Czy proof-of-stake zabije Ethereum?
Rynek kryptowalut to nie tylko giełdy, wykresy cenowe, analiza techniczna i pozycje long lub short. Rynek kryptowalut to także komputery obliczeniowe, ich ogromna moc oraz miliony zużytych kilowatogodzin prądu. Kopanie kryptowalut to potężny biznes, liczony w miliardach dolarów. Co chwila możemy usłyszeć, że kopanie Bitcoina zużywa ogromne ilości prądu, które przekracza zapotrzebowanie niektórych krajów na świecie. Odsuńmy jednak najpopularniejszą kryptowalutę na bok i skupmy się na jednym z najpotężniejszych komputerach świata, Ethereum. Druga kryptowaluta pod względem kapitalizacji, od kilku miesięcy planuje zmienić swój algorytm i z proof-of-work zamierza przejść na proof-of-stake. Czy taki ruch nie zaszkodzi jednak Ethereum?
Po co kopać kryptowaluty?
Zacznijmy od tego, po co kopać kryptowaluty i jak to się robi? Jak możemy zaobserwować ilość Ethereum ciągle rośnie. Nowe monety są generowane poprzez proces miningu (kopania). Mining to nic innego jak szyfrowanie bloków z transakcjami i dołączanie ich do aktualnego już łańcucha. Więcej o miningu pisze nasz ekspert Janusz Zieliński tutaj. Ponieważ szyfrowanie bloków odbywa się poprzez rozwiązywanie arcyskomplikowanych równań matematycznych, komputery odpowiedzialne za ten proces, potrzebują sporej ilości mocy obliczeniowej. Duża moc obliczeniowa wymaga zatem sporej ilości energii elektrycznej. Dodatkowo koparki do kryptowalut najczęściej działają non/stop przez 7 dni w tygodniu. Dlatego też, utrzymanie takiej koparki (komputera) jest kosztowne. Aby zachęcić ludzi to szyfrowania transakcji i utrzymywania sieci, co mniej więcej 15 sekund, górnicy otrzymują pewną ilość Ethereum, które mogą sprzedać na giełdzie, aby zrealizować zysk i opłacić koszty prądu oraz konserwacji. Jest więc to sytuacja, w której obie strony zyskują. Sieć jest zabezpieczona, a jej transakcje są przetwarzane. Natomiast, górnicy otrzymują wypłatę za swoją pracę.
Nieekologiczny komputer przyszłości
Proof-of-work, czyli proces tworzenia nowych monet poprzez dowód pracy (obliczenia komputerowe) jest niezwykle energochłonnym zjawiskiem. Aktualny pobór energii eklektycznej sieci Ethereum wynosi prawie 14 TWh (terawatogodzin), jak możemy zobaczyć na poniższym wykresie.
Źródło: Digiconomist
Warto zwrócić uwagę na fakt, że zaledwie w 8 miesięcy (od lipca 2017) pobór mocy wzrósł ponad 5-cio krotnie! Ethereum zużywa tyle prądu co 2 milionowa Słowenia! Gdyby całą moc Ethereum przekierować na domostwa w USA, można by ich zasilić prawie 1.3 miliona!
Również aktualna moc obliczeniowa całej sieci, drugiej najpopularniejszej kryptowaluty jest potężna. Wynosi ona ponad 240 Thash/s. W zaledwie pół roku wzrosła ponad 2.5-krotnie.
Źródło: Bitinfocharts
Ethereum jak spółka giełdowa
Proof-of-stake różni się znacząco od proof-of-work. Głównym punktem jest wyeliminowanie dowodu pracy jako potwierdzenia przetworzenia transakcji i zaszyfrowania bloku. Oznacza to, że sieć Ethereum nie będzie potrzebować obecnych dziesiątek tysięcy koparek, które ją aktualnie utrzymują. Proof-of stake, jak sama nazwa wskazuje, opiera się na stakowaniu, czyli użyczeniu pewnej ilości monet. Zamiast koparek, górnicy czy też w tym przypadku osoby stakujące, będą użyczały pewną ilość swoich Ethereum poprzez specjalny rodzaj portfela, który będzie działał 24 godziny na dobę.
Użyczając swoich Ethereum, użytkownicy będą brać udział w procesie przetwarzania transakcji i szyfrowania bloków. Warto pamiętać o tym, że monety biorące udział w procesie stakowania są zamrożone na specjalnym portfelu i użytkownik nie może się nimi posługiwać. Z drugiej strony użytkownicy będą otrzymywać nagrodę za blok, która wynagrodzi im brak możliwości posługiwania się daną ilością kryptowaluty. Aktualnie deweloperzy oraz twórcy Ethereum nie doszli do porozumienia na temat minimalnej ilości monet wymaganej do stakowania. Vitalik Buterin podał jednak kiedyś liczbę 1 000 Ethereum, czyli prawie milion dolarów.
Aby lepiej wyobrazić sobie ideę proof-of-stake, pomyślmy o spółce giełdowej, która posiada pewną ilość akcji giełdowych. Inwestorzy nabywają te akcje z myślą o przyszłych wzrostach i sprzedaniu ich po wyższej cenie. Jednakże, zamrażają oni tym samym swój kapitał, który mogliby użyć na kupno akcji innej spółki. Aby zachęci jednak inwestorów do trzymania kapitału w akcjach danej firmy, wypłaca ona w przypadku korzystnych wyników finansowych, dywidendę. Im więcej posiadamy akcji danej firmy, tym większa będzie suma dywidendy otrzymanej przez nas (najczęściej każda akcja otrzymuje taką samą dywidendę). Podobnie jest w procesie proof-of-stake, gdzie większa ilość monet w procesie stakowania, daje nam większą dywidendę.
Skutki mogą być… niezwykle ciekawe
Jak już wspomniałem wcześniej, przejście Ethereum z proof-of-work na proof-of-stake, wiąże się z tym, że proces kopania Ethereum stanie się niemożliwy. Oczywiste więc jest, że cała moc sieci przeniesie się na inne kryptowaluty oparte of proof-of-work. Mało prawdopodobne, aby górnicy Ethereum zdecydowali się wyłączyć swój sprzęt warty setki milionów dolarów i wyrzucili go na śmietnik.
Niezwykle trudne jest do oszacowania jaka część mocy przeniesie się na poszczególną kryptowalutę. Załóżmy jednak, że cała moc koparek kopiących aktualnie Ethereum rozłoży się równomiernie na Ethereum Classic i Zcash. Jak to wpłynie na te dwie kryptowaluty i ich górników?
Zanim zaczniemy analizować potencjalne skutki, warto dodać, że takie kryptowaluty jak Bitcoin, Bitcoin Cash, Dash czy Litecoin są kopane poprzez koparki oparte na procesorach, które są dużo wydajniejsze niż karty graficzne. Dlatego możemy być wręcz pewni, że górnicy Ethereum nie przeskoczą na te właśnie kryptowaluty. Dodatkowo, Ethereum Classic i ZCash zajmują wysokie miejsce w rankingu kryptowalut pod względem kapitalizacji. Są to projekty z dobrymi zespołami deweloperów, które mają jasno określone cele. Z tego powodu jest spora szansa, że znaczna część mocy obliczeniowej Ethereum, w przypadku jego przejścia na proof-of-stake, przeniesie się na te kryptowaluty. Przyjrzyjmy się zatem im bliżej.
Aktualna moc sieci Ethereum Classic to 10.7 Thash/s.
Źródło: Bitinfocharts
Aktualna moc sieci ZCash to 459 Mhash/s, czyli 0.459 Thash/s.
Źródło: Bitinfocharts
Na potrzeby tego artykułu załóżmy, że moc sieci danej kryptowaluty jak i trudność jej wydobycia sią perfekcyjnie ze sobą skorelowane (gdy jedno rośnie 2-krotnie, drugie również rośnie 2-krotnie). Dodatkowo załóżmy, że średni urobek górnika jest perfekcyjnie negatywnie skorelowany z trudnością wydobycia (gdy trudność rośnie 2-krotnie, urobek spada 2-krotnie). Takie założenia pozwolą nam na łatwiejsze analizowanie potencjalnych skutków.
Gdyby więc połowa mocy obliczeniowej sieci Ethereum (120 Thash/s) przeszłaby na Ethereum Classic, a druga na ZCash, skutki byłyby następujące.
Moc sieci Ethereum Classic wzrosła by ponad 12-krotnie do 130.7 Thash/s. Co za tym idzie, trudność wydobycia wzrosłaby również ponad 12-krotnie. Urobek dla górników, który jest perfekcyjnie negatywnie skorelowany z nią, spadłby zatem 12-krotnie. Miałoby to na pewno wpływ na cenę tej kryptowaluty. Ogromna presja ze strony górników, zapewne sprawiłaby, że wycena Ethereum Classic skoczyłaby kilka lub nawet kilkunastokrotnie w górę. W momencie pisania tego artykułu wynosi ona 42 $ według CoinMarketCap.
10-krotny wzrost ceny sprawiłby, że kapitalizacja ETC skoczyłaby do ponad 42 miliardów dolarów. Co dałoby mu 4 miejsce pod względem kapitalizacji (pomiędzy Ripple i BitcoinCash).
W przypadku ZCash, moc sieci jest o wiele niższa i ewentualna dodatkowa moc w postaci 120 Thash/s, oznaczałaby 262-krotny wzrost! Mogłoby to przełożyć się na 262-krotny wzrost trudności i 262-krotny spadek urobku dla górników. Tak ogromna presja cenowa ze strony górników, którzy chcieliby chociaż zarobić na prąd nie mówiąc już o zyskach, wywołałaby ogromną presję na cenie. Zakładając nawet jej 50-krotny wzrost (co przy 262-krotnym wzroście trudności nie wydaje się abstrakcyjne), sprawiłoby, że za jednego ZCasha trzeba by zapłacić 23 240 $! Patrząc na kapitalizacje z CoinMarketCap, łatwo policzyć, że skoczyłaby ona do 77 miliardów $. Dając ZCash’owi trzecie miejsce za Bitcoinem i Ethereum.
Oczywiście są to tylko teoretyczne i bardzo uproszczone obliczenia. Ewentualny przeskok mocy obliczeniowej z Ethereum na inne kryptowaluty może mieć zupełnie inny niż wyżej opisywany skutek.
Bogatsi stają się coraz bogatsi
Powracając do idei proof-of-stake, deweloperzy Ethereum na pewno ustalą minimalną ilość monet niezbędną do umieszczenia w portfelu, aby uczestniczyć w przetwarzaniu transakcji. Nawet gdyby wspomniane przez Vitalika 1 000 sztuk zostałoby obniżone 10-krotnie do „zaledwie” 100 sztuk, nadal wymagałoby to potencjalnej inwestycji na poziomie 100 000 $ (patrząc na dzisiejszy kurs). Taka sytuacja stawia w niezwykle korzystnej pozycji posiadaczy dużej ilości Ethereum. Jeżeli jedynie „bogaci” posiadacze Ethereum mogli by brać udział w procesie stakowania, spowodowałoby to, że stawaliby się oni coraz bogatsi, coraz szybciej uciekając reszcie stawki. Podobna sytuacja dzieje się obecnie na świecie, gdzie w 2017 roku na wytworzonych z produkcji 10 dolarów aż 8 trafiło do 1 % najbogatszych.
Transfer większy niż Neymara do PSG
Nikt nie zna jeszcze dokładnej daty przejścia Ethereum na PoS. Aktualizacja „Casper”, której częścią jest zmiana konsensusu z PoW na PoS miała być wprowadzona pod koniec 2017 roku. Pomimo, że znajdujemy się już na końcu lutego, do dzisiaj deweloperzy wraz z twórcami nie dogadali się czy i kiedy aktualizacja wejdzie w życie. Górnicy Ethereum mogą na razie spać spokojnie i nie muszą skupiać się na analizie potencjalnego zamiennika do kopania.
Na dzień dzisiejszy wiemy jednak, że sam Vitalik Buterin popiera aktualizację „Casper” i uważa, że proof-of-stake jest bardziej odpowiednie dla Ethereum niż proof-of-work.
Źródło: Twitter
Dla samego Ethereum skutki mogą być mniej znaczące niż dla innych kryptowalut. Pewne jest, że proof-of-stake jest bardziej ekologiczny niz proof-of-work. Jednakże, duża ilość monet niezbędna do stakowania wpłynie zapewnie na rozwarstwienie zamożności posiadaczy Ethereum.
Nikt nie jest w stanie przewidzieć przyszłości. Aczkolwiek potencjalne przerzucenie 240 Thash/s mocy obliczeniowej na inne kryptowaluty będzie miało ogromny efekt na ich cenę oraz rozwój. Prawdopodobnie czeka nas jeden z największych transferów w historii świata. Dużo większy niż ten z ubiegłego lata, gdy Neymar zamienił Barcelone na Paryż za bagatela 222 miliony euro.
Maciej Kmita