Państwo chce identyfikować nabywców złota. Wstęp do grabieży prywatnych zasobów?
„Rejestracja nieuchronnie prowadzi do konfiskaty” — mawia się za wielką kałużą. I nie bez przyczyny. Po co bowiem państwo chciałoby wiedzieć, kto dokładnie kupił sobie złoto i trzyma je w domu? Szczególnie boleśnie trafna obserwacja ta może być w przypadku państwa i bez tego słynącego z arogancji wobec swoich obywateli, pogardy wobec ich praw i własności, i esencjonalnie traktującego ich jako swoją własność. A za takie niebezpodstawnie uchodzą dzisiaj totalitarne, „czerwone” Chiny.
Nie jest niczym nowym to, że państwa i tworzący je aparat administracyjny nie lubi, gdy obywatele lokują swoje oszczędności w złoto. Nie tylko wyrażają w ten sposób jawny brak zaufania do papierowych świstków, które państwa siłą wymuszają, by traktować jako pełnowartościowy pieniądz — a przecież właśnie owo „zaufanie”, niezależnie jak bardzo fikcyjne, stanowi w dzisiejszej epoce najczęstszą legitymację władzy, na którą powołują się państwa określające się jako demokratyczne.
Na tym jednak nie koniec. Inwestując w złoto, osoby prywatne uniemożliwiają także „swojemu” państwu powolne (a czasem i szybkie) łupienie swych oszczędności za pomocą podatku inflacyjnego, nakładanego w formie tępego drukowania przez państwowe mennice kolejnych stosów pieniędzy bez pokrycia. Nie dawać się okradać? Nam, państwu…? Z punktu widzenia tego ostatniego — a priori uważającego prywatne zasoby swych mieszkańców za swoje — toż to nie tylko bezczelność, ale też „strata” finansowa.
Państwo chce twojego dobra (na własność)
Nie dziwi zatem, że państwa, które z uwagi na realia polityczne i ustrojowe nie muszą w większym stopniu przejmować się pozorami szacunku wobec własności prywatnej, reagują na tę bezczelność. Jeśli zatem obywatele chcą urwać się z finansowego matrixa oficjalnej waluty fiat, należy ich doń z powrotem zapędzić. W podstawowy znany sobie sposób — batem, przymusem i kontrolą. Niegdyś w tej formie bat występował dosłownie, obecnie jego rolę pełnią 'regulacje administracyjne’.
Tak też postąpiły właśnie Chiny. W kraju tym metale szlachetne — nie tylko złoto, ale też srebro (historycznie to ostatnie było tam podstawowym kruszcem) — cieszą się nieustającą, ogromną popularnością. Chińskim władzom, które same kupują ogromne ilości złota do swoich skarbców, nie jest to w smak. Już uprzednio tamtejszy rząd „dobrotliwie” radził obywatelom, by trzymali swoje oszczędności w juanach, a nie w kruszcu — którego państwo, w odróżnieniu od juana, nie może sobie dodrukować.
Chińczycy jednak, jak się zdaje, z dobrotliwej porady nie skorzystali. Skoro nie chcą po dobroci — będzie pod przymusem. Jak ogłosił Ludowy Bank Chin (PBoC), od przyszłego miesiąca „wzmocnione” będzie nadzór regulacyjny nad rynkiem kruszców oraz kamieni szlachetnych. Pretekstem jak zawsze jest „zapobieganie praniu brudnych pieniędzy” z ich udziałem, do czego ma niechybnie dochodzić przez sam fakt, że państwo nie wie, kto je posiada (i w związku z tym nie jest w stanie siłą ich zagrabić).
Ciaśniej śrubę, jeszcze ciaśniej
W myśl wprowadzanych przepisów, od 1. sierpnia wszystkie podmioty na tym rynku o wolumenie dziennej sprzedaży przekraczającym 100 tys. juanów (niecałe 14 tys. dolarów) będą musieli raportować cały szereg informacji o prowadzonych przez siebie transakcjach. W szczególności, i co zapewne najgorsze dla milionów Chińczyków, będą oni także musieli zbierać informacje osobiste nabywców kruszców i przechowywać je przez co najmniej 10 lat.
Pośród tamtejszych, związanych z władzą analityków (innych oczywiście nie ma, chyba że za granicą) nawet nie ukrywa się, o co chodzi. Analitycy ci lamentowali, że Chińczycy kupują kruszce za gotówkę, że nie trzymają ich w bankach, lecz w domach, i że nabywają je wtedy, kiedy mają ochotę — a nie wtedy, gdy rząd uzna to za właściwe. A wszystko to, o zgrozo, zapewnia prywatnym nabywcom „potencjał anonimowości”, i w dodatku utrudnia państwowe manipulowanie ceną kruszcu. W końcu nie po to władze emitują juany, żeby komuś się zachciewało złota.
Dla odpowiednio powiązanych, ustosunkowanych, członków Partii etc. zawsze pozostają konta offshore. Reszta — marsz z powrotem do monetarnego kieratu…
