Złoto bije historyczny rekord. Metale rozpedzą się po Bożym Narodzeniu?
Jeszcze w 2024 roku rozmowy o złocie ginęły w cieniu euforii wokół sztucznej inteligencji, akcji Big Techów i kolejnych fal wzrost.ów na kryptowalutach. Dziś sytuacja jest inna. Przebicie poziomu 4,5 tys. dolarów za uncję to kolejny rekord. Rynek zaczyna na nowo definiować rolę metali szlachetnych w systemie finansowym. Przyszły rok nie przyniesie w tym zakresie istotnych zmian, ponieważ Fed ma nadal obniżać stopy procentowe.
Powrót do lat 70.
Skala wzrostów w 2025 roku przywołuje wspomnienia z czasów, które wielu inwestorów zna już tylko z wykresów. Złoto notuje najlepszy rok od końca lat 70., srebro wręcz eksplodowało, a platyna i pallad nadrabiają lata zapomnienia. Dla doświadczonych traderów to deja vu, dla młodszych uczestników rynku pierwsza lekcja tego, jak wygląda prawdziwy surowcowy boom.
Na nowojorskich parkietach coraz częściej słychać, że złoto przestało być postrzegane wyłącznie jako towar. W portfelach instytucjonalnych zaczyna funkcjonować jak alternatywna waluta. Banki centralne skupują kruszec z konsekwencją, która przypomina czasy zimnej wojny, ETF-y znów przyciągają kapitał, a słabszy dolar i spadające realne stopy procentowe tylko wzmacniają ten trend. To zmiana mentalna, która jeszcze kilka lat temu wydawała się mało realna.
Srebro i przemysłowy głód metalu
Srebro w tym cyklu poszło krok dalej niż złoto. Ponad 150-procentowy wzrost to nie tylko efekt inwestycyjnej mody. Rynek zderzył się z bardzo realnymi ograniczeniami podaży, podczas gdy popyt przemysłowy, napędzany transformacją energetyczną i nowymi technologiami, rośnie szybciej, niż wielu zakładało. Metal, który przez lata był traktowany po macoszemu, nagle znalazł się w centrum agresywnej gry kapitału.
Nie sposób pominąć wpływu polityki pieniężnej. Oczekiwania wobec przyszłych decyzji Rezerwy Federalnej stały się jednym z kluczowych motorów wzrostów. Rynek coraz wyraźniej gra pod scenariusz łagodniejszego Fedu i końca epoki restrykcyjnych stóp procentowych. Perspektywa nowego przewodniczącego banku centralnego tylko podsyca spekulacje, a dla złota to środowisko niemal idealne.
Deglobalizacja i poszukiwanie neutralnej wartości
W tle tej hossy przewija się temat, który często umyka w codziennym szumie informacyjnym. Deglobalizacja. Narastające napięcia handlowe i geopolityczne, zwłaszcza między USA a Chinami, sprawiają, że inwestorzy coraz częściej szukają aktywów wolnych od ryzyka politycznego. Złoto i srebro wracają do łask jako neutralny nośnik wartości, niezależny od decyzji pojedynczych rządów czy banków centralnych.
Historia jednak uczy pokory. Nawet najbardziej zagorzali bycy przypominają, że rynek potrafi być bezlitosny, gdy ceny zbyt daleko odjadą od fundamentów. Wystarczy cofnąć się do przełomu lat 70. i 80., by zobaczyć, jak szybko euforia potrafiła ustąpić miejsca bolesnej korekcie. Wizja 5 tys. dolarów za uncję rozpala wyobraźnię, ale coraz częściej słychać też spokojne głosy przypominające o realizacji zysków.
Jedno jest pewne. Metale szlachetne stały się jednym z najbardziej konsekwentnych zwycięzców tego roku. W czasach, gdy klasyczny portfel 60/40 przestaje działać jak dawniej, a korelacje między aktywami zawodzą, złoto i jego „metalowi kuzyni” wracają do łask jako element strategiczny, a nie tylko emocjonalna polisa na czarną godzinę. I to być może najważniejsza zmiana, jaką dziś obserwujemy na rynkach.
