Był bezdomny, został milionerem. Teraz oskarżenia o rasizm i molestowanie mogą go zrujnować

Był bezdomny, został milionerem. Teraz oskarżenia o rasizm i molestowanie mogą go zrujnować

To jest historia, która nadaje się na filmowy bestseller. Peter Waddell zbudował swoje imperium samochodowe, zaczynając od zera. Dosłownie. Albo lepiej, od poziomu minus dziesięć. Trafiał do domów dziecka, był ofiarą przemocy, a młodość spędzał na ulicach Glasgow, skąd przypadkiem trafił do Londynu. Tam zaczął od pracy w minicabie, potem handlował autami, aż w końcu stworzył Big Motoring World. Potężną sieć komisów z przychodami sięgającymi 371 milionów funtów rocznie.

Zbudował imperium i został z niego wyrzucony. Teraz powalczy o wszystko w sądzie

W 2022 roku sprzedał jedną trzecią udziałów funduszowi Freshstream. Planował przejść na emeryturę w Hiszpanii i po prostu cieszyć się życiem rentiera. Ale już dwa lata później jego świat się zawalił. Freshstream oskarżył go o „poważne przypadki rasizmu i molestowania seksualnego”, a następnie usunął z firmy. Waddell wszystkiemu zaprzecza i idzie do sądu.

Jak do tego doszło? Freshstream przeprowadził wewnętrzne śledztwo, w ramach którego zbadano 27 zarzutów. Dotyczyły m.in. „nazywania Hindusów Hyundaiami”, czy pytania sprzątaczki: „Ciekawe, czy chciałabyś mi zrobić dobrze?”. Waddell miał też używać wulgaryzmów wobec menedżerów i grozić im „wpychaniem czegoś w tyłek”.

Źródło: Guardian

On sam twierdzi, że cała sprawa to ustawka, by się go pozbyć. Jego prawnicy podnoszą, że został wezwany na rozmowę pięć dni po tym, jak lekarz wypisał mu L4 z powodu problemów z sercem. Firma nie zgodziła się na przesunięcie terminu. W dodatku miał zapoznać się z 764 stronami materiału dowodowego. Finalny raport prawnika Nicholasa Siddalla liczył aż 138 stron. W nim stwierdzono, że doszło do „materialnego złamania zasad” w 15 z 27 przypadków. Finalnie Waddell i tak został jednak usunięty z firmy, którą sam stworzył.

„Jestem ofiarą” – mówi Waddell. Ale czy sąd to kupi?

Waddell nie odpuszcza. Twierdzi, że nie miał możliwości obrony. Że sprawę ukartowano, a cała procedura wewnętrzna prowadzona z pogwałceniem jego praw. W sądzie ma też podnieść zarzut, że jego inwestycje w fundusz Freshstream zmanipulowano. W rozmowie z „Guardianem” mówi wprost: „Zarzuty są fałszywe. Udowodnimy to w sądzie”.

Sprawa ma trafić na wokandę w przyszłym roku. Ale nawet jeśli sąd nie przyzna Waddellowi racji, jego historia już jest symbolem ostrzeżenia dla innych przedsiębiorców. Jak pokazują inne, anonimowe przypadki opisane przez „Guardiana”, wielu założycieli firm obawia się, że po wejściu dużych inwestorów mogą zostać bezpardonowo wycięci.

Zarzuty wobec przedsiębiorcy są bardzo poważne. Waddell do niczego się nie przyznaje. Twierdzi, że to wszystko było pretekstem, by się go pozbyć z firmy i przejąć nad nią kontrolę. Teraz o wszystkim zadecyduje sąd.


Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.