III wojna światowa jest blisko. W tle blockchain?

Twórca artykułu podkreśla, że choć tytuł brzmi clickbaitowo temat poruszony w artykule wymaga pochylenia się nad nim, również z perspektywy inwestorów w kryptowaluty oraz inne (lub wiele innych) aktywa ponieważ nadzywczajne okoliczności gospodarcze i geopolityczne mogą przyczynić się do adekwatnie nadzwyczajnej zmienności na rynkach. Skutkiem będzie przecenianie niektórych aktywów nad inne oraz niedocenianie przez reszty. Podstawowym zadaniem dla każdego inwestora jest identyfikacja szans i ryzyka oraz umiejętność rozgrywania go na swoją korzyść. Jednocześnie temat wciąż należy traktować w kategoriach abstrakcji, a do wojny dwóch mocarstw może nigdy nie dojść. Jednak nigdy w przeciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nie była prawdopodobna tak bardzo jak teraz.

Globalny konflikt między Chinami, a USA jest bez wątpienia jednym z czynników ryzyka, który (niestety) należy wziąć pod uwagę w inwestycyjnym 2022 roku i prawdopodobnie kolejnych latach. Dyrektor CIA, William Burns wskazał że chiński apetyt na Tajwan będzie rósł w kolejnych latach tej dekady zatem konflikt w cieśninie tajwańskiej wydaje się mieć włączony zapalnik czasowy. To właśnie Morze Południwochińskie jest najczęściej uczęszczanym szlakiem handlowym świata, a Tajwan pełni potężną rolę w przemyśle precyzyjnym i technologicznym Ziemi. Dlatego wojna wokół Tajwanu sparaliżowałaby światowe łańcuchy dostaw, które przyniosłyby efekt domina uderzając we wszystkie sektory rynku oraz niewyobrażalny kryzys na rynku new-tech przekładajac się na olbrzymie podwyżki cen sprzętu i oprogramowania (mocy obliczeniowej).

Blockchain i algokracja

Technologia blockchain posiada oczywistą przewagę nad tradycyjnym systemem finansowym w kontekście rządów totalitarnych. Dzięki smart contractom i łańcuchom bloków można automatyzować egzekwowanie prawa czy podatków. W 1962 roku Rosyjska Akademia Nauk pod przewodnictwem Aleksandra Charkiewicza intensywnie pracowała nad tworzeniem sieci komputerów, które mogłyby zarządzać ekonomią Związku Radzieckiego. To spowodowało zainteresowanie się postępem prac przez zaniepokojne tym faktem CIA. Później Arthur M.Schlesinger napisze „do 1970 roku ZSRR może dysponować radykalnie nową technologią produkcji, obejmującą przedsiębiorstwa państwowe lub kompleksy branż, zarządzane w zamkniętej pętli, ze sprzężeniem zwrotnym, wykorzystujące samouczące się komputery”. Czy Amerykanie ponownie zaniepokoili się rozwojem cyfrowego juana oraz tzw. 'społecznym systemem oceny obywateli’ w Chinach? Być może Anglosasi obawiają się, że totalitarne Chiny mogą w ten sposób uzyskać przewagę nad demokratycznym systemem USA?

Science fiction. Czy na pewno?

Od roku 2020 mieliśmy doczynienia ze zjawiskami, które jeszcze trzy lata temu prawdopodobnie przez ankietowanych ludzi zostałyby uznane za domenę Sci-Fi. Mówimy m.in. o globalnej pandemii, perspektywie lockdownów i przymusu zasłaniania twarzy, pełnoskalowej wojnie między dwoma największymi państwami Europy oraz mniej medialnychwydarzeniach jak … przesłuchania na temat UFO (nowe określenie, UAP) w amerykańskim Kongresie. Czy w takim razie perspektywa konfrontacji Stanów Zjednoczonych z agresywnymi Chinami wydaje się tak mało prawdopodobna? Co oznacza dla świata?

Wojna Rosji z Ukrainą pokazała, że większe, silniejsze państwo może zaatakować słabsze na warunkach podobnych do tych, na których III Rzesza anektowała terytoria w czasie II Wojny Światowej. Choć wojny miały miejsce od zawsze w różnych terenach świata, wojny na taką skalę nie widziano od 1945 roku, przy czym jest ona toczona w Europie z pogwałceniem międzynarodowych umów oraz 'globalistycznego’ porządku ustanowionego przez Amerykanów. Prowadzone poprzednio wojny jak I czy II WŚ oraz wczesniejsze również rozpoczynały się od dużego konfliktu, który następnie rozlewał się na inne państwa i miejsca poza terenem pierwotnych walk (Ofensywa w Ardenach vs bitwa pod Midway). Co ciekawe III Rzesza również zaczęła zyskiwać jako globalny lider przemysłu i produkcji co ostatecznie 'skłoniło’ Anglosasów do interwencji w kontynentalnej Europie. Czy podobnym wstępem do serii kolejnych starć okaże się być wojna w Ukrainie?

Geopolityczne napięcie oznacza dla świata przede wszystkim życie w ciągłym strachu, napięciu i niepewności. CEO BlackRock, Larry Fink sugerował już by na taki scenariusz inwestorzy byli przygotowani, wskazując, że obecnie 'jedynym pewnikiem jest wzrost niepewności’. Co do zasady, w kontekście rynków niepewność nie sprzyja inwestorom i powinna wzmacniać aktywna stronę podażową na indeksach. Okresy niepewności i stresu prowadzą do tzw. tezauryzacji, odpływów z giełd i spadku wolumenów inwestycyjnych. Największe wzrosty indeksów obserwowane są gdy stres rynkom mija, a gospodarka wraca na wzrostowe tory. Dobrze pokazuje to grafika niżej ’Post war boom’, w czasie którego tryumf święcił nauczyciel Warrena Buffetta, znany z teorii fundamentalnej analizy Benjamin Graham:

Próbując co najmniej śmiałego porównania obecnego zachowania S&P500 z okresem poprzedzającym II wojnę światową widzimy pewnego rodzaju analogię choć w dzisiejszym świecie wszystko dzieje się szybciej zarówno dzięki technologii internetu jak i szeroko pojętej cyfryzacji i szybkości obiegu danych. Kryzys z 1929 roku można zatem zestawić z dynamicznymi spadkami spowodowanymi pandemią COVID (choć nie były tak potężne, a drukujący dolary Fed szybko przybył 'na ratunek’ gospodarce). Widzimy, że indeksy po krachu próbowały odbudowywać się przed wybuchem wojny. Jednocześnie sama wojna okazywała się być motorem napędowym dla amerykańskiej gospodarki, a spadek geopolitycznych napięć zmienił percepcję inwestorów i uwolnił popyt. Warto przyjrzeć się wykresowi by zdać sobie sprawę, że wojny nie zawsze powodowały długoterminową słabość i głębokie spadki. Częściej zdarzały się natomiast tuż po nich. Źródło: FactSet, JP Morgan, NBER, Robert Schiller

Kosmos i Rosjanie

Geopolityczne napięcia sięgają obecnie zenitu, do codziennej oficjalnej prasy nie dostają się oczywiście opinię analitków Pentagonu. Wizyta Pelosi w Tajwanie choć nie spowodowała wojny mogła stanowić dla Chińczyków 'miękki’ casus belli i umocnić Xi Jinpinga w przekonaniu, że konfrontacja z USA jest kwestią czasu. Wydaje się to tworzyć niebezpieczeństwo zacieśnienia relacji Pekinu z Moskwą czego prawdopodobnie nie chciałyby Stany Zjednoczone (zagłębie surowcowe świata w sojuszu z największą fabryką świata).

Dodatkowo USA wielokrotnie wyrażały zaniepokojenie chińskim programem kosmicznym, dzięki któremu Państwo Środka mogłoby zyskać przewagę lub co najmniej konkurencyjność z Siłami Kosmicznymi USA jeśli tylko Amerykanie 'przymknęliby na niego oko’. Kosmos podobnie jak dla kryptowalut rynek Metaverse (proszę wybaczcie to porównanie) stanowi dla domeny wojskowej strategiczny punkt, który w miarę postępu technologicznego nabierze kluczowego znaczenia czego wyrazem są m.in. systematycznie zwiększane wydatki na Siły Kosmiczne w USA, rosną one w tempie szybszym od wydatków przeznaczanych na Siły Powietrzne co samo w sobie stanowi informację co Pentagon postrzega jako kluczowe w ciągu najbliższych lat. Czy wyobrażacie sobie by największe mocarstwo Ziemi przegrało wyścig w kosmos? Wydaje się nieprawdopodobne by Amerykanie porzucili lub zaniedbali swój program eksploracji i wykorzystania domeny kosmicznej, a jednocześnie utrzymali strategiczną przewagę nad intensyfikującymi w tym zakresie prace Chinami. Dlatego wyścig zbrojeń poza orbitą Ziemi wydaje się być kwestią czasu, a najprawdopodobniej już się rozpoczął (ARTEMIS).

Czy Stany Zjednozcone ze spowalniającą demografią mogą pozwolić sobie na rosnącą konkurencję ze strony ludnych Chin? Wydaje się, że jeśli USA chcą utrzymać status hegemona będą musiały stoczyć walkę z Państwem Środka, a przysłowiowy Rubikon został już przekroczony. Choć nadzieję zawsze warto mieć, a pisanie na podstawie obserwacji własnych i lektur oraz wywiadów należy traktować co najmniej z przymrużeniem oka – warto sobie też zdać sprawę z odwiecznych praw rządzących światem. Obecność dwóch hegemonów na Ziemi nie wydaje się prawdopodobna, a jeden z nich musi ustąpić z takich lub innych przyczyn. Inaczej było w nieskomunikowanym świecie gdy dominujący w Afryce Egipt nie wykluczał dominacji innych cywilizacji, w innych rejonach świata. Jednak model działania USA oraz fakt, że państwo to posługuje się flotą i wpływa na światowy handel m.in. poprzez dolara, przetwórstwo ropy i gazu sprawia, że 'model amerykański’ naraża się całemu światu i koncentruje na sobie uwagę konkurencyjnych (chcących zmian warunków współpracy i handlu) państw. Tymczasem wydaje się, że szansa 'pokojowego ustąpienia’ i podporządkowania się Stanom Zjednoczonym nie wchodzi w grę dla 'dumnych’ mających kilka tysięcy lat historii Chin, którym rola niemalże kolonialnej fabryki przestała się podobać.

Czy można uniknąć konfliktu militarnego?

Wojna USA z Chinami jest o tyle trudna, że państwa oddziela potężny Pacyfik. Toteż inwazja wojsk lądowych USA na wybrzeżu Chin czy inwazja wojsk chińskich na wybrzeżu USA wydaje się nieprawdopodobna. Jest zbyt ryzykowna strategicznie i logistycznie. Zarówno Chiny jak i USA mają problem z identyfikacją co mogłoby stać się celem kończącym taką wojnę. O ile dla Amerykanów walczących z Japonią okazała się to być Hiroszima i Nagasaki, o tyle dziś potencjalnie starliby się z mocarstwem nuklearnym przez co bezkarne miotanie broni atomowej prawdopodobnie nie wchodzi w grę i obie strony chcą uniknąć takiego poziomu eskalacji.

Przez to, że osiągnięcie zwycięstwa dla Amerykanów na 'froncie chińskim’ mogłoby być trudne nawet z perspektywy identyfikacji celów, USA mogą chcieć próbować wszystkich innych dostępnych metod by osłabić Chiny tak bardzo – by nie zdecydowały się podjąć rękawicy. Mowa tu m.in. o współpracy z Indiami oraz co istotne – wyciągnięciu Rosji z 'eurazjatyckiej koalicji’. Wydaje się jednak, że Amerykanie mogliby w tej kwestii zadziałąć wyłącznie doprowadzajac do zmiany władzy na Kremlu i w Pekinie co obecnie… wydaje się abstrakcją ponieważ oba reżimy cieszą się ogólnym uznaniem społeczeństwa. Wciąż scenariusz bez kinetycznego starcia istnieje i prawdopodobnym jego warunkiem jest potężne osłabienie gospodarcze Chin.

Co na to Bitcoin?

Los Bitcoina w obliczu wojny wydaje się być obecnie mglisty, kryptowaluta wciąż jest młoda i nie została dobrze poznana. Mimo wszystko krótkoterminowo Bitcoin w 2022 pokazał, że awersja do ryzyka nie sprzyja jego cenie. Wojna potencjalnie może skutkować potężnymi zakłoceniami w przepływach energii oraz surowców co potencjalnie mogłoby przelożyć się na lockdowny energetyczne, które mogłyby stanowić olbrzymi czynnik ryzyka dla cyfrowych aktywów oraz całej technologii blockchain.

Z drugiej strony na obecnym poziomie wyprzedania rynku (RSI wciąż bliskie All Time Low) ciężko oczekiwać kaskadowej wyprzedaży. Jako optymista twórca artykułu zostaje przy teorii, że wybuch wojny spowodowałby spadek cen Bitcoina poniżej poprzednich minimów jednak kolejna hossa pozostaje niemal 'nieunikniona’. 'Król kryptowalut’ konsolidowałby przez czas trwania konfliktu w stosunkowo wąskim przedziale cenowym, dopóki konflikt nie ustałby a na rynki ze zdwojoną siłą nie wróciły byki. Warto podkreślić, że poruszany tu konflikt w dorozumiany sposób nie oznacza konfrontacji jądrowej. A jaki Wy widzicie scenariusz za prawdopodobny?

Może Cię zainteresuje:

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Kryptowaluty bezpiecznie kupisz lub sprzedasz w sieci kantorów i bitomatów FlyingAtom
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.