Antyimigranckie protesty w Wielkiej Brytanii. „chrońcie nasze dzieci” kontra „naziści won”
Wielka Brytania znów gotuje się od środka. W Epping, pod Bell Hotel, już piąty raz w ciągu dwóch tygodni zebrały się tłumy. Powód? Hotel stał się tymczasowym schronieniem dla osób ubiegających się o azyl. Po medialnym nagłośnieniu jednej sprawy karnej na tle seksualnym na miejscu wybuchł protest. Choć oskarżony zaprzecza zarzutom, fala społecznego wzburzenia nie słabnie.
Epping wrze. Kolejny protest pod hotelem z uchodźcami, atmosfera się zagęszcza
W ostatni weekend protesty rozlały się też na inne lokalizacje: w Norfolk, Canary Wharf i Londynie. W grze są setki osób po obu stronach barykady, a między nimi gęsty kordon policji i narastające emocje. Epping opanowali demonstranci. Z hasłami w stylu „chrońmy nasze dzieci”, angielskimi flagi na plecach i transparentami Reform UK. Po drugiej stronie – banery z hasłami „uchodźcy są tu mile widziani” i „nie daj się podzielić nienawiści”.
Z jednej strony są mieszkańcy, którzy twierdzą, że w okolicy wzrosła liczba incydentów. Z drugiej – osoby, które chcą bronić uchodźców przed demonizowaniem całej grupy przez pryzmat jednego przypadku. Dla jednych to „protest obywatelski”, dla drugich przykrywka dla działań skrajnej prawicy. Fakty? W poprzednich protestach pojawiali się aktywiści z grup takich jak Homeland czy White Vanguard. Ich obecność nie wszystkim się jednak podoba. Nawet wśród samych przeciwników hoteli dla uchodźców.
„Nie każdy, kto się boi o swoje otoczenie, jest rasistą”
W kontrze stanęła organizacja Stand Up to Racism. Ich zdaniem to nie tylko kwestia lokalna. „Farage i Reform UK dali paliwo ekstremistom” – mówił jeden z organizatorów kontrmanifestacji. Jego zdaniem to, co się dzieje, przypomina wydarzenia z zeszłego roku, które prawie skończyły się zamieszkami.
Co ciekawe, nie wszyscy są za okrzykami o „nazistach”. Joshua Bailey, mieszkaniec Epping, mówi jasno: potrzebujemy więcej rozmowy, mniej etykiet. I dodaje: „Nie każdy, kto się boi o swoje otoczenie, jest rasistą. Ale jeśli damy dojść do głosu tylko krzykaczom – będzie coraz gorzej”.
W tle tych wydarzeń jest list od samych uchodźców. Prosty, spokojny apel o zrozumienie: „Nie chcemy litości. Chcemy tylko szansy na życie”.
