Państwowy monopol na dystrybucję złota (w końcu) do likwidacji. Zdroworozsądkowy przełom na absurdalnym rynku
Wietnam zniesie obowiązujący tam ścisły monopol państwa i jego agend na handel złotem. Na ten oficjalny handel złotem, rzecz jasna – ten czarnorynkowy bowiem tradycyjnie ignorował wszelkie opinie rządzących tym krajem komunistów. I mimo zapiekłych starań władz (a może po części dzięki nim) nie udawało się go zdusić.
Złoto stanowi w Wietnamie tradycyjną, uświęconą zwyczajami formę oszczędności. Jest to także jedna z najpopularniejszych form z przyczyn praktycznych – nie bez związku z tym faktem, że metal ten pozostaje niewrażliwy na inflację, psucie pieniądza przez państwo czy próby jego śledzenia. Dokładnie te cechy sprawiały jednak, że wietnamskie władze odnosiły się do niego w najlepszym wyrazie ze z trudem skrywaną niechęcią. W najgorszym zaś – z jawną wrogością i pełną paletą totalitarnych represji.
O czym bowiem nie należy zapominać, Wietnam – czy też, oficjalnie, Socjalistyczna Republika Wietnamu – to w dalszym ciągu państwo autorytarno-totalitarne z komunizmem jako ideologią panującą. Czasem łatwo o tym zapomnieć, patrząc na sąsiednie Chiny. Które, mimo że także autorytarne, poza warstwą formalno-deklaratywną nie mają już wiele wspólnego z socjalistyczną gospodarką. Tymczasem Wietnam i owszem, ma, zaś ideologię marksistowską wciąż traktuje się tam dalece poważniej niż u sąsiada.
W efekcie od dłuższego czasu w polityce tamtejszej monopartii komunistycznej obowiązywała niepisana zasada „jeśli czegoś nie da się kontrolować – należy tego zakazać”. Tak też było ze złotem. Ponad dekadę temu Wietnam przeżywał falę makroekonomicznych wstrząsów oraz nasilonej inflacji. Mieszkańcy tego kraju, pragnąc ochronić swoje oszczędności przed zatraceniem przez nie ich wartości, poczęli masowo skupować dostępne na rynku złoto.
Wietnam na ścieżce postępu i socjalizmu
To z kolei wywołało złość władz. Ostatecznie nie po to przerzucały one na społeczeństwo – poprzez podatek inflacyjny – koszty swojej polityki, żeby to społeczeństwo uchylało się od ponoszenia tych kosztów. Rząd wydał zatem dekret 24/2012/ND-CP, oficjalnie po to, by „ustabilizować” rynek złota (co było o tyle humorystyczne, że właśnie rynek złota, w odróżnieniu od ekonomii całego kraju, stabilizacji nie potrzebował). W dekrecie tym ustanawiał zaś całkowity monopol władz na handel tym metalem.
Monopol – i to ze śrubą ciaśniej dokręconą, niż można by się było tego spodziewać na pierwszy rzut oka. Jedynym w całym kraju (!) podmiotem uprawnionym do importu złota był Państwowy Bank Wietnamu (SBV), czyli tamtejszy bank centralny. Jedynym podmiotem, który detalicznie handlował złotem, została z kolei państwowa Saigon Jewelry Company (SJC). Przedsiębiorcy czy zakłady, które potrzebowały złota ze względów technologicznych, musiały każdorazowo zabiegać o uznaniową zgodę SBV.
W efekcie, jak się należy domyślać, rozkwitł czarny rynek złota, przemycanego przez granicę z innych krajów. Długie, pokryte lasem równikowym granice kraju znakomicie ów przemyt ułatwiają. Złoto, którego zasobów Wietnam nie jest zupełnie pozbawiony, wydobywano także na czarno w granicach kraju. Notabene „nielegalni” (choć często szukający na własnej ziemi) wydobywcy byli tutaj daleko przed państwem, które dopiero w tym roku poczęło na duża skalę prowadzić poszukiwania złóż tego kruszcu.
Odwilż w czerwonej dżungli?
Stan taki utrzymywał się mimo oczywistych głosów krytyki, i to nawet wewnątrz partii. Wreszcie – choć w sposób, jak na Wietnam, niemal zaskakujący – doszło do przełomu. Może nie ekonomicznego, ale z pewnością mentalnego, i zwłaszcza biorąc pod uwagę mentalność wietnamskich komunistów. Sekretarz generalny partii, To Lam (czyli niekoronowany władca kraju), na posiedzeniu Centralnego Komitetu Polityki i Strategii, wydał polecenie zniesienia monopolu w dziedzinie złota.
„Odejście od myślenia administracyjnego na rzecz zdyscyplinowanego sposobu myślenia opartego na rynku, od 'zacieśniania w celu [większej] kontroli’ do 'otwierania na rzecz [lepszego] zarządzania’ (…) Rynek złota musi działać zgodnie z zasadami rynkowymi pod kierownictwem państwa, unikając sztywnej ingerencji, która ogranicza jego funkcję i potencjał. Należy zapewnić poszanowania praw własności, swobody działalności gospodarczej i przejrzystości zarówno dla obywateli, jak i przedsiębiorstw.” – stwierdził sekretarz.
Brzmi to, być może, jako dość generyczne stanowisko, które mógłby wygłosić losowy socjaldemokrata z Europy. Ale jak na Wietnam to wręcz kopernikański przewrót. Bez wątpienia trudny w odbiorze dla licznych towarzyszy z Komitetu. I z partii jako całości także.
