
Indie uderzyły na Pakistan! Granica w ogniu, liczne cele ugodzone. Subkontynent ogarnia kolejna wojna?
Jak wynika z ostatnich doniesień, około godziny temu – tj. w poniedziałek wieczorem czasu polskiego – Indie przeprowadziły zbrojne uderzenie wymierzone w Pakistan. Uderzono w szereg celów w tym ostatnim kraju, który ze swej strony przysiągł odwet. Groźnie zapowiadająca się konfrontacja – z której wyniknąć może kolejna pełnoskalowa wojna między tymi krajami – nie do końca jest jednak taką w istocie.
Jak to bywa, oświadczenia obydwu stron są sprzeczne. Zgodnie z komunikatem indyjskiego Ministerstwa Obrony, siły zbrojne tego kraju przeprowadziły lotnicze i rakietowe uderzenia na 9 celów w Pakistanie i w pakistańskiej części Kaszmiru. Odbyło się to w ramach „Operacji Sindoor”, która ma być odwetem za niedawny zamach terrorystyczny w Kaszmirze, w wyniku którego zginęło 26 turystów z Indii. Już wcześniej, w ramach retorsji, Indie zerwały kluczowy traktat o podziale wód wypływających z Kaszmiru i zasilających główną rzekę Pakistanu, Indus. Teraz zaś, jak twierdzono, Indie „wymierzyły sprawiedliwość” za atak.

Wedle danych indyjskiej armii, odnotowano skuteczne porażenia celów w miejscowościach Akhnoor, Kupwara,, Bandipora, Baramulla, Kargil, Leh, Poonch, Rajouri oraz na lotnisku w Sri Nagar. Jak zaznaczono, uderzenia te miały charakter „precyzyjny, ograniczony i niekonfrontacyjny”. Wskazano bowiem, że celem były obozy muzułmańskich partyzantów i bojowników, którzy z terytorium pakistańskiego operują w regionie Dżammu i Kaszmiru. Indie twierdzą natomiast, że ich celem nie jest wojna na pełną skalę – a świadczyć o tym ma fakt, że nie uderzono w obiekty oraz instalacje pakistańskiej armii.
Wojna w powietrzu – i w mediach
Pakistan twierdzi z kolei, że do skutecznych uderzeń doszło jedynie w trzech miejscach: w Bahawalpur, Kotli i Muzzafarabad. Oficjalnie zginąć miało 3 cywilów, zaś 12 osób zostało rannych. Co ciekawe, już kilka dni temu media pakistańskie informowały o rychłym ataku militarnym ze strony Indii, wykrytym jakoby przez źródła wywiadowcze. Mało kto, prawdę mówiąc, traktował jednak te doniesienia z faktyczną powagą – powszechne było raczej składanie ich na karb toczącej się między tymi krajami wojny propagandowej i informacyjnej. Tymczasem, zwracając honor, Pakistańczycy przynajmniej częściowo mieli rację.
Co oczywiste, władze Pakistanu uznały atak za agresję – i z miejsca zapowiedziały odwet. Pakistańska artyleria miała otworzyć ogień na odcinku linii zawieszenia ognia Bhimber Gali w Kaszmirze. Zadeklarowano także, że „Indie otrzymają kompleksową i zdecydowaną odpowiedź”, w ramach której zostaną podjęte „operacje lądowe i lotnicze”. Ministerstwo obrony Pakistanu oświadczyło, że konfrontacja z Indiami jest „nieuchronna”, będzie ten ostatni kraj drogo kosztować, zaś jeśli wybuchnie pełnoskalowa wojna, Pakistan „zatopi” Indie (można to odczytać jako groźbę uderzeń na tamy w płn. Indiach).
Odkładając jednak na bok wojowniczą retorykę obydwu stron – która mogłaby sugerować, że w planach obydwu krajów jest zażarta wojna aż do pełnego zniszczenia wroga, prawda może być nieco inna. Przy bliższym spojrzeniu dostrzec można daleko posunięte starania, aby uderzenia na terytorium sąsiada miały charakter bardziej symboliczny niż realny. Przeprowadzane w ciągu ostatniej godziny wzajemne ataki zdają się mieć sens polityczny, nie militarny. I służą zachowaniu twarzy przez władze krajowe – co czego Indie zostały zmuszone po zamachu w Kaszmirze, zaś Pakistan – po dzisiejszych nalotach.
Z drugiej strony, nie należy naturalnie przeceniać racjonalności decydentów oraz ich elektoratów. Stąd też wojna na pełną skalę również może wybuchnąć. Dzisiaj jednak do niej jeszcze nie doszło.