Komuniści osiągnęli cel? Ludzie zmieniają stosunek do złota. Gdzie?
Wczoraj, 1 sierpnia, Chiny wprowadziły w życie nowe, kagańcowe przepisy. Narzucają one przymus zbierania danych osobowych osób, które kupowałyby złoto – powyżej wcale niezbyt wysokiego progu 100 tys. juanów (ok. 14 tys. dolarów). Nowe prawo to niemal czystej formy kontrolny zamordyzm w stosunku do nabywców – i fakt, że w licznych innych państwach, w tym również tych mieniących się liberalnymi demokracjami, bywa pod tym względem równie źle, bynajmniej tego faktu nie umniejsza.
Ciężko przy tym nawet określić nowy chiński reżim prawny jakoś inaczej. Pomimo bowiem propagandowej bufonady władz oraz spolegliwych wobec nich ekspertów, próbujących tyleż głośno, co dwulicowo wmówić publice, że to „dla jej bezpieczeństwa”, cel zmian jest oczywisty. Mają one na celu zdusić możliwość anonimowego, niekontrolowanego przez władze nabywania złota. Czyli aktywa w ostatnich latach i miesiącach rekordowo tam popularnego
Chiny, zarówno jeśli chodzi o popyt prywatny, jak i państwowy, są bowiem największym rynkiem królewskiego metalu na świecie. Oczywiście chińskim komunistom w żadnej mierze nie przeszkadza ten drugi popyt. I owszem, przeszkadza im natomiast ten drugi. Władze wyrażały już rozdrażnienie faktem, że mieszkańcy Chin masowo kupują trudne do skonfiskowania i niemożliwe do zdewaluowania złoto – podczas gdy natrętnie stręczony im cyfrowy juan jest przez Chińczyków traktowany z dystansem.
Skoro obywatele nie chcą totalitarnej kontroli swych finansów po dobroci – tj. nie przejawiają chęci gromadzenia swoich oszczędności w cyfrowym juanie – to dostaną totalitarną kontrolę przymusowo. Czyli właśnie przymus identyfikacji nabywców złota. Co oczywiste, wydaje się logiczne, że początkowy próg 100 tys. juanów będzie „korygowany” w miarę zaciskania kontrolnego pasa. Co równie oczywiste, istnieje w zasadzie jeden cel, któremu taka rejestracja mogłaby służyć – zalegalizowany rabunek, alias konfiskata złota.
Chiny w giełdowych wykresach
Chińczycy en masse nie są jednak głupi – i wiele wskazuje, że zdają sobie z tego sprawę. W dodatku – w wyniku wyjątkowo krwawych i drastycznych doświadczeń historii, której Chiny doświadczyły w XX wieku – są oni też głęboko ostrożni. Dopiero być może w tym kontekście należy spojrzeć na dane ilustrujące dynamikę rynku kruszców w Chinach w ciągu ostatniego tygodnia czy dwóch. Dane ciekawe, choć także w pewien sposób niejednoznaczne.
Z jednej strony, w przeciągu lipca chińscy inwestorzy kapitałowi wycofali rekordową kwotę z giełdowych funduszy ETF opartych na złocie. Cztery największe takie fundusze, jakie mają Chiny, odnotowały odpływy środków rzędu ok. 3,2 miliarda juanów (niecałe 450 milionów dolarów). Według miejscowych analityków, inwestorzy korzystają z fali rekordowych cen kruszcu, aby zrealizować zyski – następnie inwestowane w korzystniej kupowanych akcjach chińskich przedsiębiorstw.
Z drugiej strony, w ciągu ostatnich miesięcy, od marca-kwietnia tego roku można było obserwować rekordowe zainteresowanie złotem ze strony nabywców detalicznych. Kupowano nie tylko fizyczne złoto. Także wspomniane fundusze ETF, teraz odnotowujące duże odpływy, od wiosny w szybkim tempie chłonęły środki inwestorów. Te sprzeczne tendencje sugerują dwa zjawiska – które, skądinąd, wzajemnie się nie wykluczają.
Byle nie oddać czerwonym zawłaszczycielom
Pierwszy wniosek to ten, że wielu chińskich konsumentów musiało spodziewać się kolejnego dokręcenia śruby ze strony głodnych totalitarnej kontroli władz (a tendencja ta nasila się już od początku rządów Xi Jinpinga). Mając to na względzie, zawczasu kupili fizyczne złoto – z tego „papierowego” korzystali zaś, póki była ku temu sposobność. Teraz jednak, z winy nowego reżimu prawnego, ta sposobność nie tyle się kończy, co raptownie traci na atrakcyjności.
Druga możliwa konkluzja sugeruje, że tak majętni inwestorzy – a tych Chiny mają przecież ogromną rzeszę – jak i miliony drobnych ciułaczy szukają nowego środka do zabezpieczenia swych oszczędności przed inflacją. I przed aroganckimi zapędami fiskalnymi władz, które mienie swoich obywateli uważają za swoje własne. Możliwy jest tutaj zarówno wzrost popularności innych, lżej regulowanych aktywów (srebro, platyna) jak i odpływ nawet niewielkich kapitałów do Hongkongu lub w ogóle na konta offshore’owe.
Chińskie państwo chciało zacieśnić swoją władzę nad oszczędnościami Chińczyków. Bardzo możliwe, że zamiast zacieśnić, straci ją zupełnie. Oczywiście przy sporym koszcie dla samych Chińczyków – po co jednak oszczędzać tylko po to, by oszczędności te wzięła sobie władza…?
