
Koniec wojny? Iran, Izrael zawierają rozejm — poprzedzony ostrzałem baz, docinkami Trumpa
Donald Trump raptem przed chwilą ogłosił, że Izrael oraz Iran zawarły porozumienie o rozejmie. Ma ono wejść w życie dziś nad ranem. Poprzedziła je wczorajsza odpowiedź na amerykański nalot bombowy na irańskie ośrodki nuklearne — w tym ten najtrudniejszy do zniszczenia, w Fordow. Irańczycy zareagowali w sposób spodziewany, ostrzeliwując amerykańskie bazy w regionie.
Informacje o rozejmie w swoim stylu (tj. we wpisie na portalu TruthSocial) obwieścił Donald Trump. Porozumienie bynajmniej nie kończyłoby geopolitycznego, fundamentalnego konfliktu, który istnieje na linii Iran-Izrael (ten jest bowiem nierozwiązywalny, przynajmniej w obecnej sytuacji politycznej). Położyłoby natomiast kres trwającej od dwunastu dni otwartej wojnie, którą rozpoczął izraelski atak na irańskie ośrodki atomowe.

Iran gra na czas?
Doniesienia o rozejmie miały zostać najpierw zdementowane, następnie zaś potwierdzone przez obydwa bezpośrednio zainteresowane kraje. Warunki rozejmu są zasadniczo nieznane — z analiz sytuacji niektórzy komentatorzy wnioskują, że zawieszenie broni w obecnej sytuacji niewiele różni się od kapitulacji Teheranu. Kalkulacje te jednak narażone są na podstawową słabość — jest nią brak wiarygodnych informacji, czy izraelskie i amerykańskie naloty faktycznie zniszczyły irański program atomowy, czy też nie.
W tym drugim przypadku można bowiem zaryzykować tezę, że za cenę politycznego upokorzenia oraz sporych zniszczeń w kraju Iran kupuje sobie czas niezbędny do dokończenia programu. I stworzenia faktycznej broni jądrowej. Perspektywa ta bez wątpienia spędzać będzie sen z oczu politykom w najbliższych tygodniach i miesiącach.
Wedle pojawiających się sugestii, rozejm miał zostać wynegocjowany przy pośrednictwie i walnym udziale emira Kataru. To o tyle nie zaskakuje, że Katar stara się utrzymywać dobre stosunki z USA i Europą — zarazem jest jednak także uważany za realnego sprzymierzeńca Iranu. Co więcej, wobec kraju tego wysuwane są daleko idące, i bynajmniej nie całkowicie bezpodstawne zarzuty o finansowanie radykalnego islamizmu i ruchów dżihadystycznych.
Kwestia zachowania twarzy
Udział Kataru jest tutaj o tyle ironiczny, że wcześniej, w poniedziałek, Iran dokonał zbrojnej odpowiedzi na nalot — ostrzeliwując pociskami balistycznymi średniego zasięgu amerykańską bazę w Al Udeid. Która, przypadkiem lub nie, znajduje się właśnie w Katarze. Zgodnie z pojawiającymi się, lecz niemożliwymi do potwierdzenia informacjami, Iran miał przy tym nieoficjalnie ostrzec o ataku. W rezultacie Amerykanie mieli jakoby już wcześniej ewakuować samoloty, sprzęt i personel.
Na ostrzał odpowiedzieć miała katarska obrona przeciwlotnicza. Wedle informacji, które — co zaczyna być niemal standardem w przypadku tego konfliktu — znów pochodzą osobiście od złośliwych komentarzy Donalda Trumpa (określił on irańską odpowiedź zbrojną jako „bardzo słabą”), Iran miał nie zanotować bezpośrednich trafień. Z kolei wedle źródeł rosyjskich jakieś jednak uzyskał — nie wiadomo jednak, jaki wywarły faktycznie skutek.
Tak czy tak, ocenia się, że atak ten miał znaczenie przede wszystkim polityczne, nie militarne. Nie jest przy tym zagwarantowane, że był on ostatni — Iran zapowiedział, że ataki izraelskie, które nastąpią po wstrzymaniu jego własnych, potraktuje jako zerwanie rozejmu.