Pozew: Air Canada dopuściły do kradzieży setek kilogramów złota przez tajemniczą postać
Brink’s, amerykańska firma ochroniarska, logistyczna i konwojowa, złożyła w kanadyjskim sądzie federalnym w Toronto pozew przeciw liniom Air Canada. Powód? Linie dopuściły, by złoto oraz gotówkę, powierzone im na czas lotniczego transportu, zajumała przypadkowa (?) osoba. Osoba, która jednak, wiele na to wskazuje, dobrze wiedziała co robi.
Firma Brink’s w powszechnej świadomości w USA kojarzy się przede wszystkim obrazem swoich opancerzonych samochodów, w których w towarzystwie ochrony transportowane są pieniądze oraz kosztowności. Do takiego właśnie zadania w kwietniu tego roku wynajęły ją Valcambi SA, szwajcarska rafineria złota, oraz również szwajcarski oddział Raiffeisen Banku.
Zobacz też: Tajwan: śledztwo w sprawie firm kolaborujących technologicznie z ChRL
Wypadki, co zdarzają się po drodze
Ładunek – 400 kg złota oraz 1,9 miliona dolarów w gotówce – miał być przetransportowany z Zürichu do Toronto. Odbiorcą tego pierwszego miał być Toronto-Dominion Bank, natomiast tej drugiej – The Vancouver Bullion & Currency Exchange.
Do przeprowadzenia operacji miały posłużyć oczywiście pancerne samochody firmy. Niewielkim problemem był tylko Atlantyk po drodze, wymuszający pokonanie środkowego etapu transportu drogą morską lub (co sensowniejsze) lotniczą.
To zadanie z kolei Brink’s podzlecił kanadyjskiemu państwowemu przewoźnikowi, Air Canada. I wszystko udało się z powodzeniem wykonać – a cenny ładunek trafił za Ocean – aż do momentu, gdy przyszło do jego odebrania.
Zobacz też: Chainalysis tnie etaty, czyli zwolnienia u krypto-konfidenta. Jaka szkoda…
Tu są moje, ekhm, dokumenty
Okazało się bowiem, że – niespodzianka – kosztowności po prostu zabrano z magazynu w pobliżu lotniska, gdzie je przechowywano. Jak wynika ze śledztwa prowadzonego przez kanadyjską policję, niedługo po przybyciu ładunku zjawił się jakiś tajemniczy jegomość.
Rzeczony okazał obsłudze podrobione dokumenty, dotyczące zresztą zupełnie innego ładunku (których jednak nikt nie sprawdzał). Następnie, jak gdyby nigdy nic, załadował cargo (zresztą oznaczone jako „GOLDBARS” – co tu nie mówić, opsec pierwsza klasa…) i ulotnił się – jak sen, nomen omen, złoty.
Ani policja, ani nikt inny nie ma póki co pojęcia, kim mógł być ów dżentelmen, choć bez wątpienia musiał on wiedzieć, gdzie się zjawić, kiedy, i jak powinny wyglądać tzw. lipne papiery, by nie wzbudzić niczyjego zainteresowania.
Zobacz też: Irak chce zakazać wypłat i transakcji w dolarach. Szczegóły restrykcji – gwarantują posiadaczom straty
Płaćcie za bałagan u siebie!
I ten właśnie brak zainteresowania podnosi Brink’s we wniosku procesowym, który własnie wpłynął. Zdaniem firmy, Air Canada nie zadały sobie trudu, aby wystarczająco (ani w ogóle jakkolwiek) chronić ładunek przed dostępem osób trzecich.
Jak piszą adwokaci konwojenta: „nie zostały zastosowane żadne protokoły ani rozwiązania [z zakresu] bezpieczeństwa, aby monitorować, blokować lub w inny sposób regulować dostęp niezidentyfikowanych osób do obiektu”.
Brink’s domaga się od przewoźnika lotniczego zwrotu skradzionej gotówki oraz równowartości złota, tj. odpowiednio 1,9 miliona dolarów oraz 13.6 miliona franków szwajcarskich. Air Canada, podobnie jak nadawcy i (planowani) odbiorcy cennego ładunku, nie skomentowali sprawy.
Może Cię zainteresować: