Robert Kiyosaki: 'Tak zainwestowałbym każde 100 USD’. Co wybrałby guru?

Robert Kiyosaki: 'Tak zainwestowałbym każde 100 USD’. Co wybrałby guru?

Robert Kiyosaki jest znany z bezkompromisowego podejścia do finansów osobistych. Teraz mówi o srebrze. Autor „Bogatego ojca, biednego ojca” od lat ostrzega przed iluzją papierowych pieniędzy i wieszczy moment, w którym metale szlachetne pokażą swoją prawdziwą siłę. Srebro, latami przytrzymywane sztucznie w ryzach spekulacyjnego rynku, wreszcie doświadczyło prawdziwej eksplozji, rosnąc do poziomów niewidzianych od 2011 roku.

Kiyosaki nie kryje, że gdyby miał zaledwie 100 dolarów, natychmiast wymieniłby je nie na Bitcoina, złoto … Ale właśnie na srebrne monety. To nie tylko kwestia emocji czy osobistej strategii – to przekonanie, że fundamenty rynkowe nie dają się już dłużej oszukiwać. „We wrześniu 2025 roku srebro wystrzeli” – mówi, prognozując, że ten skromny banknot w ciągu roku może zamienić się w pięciokrotną wartość.

Mocne słowa? Owszem. Ale trzeba przyznać – srebro zawsze było metalem niedocenianym, a jednocześnie najbardziej podatnym na gwałtowne, spektakularne wzrosty.

Złoto w centrum uwagi, srebro na zapleczu

Obecnie to złoto skupia uwagę mediów i inwestorów. We wrześniu do funduszy ETF opartych na złocie popłynęło rekordowe 10,5 miliarda dolarów, a całkowite tegoroczne napływy przekroczyły już 50 miliardów. To sygnał, że rynek łamie się niepewnością wokół amerykańskiej gospodarki, słabnącym rynkiem pracy i perspektywą kolejnych cięć stóp przez Fed. Kapitał szuka bezpiecznej przystani.

W tym cieniu srebro rośnie po cichu. Notowania tego metalu wspięły się ostatnio w okolice 45 dolarów za uncję, ale to wciąż wartość daleka od potencjału, który dostrzegają jego zwolennicy. Srebro nie ma takiej narracji „królewskiego skarbca” jak złoto, ale oferuje użyteczność przemysłową. Od elektroniki po panele fotowoltaiczne, zapotrzebowanie na ten metal rośnie, a podaż – delikatnie mówiąc – nie nadąża.

Srebro kontra system

Kiyosaki twierdzi, że rynek srebra był manipulowany przez lata, co zresztą nie jest tezą nową. Historia tego metalu to pasmo sztucznie kreowanych limitów i interwencji, które hamowały naturalny wzrost cen. Ale jak długo można zatrzymywać sprężynę w napięciu? W pewnym momencie musi nastąpić wybicie. I właśnie ten moment – według niego – nadchodzi jesienią.

Jeśli prognoza okaże się trafna, srebro stanie się nie tylko inwestycją, ale i symbolem buntu przeciwko systemowi finansowemu, który opiera się na zadłużeniu i drukowaniu pieniądza.

Strategiczny punkt widzenia

Czy warto dziś postawić na srebro? Odpowiedź nie jest prosta. Z jednej strony, złoto i platyna już odnotowały potężne wzrosty – platyna po raz pierwszy od dekady przebiła 1500 dolarów za uncję, napędzana deficytem podaży. Z drugiej strony, srebro wciąż wydaje się tanie w relacji do złota. Historyczny stosunek cen (gold-to-silver ratio) sugeruje, że srebro jest poważnie niedowartościowane.

Inwestor, który dziś zainwestuje 100 dolarów w srebro, może albo narzekać za rok, że „przegapił hossę”, albo z satysfakcją wspominać, że wsłuchał się w rady, które na pierwszy rzut oka brzmiały jak przesadny entuzjazm.

Jedno jest pewne: srebro wraca na scenę, i to w momencie, gdy świat szuka nowej osi stabilności. Może się okazać, że właśnie ten „biedniejszy kuzyn złota” stanie się największym zwycięzcą kryzysowej dekady.

Jesteś zainteresowany zakupem srebra lub złota inwestycyjnego? Sprawdź ofertę FlyingAtom.Gold!
Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.