Gigantyczny blackout, korki na ulicach przez „martwe” e-taksówki. Trawiona problemami metropolia w mroku

Gigantyczny blackout, korki na ulicach przez „martwe” e-taksówki. Trawiona problemami metropolia w mroku

Wczoraj, w sobotę, San Francisco pogrążyło się w ciemności po tym, jak miasto doświadczyło serii awarii sieci elektrycznej. Doprowadziły one do odcięcia od dostaw energii ogromnej części miasta. Oficjalne przyczyny wskazujące na pożar stacji elektrycznej nie do końca wyjaśniają podnoszone wobec władz oraz operatora zarzuty.

Blackout w San Francisco miał jakoby rozpocząć się od płomieni, które objęły podstację elektryczną operatora energetycznego w mieście – firmy Pacific Gas & Electric – na rogu Mission Street oraz 8 ulicy. Lokalna straż pożarna miała interweniować dość szybko i sprawnie (co notabene bynajmniej nie jest w tym mieście oczywistością, zwłaszcza w ostatnich latach). Niestety, pomimo ugaszenia pożaru, stacja zdążyła zostać przezeń dotkliwie uszkodzona – co pociągnęło za sobą logiczne konsekwencje.

San Francisco w ciemności

Rozległe połacie tej metropolii zostały odcięte od prądu. Awaria miała zacząć się w zachodnich dzielnicach San Francisco, by później rozprzestrzenić się na centrum oraz regiony północne. Łącznie wyłączenia objęły około jednej trzeciej powierzchni miasta – jednak zwykły terytorialny obrachunek nie oddaje pełni obrazu. Odcięcie prądu dotknęło bowiem także infrastruktury miejskiej – w tym ulicznej sygnalizacji świetlnej czy zasilania miejskiej kolejki BART.

Co za tym idzie, na ulicach San Francisco, już i tak często zakorkowanych, wywiązało się pandemonium korków. Stan ten dodatkowo – i dogłębnie (choć nie do końca ze swojej winy) – pogorszyła firma Waymo, ta od autonomicznych taksówek. Jej pojazdy, nie będąc w stanie wykrywać znaków świetlnej ani innej sygnalizacji dot. organizacji ruchu, po prostu przeszły w stan awaryjny, wyłączając się. Często – na samym środku głównych skrzyżowań i ruchliwych ulic.

W rezultacie sprawne przejechanie nimi w wielu wypadkach graniczyło z cudem, zaś tysiące aut ugrzęzło w niemożliwych do rozładowania korkach. Jeśli ktoś usiłowałby ominąć te korki, korzystając z transportu publicznego, również były zawiedziony. Stacje, a nawet całe linie miejskiej kolei BART (Bay Area Rapid Transit – odpowiednik metra, tyle że z liniami poprowadzonymi na pylonach ponad ziemią, nie pod nią) również uległy zupełnemu wyłączeniu i wstrzymały pracę.

Problemy nie ograniczały się zresztą do transportu. Tysiące ludzi narzekało na niedziałające oświetlenie uliczne – tym samym pogarszając i tak bardzo nieciekawą ostatnimi laty sytuację bezpieczeństwa w San Francisco – a także brak ogrzewania czy niemożność naładowania urządzeń elektrycznych. Zupełny dostęp do prądu stracić miało łącznie 130 tys. abonentów Pacific Gas & Electric. Ta prowadziła gorączkowe naprawy, jednak w niedziele rano wciąż nie zlikwidowano wszystkich skutków awarii.

„Postęp” społeczny i klimatyczny w praktyce

Blackout sprowokował niewygodne pytania pod adresem władz miejskich San Francisco i stanowych Kalifornii. Oficjalna przyczyna awarii, pożar, została pozostawiona bez szerszego wyjaśnienia. Tymczasem jak wskazują krytycy, miasto zmaga się z kryzysem bezdomności, zaostrzanym przez „wrażliwą społecznie” politykę – a przede wszystkim przez fakt, że niekończąca się „walka z bezdomnością” stanowi tam lukratywny biznes dla powiązanych politycznie organizacji (rzekomo) non-profit.

Populacja bezdomnych stanowić ma zaś – wobec powszechnego palenia przez nią ognisk – źródło największej ilości zaprószeń ognia. Biorąc też pod uwagę szerokie wykorzystywanie przez nich jako schronienia takich miejsc, jak właśnie stacje elektryczne (co notabene jest bardzo niebezpieczne) – wydaje się dalece niewykluczone, że to właśnie tolerowany przez władze miejskie kryzys bezdomności mógł przyczynić się do awarii.

Niektórzy komentatorzy wskazują też na inną możliwą przyczynę – też krytycznie wobec władz. Kalifornia w ogólności, zaś San Francisco w szczególności słynie z „progresywnego” przechyłu politycznego, we wszystkich dziedzinach życia. Stan i miasto są np. miejscem obowiązywania niezliczonych regulacji środowiskowych, wymuszających elektryfikację (m.in. transportu) w imię „walki z emisjami”. Tyle, że polityce tej nie towarzyszyły żadne szersze inwestycje w elektryczną sieć przesyłową.

A nawet wprost przeciwnie. Ta, wobec wiecznych braków budżetowych, uchodzi za zaniedbaną i niedoinwestowaną. W rezultacie czego naturalne w miesiącach zimowych zwiększenie obciążenia sieci prowadzić ma do w istocie logicznych awarii. Pożar stacji elektrycznej mógł być zaś nie przyczyną awarii, co jej efektem, następując w wyniku przeciążenia sieci lub wyeksploatowania infrastruktury.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!