Bazgroły uraziły dyrektora, więc wymontował uczniom drzwi do toalety. Skandaliczną decyzję popierają władze miasta
Liceum Ogólnokształcące nr XII we Wrocławiu uchodzi za jedną z najlepszych szkół w tym regionie (wedle rankingów, 4. w mieście). Przynajmniej jeśli chodzi o wyniki egzaminów czy konkursów przedmiotowych. Można bowiem śmiało założyć, że nikt w owych rankingach nie uwzględnia czegoś, co w przypadku pracy w większych firmach często jest jednym z ważniejszych kryteriów dla pracowników – szeroko pojętej atmosfery w pracy (czy właśnie w szkole), uwzględniającej tak relacje poziome, jak i pionowe.
Odpowiedzialność zbiorowa we wrocławskim liceum
Zwłaszcza w kontekście tych ostatnich wrocławskie LO nr XII stało się w ciągu ostatnich kilku dni sławne – choć bynajmniej nie w pozytywnym sensie. Lepszym określeniem byłaby tutaj niesława – szkoła ta bowiem wypracowała sobie wątpliwy zaszczyt być może jedynej placówki edukacyjnej w Polsce, w której uczniowie zmuszeni są załatwiać potrzeby fizjologiczne przy otwartych drzwiach nie dlatego, że ktoś znowu nie dopilnował remontu albo coś się zepsuło, ale w wyniku podjętej z premedytacją decyzji.
Decyzję ową podjął dyrektor szkoły. W ramach zbiorowej represji wobec uczniów. Zdzisław Jaskólski, sprawujący tę funkcję od 2022 roku, bardzo ceni bowiem swoje dobre imię. Na tyle, że gdy któryś z uczniów je znieważy, a pan dyrektor nie może (z braku wiedzy, któż się tego wrażego aktu dopuścił) sprawcy ukarać, profilaktycznie ukarze wszystkich uczniów – a przynajmniej wszystkich chłopców – którzy mają wątpliwy zaszczyt uczęszczać do kierowanej przez niego placówki.
Gwoli suchych faktów – na drzwiach jednej z męskich ubikacji ktoś w istocie nabazgrał wulgarne teksty. Niektóre z nich okazały się być personalnie adresowane do pana dyrektora. Ten, chcąc wymusić przyznanie się sprawcy (czy też, bądźmy realistyczni, donos na tegoż sprawcę), zareagował serią coraz bardziej represyjnych retorsji wobec uczniów. Na początku zamknął zatem wszystkie toalety dla chłopców, z wyjątkiem jednej jedynej, na trzecim piętrze budynku szkoły.
Potem, aby tym ostatnim nie korzystało się z niej zbyt komfortowo, kazał wymontować drzwi wejściowe do tej toalety. Oficjalnie, by uniemożliwić wykonywanie dalszych graffiti, choć dyrektor otwarcie przyznawał, że akt ten ma uczniom dopiec. W przyszłym tygodniu dołączyć mają do nich drzwi w samych kabinach. Aby zaś komuś, kto nie ma ochoty na załatwianie się w upokarzających warunkach, nie przyszło do głowy szukanie toalety na mieście, dyrektor zapowiedział także zakaz wychodzenia ze szkoły.
Dodatkowo uczniowie mają być także pozbawieni wszystkich wycieczek szkolnych. Nawet na tym może się zresztą nie skończyć. W szkole pojawiły się bowiem kartki ze złośliwymi (choć tym razem wolnymi od wulgaryzmów) komentarzami na temat działań pana dyrektora. Nie wiadomo, czy akt, który ponownie może on odebrać jako brak należytej rewerencji wobec swej osoby nie wywoła zatem dalszych działań obliczonych na unieprzyjemnienie procesu pobierania nauki w XII LO.
Dyrekcja i magistrat kontra rodzice i uczniowie
Sprawą naturalnie zaniepokoili się rodzice. Ciężko bowiem uznać sytuację zbiorowych represji za coś innego niż skandaliczną. Nie chodzi nawet o same, obiektywnie irytujące napisy (wandalizm wulgarne bazgroły w polskich szkołach? nowe, nie znałem, któż mógłby się tego spodziewać…), ale o fakt, że dyrekcja szkoły zdaje się funkcjonować w szokującym przekonaniu dotyczącym tego, co jej wolno, a czego nie – jeśli w ogóle czegokolwiek.
Despekt wobec swej osoby jest dla pana dyrektora absolutnie niedopuszczalny i godzien pomsty. Despekt wobec uczniów – z których miażdżąca większość nie miała z wandalizmem nic wspólnego – w postaci zmuszania ich do załatwiania się (w tym tzw. dwójeczek) publicznie, jest natomiast dla niego jak najbardziej dopuszczalny. Bo jemu wolno, tak? Etyczna hipokryzja jest tu zresztą też tylko częścią problemu, który dotyczy stosunku szkoły do uczniów (i rodziców).
Kierownictwo placówki czuje się bowiem uprawnione do „wychowywania” uczniów (z których skądinąd część może być już nawet pełnoletnia). Tymczasem owo wychowanie, czym warto pamiętać, stanowi jawną i bezczelną uzurpację roli wspomnianych rodziców. Dzieci nie „należą” do państwa, ani tym bardziej do pana dyrektora, niezależnie od głębi jego urazy, którą może żywić wobec autorów niekulturalnych napisów na drzwiach toalet.
Wrocławski magistrat, w reakcji na monity, pana dyrektora… poparł. Zupełnie jawnie przyznał, że placówka i owszem, uzurpuje sobie uprawnienia do wychowania uczniów („szkoła podejmuje dalsze działania wychowawcze i organizacyjne”). Ze zgrozą dodał, że wulgarne napisy skierowane były „także (…) wobec mniejszości” – zupełnie jakby mniejszości miały jakieś specjalne prawa, a ich obrażanie było aktem bardziej godnym potępienia niż obrażenie większości.
Zamknięcie toalet wytłumaczył zaś pracami remontowymi. Pozostaje zapytać, czemu dyrektor sam deklarował uczniom, że to kara za brak wskazania sprawcy…?,
