Zdążyć przed cłami: cztery statki wypełnione metalem ścigają się z czasem

Zdążyć przed cłami: cztery statki wypełnione metalem ścigają się z czasem

Nie tylko złoto i srebro regularnie przesuwa ostatnio granice górnych rekordów cenowych. Zjawisko to dotyczy również miedzi. Czerwony metal jest obecnie najdroższy od lat, zaś w liczbach bezwzględnych – nawet od dekad. Oczywiście w tym drugim przypadku należy uwzględnić, że dolar, w którym najczęściej podaje się wartość surowca, w latach 60 miał zupełnie inną wartość niż ten dzisiejszy. Niezależnie jednak od tego, fakt jest faktem – miedź jest rekordowo droga.

Przyczyny tych rekordów cenowych to oczywiście długotrwałe zjawiska, z których, jedynie pokrótce zarysowując, wymienić należy przede wszystkim stabilnie rosnący wzrost popytu na miedź ze strony wielu gałęzi współczesnego przemysłu, na czele z tym elektronicznym czy maszynowym. Jednocześnie ze wzrostem tym nie koresponduje dynamika zmiany podaży. Ta bynajmniej nie wzrasta w tym samym tempie – jeśli w ogóle wzrasta.

Istniejące kopalnie nie są w stanie (nawet gdyby chciały – co też nie jest przesądzone, biorąc pod uwagę fakt, że wzrosty cen przecież im się opłacają) dostarczać surowca tak szybko, jak szybko pojawia się na niego zapotrzebowanie na rynku. Co więcej, z czasem i w oczywisty sposób wyczerpują się znane obecnie najlepiej dostępne złoża tego metalu. Zmusza to do poszukiwań i eksploatacji złóż trudniej dostępnych – co jednak oczywiście wiąże się ze stosownie wyższymi kosztami.

Źródło: tradingeconomics.com

Krótko zatem, zapotrzebowanie na miedź jest coraz większe, tymczasem jego podaż – coraz bardziej ograniczona i kosztowna.

Miedź w morskim wyścigu

Już niedługo jednak w niektórych miejscach miedź jeszcze podrożeje. W dodatku skokowo i bardzo znacznie. Chodzi o rynek amerykański, gdzie od 1. sierpnia wchodzą w życie cła na import tego metalu do USA. Rzędu „drobnych” 50 procent. Celem Donalda Trumpa jest tu oczywiście danie impulsu do eksploatacji rodzimych złóż tego surowca. Dotąd bowiem dominującymi dostawcami dla tamtejszych producentów były podmioty wydobywcze z Chile i Kanady.

Mając to na względzie, na morzach świata doszło do ciekawej sytuacji – w której statki transportowe, które, jak się okazało, miały miedź w swoich ładowniach, ścigają się z czasem, by dostarczyć zapas tego metalu do USA – zanim skokowo podrożeje. Zidentyfikowano przynajmniej cztery takie jednostki. Masowiec Kiating miał pierwotnie płynąć z Townsville w Australii do Nowego Orleanu. Na wieść o nałożeniu ceł zmienił jednak destynację na Hawaje – ścinając 20 dni podróży.

Z kolei trzy jednostki transportujące miedź z Chile usiłują dopędzić do granicy amerykańskiej od południa. Transportowiec Louise Auerbach, zmierzający do Tampy na Florydzie, właśnie minąć miał kolumbijski port Buenaventura. Statek BBC Norway ma właśnie przepływać przez Kanał Panamski. Najdalej ma BBC Campana, wciąż zakotwiczona u północnych wybrzeży Chile. Ma na dotarcie niecały tydzień, co (doliczając bezwładność administracyjną służb celnych) jest bardzo krótkim terminem.

Mimo to, perspektywa nagłego i ogromnego zysku skłania do udziału w tym surowcowym wyścigu. W odróżnieniu od normalnych sytuacji, w których używa się tego pojęcia, w tym przypadku całkiem dosłownym.

Jesteś zainteresowany zakupem srebra lub złota inwestycyjnego? Sprawdź ofertę FlyingAtom.Gold!
Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!