Dlaczego *tawariszka* szpiega GRU słuchała w Sejmie wrażliwych informacji?
Magdalena Chodownik, z racji zawodu, dysponuje przepustką do kompleksu sejmowego. Nie byłoby w tym nic dziwnego – jest ona dziennikarką i oficjalnym współpracownikiem szeregu mediów. Rzecz jednak w tym, czyim jeszcze może być współpracownikiem – tyle że nieoficjalnym.
A na czele listy podejrzeń wysuwa się tutaj Gławnoje Razwiedywatielnoje Uprawlenije. Po polsku – Główny Zarząd Rozpoznania Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, czyli niesławny rosyjski wywiad wojskowy GRU, tu i ówdzie określany też jako „Akwarium”.
Wiadomo bowiem, ze Magdalena Chodownik nawiązała z przedstawicielami owego GRU nader bliskie kontakty. Pozostawała bowiem w związku z Pablem Gonzalezem Yague, alias Pawłem Rubcowem, zdemaskowanym nielegałem GRU, który działał w Polsce przez ponad 15 lat.
Charakter i głębia owego związku pozostaje tajemnicą dwojga zainteresowanych (oraz, miejmy nadzieję, ABW). Nawet jednak to, o czym wiadomo, wystarczyło, by prokuratura mogła uhonorować panią Magdalenę postawieniem jej zarzutów pomocnictwa w szpiegostwie.
Nie zapomina o niej także Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która o fakcie otwartej współpracy pani Chodownik z rosyjskim szpiegiem (dawniej określanej prostszym pojęciem zdrady) informowała w swoich raportach wszystkie najważniejsze instytucje państwa polskiego.
Czyniła to z oczywistym zamiarem uchronienia owych instytucji przed kompromitacją wrażliwych informacji. A mimo to jedna z tych instytucji, Sejm RP, zdaje się być tego faktu albo błogo nieświadoma (nie czytają tam, co im przychodzi z ABW…?), albo też, co gorsza, po prostu go akceptuje.
Magdalena Chodownik, jako dziennikarka oraz członek Press Clubu, ma bowiem nadal dysponować niezakłóconym dostępem do kompleksu sejmowego. W tej roli uczestniczyła m.in. w posiedzeniach sejmowych komisji. W tym także, przypadkiem zapewne, Komisji Obrony.
Pytaniem pozostaje, po co Sejm w takim razie ma takie zabezpieczenia, jakie ma? I po co miliony złotych na sfinansowanie tych zabezpieczeń? A także – po co w istocie w Polsce kontrwywiad, skoro tawariszki nielegałów GRU mają nieskrępowany dostęp do źródeł polskiego prawodawstwa…?