Rafinerie odrzucają celne ultimatum. Szwajcarskie złoto nie chce przeprowadzki do USA
fot. Stefan Wermuth

Rafinerie odrzucają celne ultimatum. Szwajcarskie złoto nie chce przeprowadzki do USA

Organizacje zrzeszające szwajcarską branżę kruszców odrzuciły pomysł poświęcenia ich operacji „w ofierze” amerykańskim cłom – poprzez przeniesienie ich, tak jak to chciał wymusić Donald Trump, w granice USA. Miałyby tam trafić zakłady rafinujące i dostarczające złoto w sztabkach na światowe giełdy. Propozycja taka pojawiła się w tamtejszej debacie publicznej w związku z dyskusją na temat sposobów zażegnania gróźb dla szwajcarskiej ekonomii.

Sposobów takich szuka zwłaszcza Rada Federalna (tj. rząd) Konfederacji Szwajcarskiej, po tym, jak ten alpejski kraj został przez władze USA obciążony retorsyjnymi, sprowadzającymi się wręcz do handlowego embarga cłami rzędu 39%. Najwyższymi ze wszystkich krajów rozwiniętych na świecie. I choć dla wielu akt ten – nie tylko bezprecedensowy, ale też stanowiący wręcz zdradę we wzajemnych stosunkach – domaga się raczej gospodarczego odwetu, to rząd Helwecji musi też myśleć o możliwych remediach.

Ominąć celną gilotynę

Dla gospodarki Szwajcarii cła te rysują oczywiście czarną wizję, choć – najpewniej wbrew zamierzeniom autorów amerykańskiej polityki celnej – nie aż tak tragiczną, jak mogłoby się wydawać. Rzecz bowiem w tym, że szwajcarski eksport do USA jest specyficzny. To głównie złoto, leki, zegarki oraz wyroby zaawansowanego przemysłu precyzyjnego. Słowem, produkty, które względnie łatwo „rebrandingować” jako pochodzące z innego kraju, choćby poprzez przepakowanie ich w krajach UE.

Koncepcja jednego z tych remediów, która zaistniała w debacie publicznej, wskazuje właśnie na branżę metali szlachetnych. Nieprzypadkowo. To właśnie bowiem ona i złoto dostarczane przez nią dotąd bez żadnych obiekcji stoją za „celnym Pearl Harbour”, które zgotowała Szwajcarii amerykańska administracja – choć nie z winy szwajcarskich rafinerii, a wręcz z powodu kardynalnie błędnego odczytania wskaźników przez lokatorów (czy też jednego konkretnego lokatora) Białego Domu.

Złoto jako odważnik na szali

Jedno z tych remediów wskazuje właśnie na branżę kruszców. Szwajcarskie rafinerie pośredniczyły – przetapiając złoto używane w Londynie, w formie sztabek 400-gramowych, na wymagane w USA sztabki 100- lub 1000-gramowe – w ogromnym szale cenowym na złoto w USA w pierwszych miesiącach tego roku. Szwajcarzy wysyłkę do USA tylko obsługiwali – ale sposób księgowania tego złota sprawił, że Amerykanie uznali je całe za rodzimy szwajcarski eksport. I wliczyli do bilansu handlowego.

Efektem był radykalnie niemiarodajny wskaźnik tego bilansu – który z kolei wywołał gniew i decyzje celne Trumpa. Pomysły wysuwane w Szwajcarii sugerują zatem, aby przenieść zakłady pośredniczące w tej wysyłce do Stanów Zjednoczonych. Wówczas bowiem cała, rzekomo gigantyczna nadwyżka Helwetów we wzajemnym handlu zniknie. Same rafinerie jednak się na to nie godzą. Jak wskazują, bezużyteczne byłoby tworzenie konkurencyjnego przemysłu obsługi światowego obiegu kruszcu w USA.

Same zaś na stałe przenosić się do Ameryki – i rezygnować z dotychczasowej pozycji Szwajcarii na rynku obejmującym złoto i kosztowności – nie zamierzają tym bardziej.

Jesteś zainteresowany zakupem srebra lub złota inwestycyjnego? Sprawdź ofertę FlyingAtom.Gold!
Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.