Złoto na koniec miesiąca powraca na właściwe tory
Ostatni dzień października na rynku metali szlachetnych upływa stosunkowo spokojnie. Grudniowe kontrakty na złoto oscylują wokół poziomu 4021 dolarów za uncję, co oznacza symboliczny wzrost o kilka dolarów dolarów. Srebro z kolei nieznacznie oddaje pozycje, pozostając nadal poniżej 50 dolarów za uncję. To klasyczny obraz konsolidacji – rynek jakby wstrzymuje oddech po ostatnich tygodniach zwiększonej zmienności. Warto jednak przyjrzeć się temu, co kryje się za tą pozorną stagnacją. Bo choć same cyfry nie robią dziś wrażenia, kontekst geopolityczny i makroekonomiczny pozostaje niezwykle interesujący.
Chiny w centrum uwagi
Xi Jinping wybrał właśnie ciekawy moment na ostrzeżenie przed „przerwaniem łańcuchów dostaw”. Jego przemówienie na szczycie APEC w Gyeongju, tuż po spotkaniu z Trumpem, które przyniosło roczne zawieszenie broni w wojnie handlowej, brzmi jak subtelna, ale wyraźna sugestia. Chińskie przesłanie jest jasne – stabilność handlowa to klucz do globalnej równowagi. Problem w tym, że same Chiny borykają się z poważnymi trudnościami wewnętrznymi. Październikowy wskaźnik PMI dla przemysłu spadł do 49 punktów, co oznacza faktyczną kontrakcję sektora. To najdłuższa passa spadków od ponad dziewięciu lat. Nowe zamówienia kurczą się w tempie niewidzianym od 2023 roku. Dla kogoś, kto obserwuje rynki metali szlachetnych, te sygnały są szczególnie istotne – słabnące Chiny to mniejszy popyt przemysłowy na srebro, ale jednocześnie potencjalnie większy apetyt na bezpieczne przystanie w postaci złota.
Ameryka w impasie
Po drugiej stronie Pacyfiku sytuacja również daleka jest od stabilnej. Shutdown rządu federalnego trwa już niemal miesiąc, a Trump naciska na Republikanów w Senacie, by użyli opcji nuklearnej chodzi tu o obstrukcję parlamentarną. Choć dla przeciętnego Kowalskiego to abstrakcyjne procedury senackie, dla rynków to sygnał głębokiego politycznego podziału.
Rentowność dziesięcioletnich obligacji skarbowych USA wynosi obecnie 4,10%. To stosunkowo wysoki poziom, który zwykle działa na niekorzyść złota – w końcu po co trzymać metal, który nie przynosi odsetek, skoro można zarobić przeszło 4% rocznie praktycznie bez ryzyka? A jednak złoto trzyma się mocno powyżej czterech tysięcy dolarów za uncję.
Co to oznacza dla inwestorów?
Obecna sytuacja jest paradoksalna. Z jednej strony mamy relatywnie wysokie stopy procentowe, co teoretycznie powinno osłabiać złoto. Z drugiej – niepewność geopolityczna, osłabienie chińskiej gospodarki i przedłużający się amerykański kryzys polityczny tworzą środowisko, w którym inwestorzy szukają bezpiecznych przystani.
Dla tych, którzy rozważają dywersyfikację portfela, obecny moment może być interesujący. Ceny nie szaleją, konsolidacja trwa, ale fundamenty wskazują raczej na podtrzymanie długoterminowego trendu wzrostowego. Warto pamiętać, że fizyczne metale szlachetne – czy to w formie monet, czy sztabek – oferują coś, czego nie da papier wartościowy: namacalną ochronę kapitału niezależną od systemu bankowego. Jeśli myślicie o wejściu na ten rynek lub uzupełnieniu swoich zasobów, warto skorzystać z usług sprawdzonych dealerów, takich jak Sklep Szlachetne Inwestycje, którzy oferują transparentne ceny i fizyczne dostawy metali.
Co przyniosą najbliższe tygodnie?
Technicznie rzecz biorąc, grudniowe złoto potrzebuje przebicia poziomu 4100 dolarów, by kontynuować marsz w górę. Po drugiej stronie, zejście poniżej 3800 dolarów otworzyłoby drogę do głębszej korekty. Srebro z kolei walczy z oporem na poziomie 50 dolarów – magiczna bariera psychologiczna, której przebicie mogłoby wywołać falę nowych zakupów. Listopad będzie kluczowy. Czy zobaczymy rozstrzygnięcie w amerykańskiej polityce? Czy Chiny ogłoszą pakiet stymulacyjny, o który apelują ekonomiści? A może dolar, który dziś pozostaje stabilny, zacznie tracić na wartości? Każdy z tych scenariuszy może wpłynąć na metale szlachetne. Jedno jest pewne – spokój na wykresach to często cisza przed burzą. A historia pokazuje, że w czasach niepewności złoto i srebro zawsze znajdowały swoich kupców.
