Izraelski cios w Natanz. Iran mówi „nic nam się nie stało”. Gdzie leży prawda?

Izraelski cios w Natanz. Iran mówi „nic nam się nie stało”. Gdzie leży prawda?

Izraelskie uderzenie na irańskie cele nuklearne, przeprowadzone w ramach operacji „Rising Lion”, błyskawicznie wstrząsnęło rynkiem ropy. I nie tylko, bo rykoszetem dostały też chociażby kryptowaluty. Poza tym, jak to bywa w takich sytuacjach, rozpętała się wojna informacyjna, a raczej… dezinformacyjna. Jak dotkliwie zaatakował Izrael? Jakie straty poniósł Iran? Jak bardzo zostały uszkodzone strategiczne ośrodki nuklearne, będące celem ataków?

Iran vs Izrael: Dwie narracje, jedna eksplozja napięcia

Zacznijmy od wersji Teheranu. Oficjalnie: „żadnych strat w rafineriach, żadnych uszkodzeń magazynów paliwa”. Irańskie ministerstwo ropy stara się tonować przekaz, zapewniając, że kraj działa normalnie, dostawy nie zostały przerwane. W ich oczach wszystko funkcjonuje jak należy.

Trudno nie odnieść wrażenia, że Teheran chce za wszelką cenę zachować obraz stabilności. Nie tylko wobec własnych obywateli, ale i światowych rynków. Szczególnie po tym, jak ceny ropy skoczyły o 13%. To największy taki wzrost od czasu inwazji Rosji na Ukrainę.

Izrael z kolei przekazuje coś zupełnie innego. Według źródeł wojskowych, bombardowanie zniszczyło podziemną część kompleksu w Natanz – największego irańskiego ośrodka wzbogacania uranu. W gruzach miały lec napędzające program nuklearny wirówki, pomieszczenia z infrastrukturą elektryczną i inne kluczowe instalacje. To nie była pokazówka – to miało boleć. I przynajmniej według wersji z Tel Awiwu, zabolało.

Tyle że strona irańska, choć przyznaje się do „pewnych uszkodzeń”, natychmiast zaznacza: „nie ma skażenia, nie ma wycieku promieniowania, sytuacja jest pod kontrolą”. Czyli – klasyczna gra pozorów z obu stron. Jedni podkreślają skuteczność uderzenia, drudzy minimalizują straty. Gdzie leży prawda? Jak to najczęściej bywa w podobnych przypadkach, zapewne gdzieś w okolicach środka ciężkości.

IAEA: Natanz trafiony, ale bez promieniowania

Równolegle, Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej potwierdziła, że inne ośrodki – w tym Fordo i Buszehr – nie zostały zbombardowane. IAEA potwierdziła, że Natanz rzeczywiście został trafiony, lecz inne instalacje pozostają nienaruszone, a poziomy promieniowania nie wzrosły. Teoretycznie jest to organizacja niezależna, ale w praktyce… bywa różnie. Tam też różne kraje mają swoje wpływy, z Iranem i Izraelem włącznie. Szef IAEA, Rafael Grossi, zapowiedział gotowość osobistej wizyty, by ocenić sytuację.

Obie strony przedstawiają więc skrajnie różne obrazy. Izrael widzi “niszczycielski cios” w podstawy programu nuklearnego, podczas gdy Iran mówi o “kosmetycznych uszkodzeniach, bez przerw w działalności” infrastruktury. IAEA natomiast potwierdza trafienia, ale podkreśla brak skażenia.



Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.