowadzają się do obrócenia stron, platform i forów sieciowych z niezależnych od rządu podmiotów w wykonawców jego polityki. Ustawa nakłada bowiem na ich właścicieli oraz administratorów obowiązek „chronienia” internautów przed nielegalnymi treściami. Naturalnie – poprzez uniemożliwienie im do nich dostępu. Zupełnie jak w Rosji czy Chinach.
To dla waszego „bezpieczeństwa”
Administratorzy mają odtąd bowiem obowiązek „proaktywnego” zwalczania takich zjawisk jak nękanie, „mowa nienawiści”, stalking czy temu podobne zachowania. Aby pilnować ich posłuszeństwa, podmioty prowadzące „niewielkie, lecz ryzykowne strony” (dla kogo ryzykowne…?) mają odtąd obowiązek składania raportów dot. ryzyka występowania nielegalnych treści do Ofcom, tamtejszego regulatora.
Naturalnie te, które by tego nie uczyniły, czeka nie tylko zamknięcie, ale też ściganie prawne. Sami urzędnicy Ofcom, w którego gestii znajduje się kontrola nad telekomunikacją i sferą elektroniczną, nie bez arogancji w tonie chełpili się, że mają „silne uprawnienia egzekucyjne”, za pomocą których (w tym grzywien oraz nakazów blokady) są w stanie zniszczyć dowolny podmiot.
„If any platform does not engage with us or come into compliance, we will not hesitate to open investigations into individual services. We have strong enforcement powers at our disposal, including being able to issue fines of up to 10% of turnover or £18m – whichever is greater – or to apply to a court to block a site in the UK in the most serious cases.”
~ z oświadczenia Ofcom
Oczywistą konsekwencją takich zmian jest także rażąca dysproporcja faktycznej skali wymagań, jakie obowiązek składania urzędnikom donosów na siebie oraz na swoich sieciowych użytkowników nakłada niesławny Act. Duże platformy nie mają z tym problemów. Dla niewielkich forów, często prowadzonych przez hobbystów lub wolontariuszy, biurokratyczne wymogi są jednak ciężarem zaporowym.
Nie będąc w stanie spełnić tych wymogów, rzesze właścicieli i administratorów forów internetowych po prostu je zamknęło. I nadal zamyka. W efekcie Wielka Brytania staje się świadkiem faktycznej „nacjonalizacji” Internetu. Nie bezpośrednio przez samo państwo – które jednak usiłuje go kontrolować rękami wysługujących się jej podmiotów. Jednocześnie – rugując tych niewysługujących się.
Wielka Brytania pod butem
Co gorsza, nawet zagraniczne fora i strony zaczynają ograniczać Brytyjczykom możliwość dostępu. Brytyjski rząd znany jest bowiem z aroganckiego podejścia do kwestii swojej władzy, i próbował już egzekwować ją także wobec podmiotów cudzoziemskich. Daleko nie każdy dysponuje zaś zasobami porównywalnymi z koncernem Apple, ostatnią jego ofiarą, by z podobnymi zapędami walczyć.
W ten sposób rząd wykraja dla siebie jeszcze szersze niż dotąd narzędzia nadzoru, cenzury i kontroli wobec swoich obywateli w Sieci. W istocie nie powinno być to zaskoczenie – mowa w końcu o kraju, gdzie za samo wyrażenie opinii krytycznej wobec politycznie poprawnej narracji oficjalnej można trafić do więzienia. I otrzymać przy tym surowszy wyrok niż za gwałt czy rabunek.
Brytyjscy internauci będą mogli zatem udzielać się na kilku monopolistycznych platformach, kontrolowanych przez dużych korporacyjnych graczy – którzy z kolei znajdują się pod odpowiednio ścisła kontrolą państwa. No chyba, że podejmą trud użycia narzędzi typu VPN-ów czy sieci Tor. Jednak znacząca większość przecież tego nie zrobi…
Rząd premiera Starmera może sobie pogratulować.
informacja nie dnia, nie miesiąca ale roku i nikt nie komentuje.
to poraża