Człowiek Trumpa: Putin dał zielone światło dla ochrony Ukrainy. Co to oznacza?

Człowiek Trumpa: Putin dał zielone światło dla ochrony Ukrainy. Co to oznacza?

Szczyt na Alasce pomiędzy Donaldem Trumpem i Vladimirem Putinem dziś kojarzy się głównie z czerwonym dywanem i uśmiechniętym dyktatorem widzianym przez okno „Bestii”. Co to oznacza? Że niczego szczególnego tam nie ustalono. Ale czy na pewno? Ze Stanów Zjednoczonych dochodzą właśnie dość zaskakujące informacje.

Putin miał się zgodzić na gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy. Historyczny przełom czy polityczny teatr?

Specjalny wysłannik USA Steve Witkoff ujawnił w niedzielę, że podczas szczytu w Alasce między Donaldem Trumpem a Władimirem Putinem padły znaczące słowa. Według Witkoffa Rosja miała po raz pierwszy zaakceptować możliwość, by Stany Zjednoczone i sojusznicy europejscy zaoferowali Ukrainie gwarancje bezpieczeństwa. Takie przypominające artykuł 5 Traktatu Waszyngtońskiego, czyli zasadę, że atak na jednego jest atakiem na wszystkich.

Putin, jak zaznaczył Witkoff, nadal zaznacza „czerwoną linię” – Ukraina nie może wstąpić do NATO. Jednak w rozmowach pojawił się wariant pośredni. Kijów nie dostaje formalnego członkostwa, ale otrzyma podobny parasol ochronny, który w praktyce miałby odstraszać agresora.

„To właśnie ta ochrona jest jednym z głównych powodów, dla których Ukraina chce do NATO” – mówił Witkoff w CNN. „Udało nam się znaleźć obejście i usłyszeć po raz pierwszy zgodę strony rosyjskiej na takie rozwiązanie”.

Wypowiedź Witkoffa wywołała lawinę komentarzy. Kluczowe pytanie brzmi: czy Kijów zgodzi się na taki kompromis? Z jednej strony, to realna szansa na zakończenie wojny i uzyskanie parasola bezpieczeństwa od USA i Europy. Z drugiej – brak formalnego członkostwa w NATO może być odebrany jako półśrodek. Każda umowa wymagałaby trudnych ustępstw wobec Moskwy.

– Wszystko będzie zależeć od tego, co Ukraina uzna za akceptowalne – powiedział w wywiadzie oficjel, oddając pole prezydentowi Wołodymirowi Zełeńskiemu.

Co to oznacza w praktyce dla Ukrainy?

Jeśli relacja Witkoffa, w którą trudno uwierzyć, znajdzie potwierdzenie w praktyce, byłby to pierwszy przypadek, kiedy Rosja otwarcie zaakceptowała „quasi-artykuł 5” dla Ukrainy. Tyle że diabeł tkwi w szczegółach. A historia pokazuje, że podobne deklaracje Kremla w 99% rozbijały się o rzeczywistość.

W praktyce oznaczałoby to, że każdy kolejny atak Rosji mógłby spotkać się z reakcją nie tylko USA, ale i innych państw. To, przynajmniej w teorii, stanowiłoby czynnik odstraszający. Z drugiej strony, nie byłby to jeszcze klasyczny artykuł 5 NATO. Raczej polityczne zobowiązanie, którego realna skuteczność zależy od dobrej woli Waszyngtonu i sojuszników. Dla Kijowa byłby to jednak największy krok w stronę faktycznych gwarancji bezpieczeństwa od początku wojny.


Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!