Indie: złote obligacje przyczyną monumentalnej „wtopy” finansowej rządu
Indie wykorzystają potencjał swojego ogromnego rynku złota, by zapewnić sobie dopływ taniego kredytu. Taki pomysł narodził się w głowach urzędników tamtejszego rządu ponad dekadę temu. Pomysł się udał – tylko że nie do końca. Z powodzeniem udało się pożyczyć pieniądze. Jak się jednak okazuje, bynajmniej nie wyszło to tanio, a nawet wprost przeciwnie.
Jak do tego doszło? Lat temu kilka (bo już w 2015 roku) indyjskie władze uruchomiły program obligacji skarbowych. W założeniu, miały one oferować inwestorom niezrównaną pewność – a w każdym razie większą, niż tylko obietnica zysku gwarantowana przez indyjskie państwo. Oparto je bowiem na złocie i jego wartości, którego, jak się rzekło, miałoby nie zabraknąć.
Indie mają bowiem ogromny, drugi największy na świecie rynek kruszcu – zaraz po Chinach. Co więcej, w jaskrawym kontraście do Chin, zasadniczym źródłem popytu na złoto w Indiach wcale nie jest państwo. Złoto to tradycyjna, najbardziej pewna i uświęcona tradycją forma oszczędności dla setek milionów prostych mieszkańców subkontynentu.
Indie lubią złoto…
Co więcej, zgodnie z indyjskimi zwyczajami złoto odgrywa tam niemałą rolę kultową i społeczną. Jest, przykładowo, niezbędnym składnikiem niektórych uroczystości życiowych, zaś złota biżuteria uchodzi za niezbędne wiano indyjskich kobiet (w stopniu niewiele mniejszym co, przykładowo, sztylet kirpan w przypadku Sikhów). Słowem – Indie i ich mieszkańcy posiadają mnóstwo złota.
Ta pewność miała pozwolić pożyczać środki na warunkach znacznie korzystniejszych, niż wynikałoby to z ocen wiarygodności kredytowej, jakie zbierają Indie. I w istocie, chętnych na złote obligacje na rynku nie zabrakło. Najczęściej emitentem tzw. papierowego złota, czyli różnego rodzaju kontraktów terminowych, opcji czy obligacji są podmioty rynkowe. Tutaj zaś dochodziła jeszcze gwarancja państwowa.
Niestety, cała kalkulacja indyjskich władz w 2015 r. opierała się na obserwacji dotychczasowych cen kruszcu. Wówczas ceny złota były właśnie w głębokim dołku, od początku dekady notując straty. Niedługo jednak po emisji złotych obligacji trend się odwrócił. Od połowy wspomnianej dekady wartość złota poczęła rosnąć – i to jak…
…ale nie do końca z wzajemnością
Jak wiadomo, w ostatnich miesiącach złoto kilkukrotnie osiągnęło najwyższą w swojej współczesnej historii wartość. Na początku 2025 roku jego cena przekraczała 3 tys. dolarów za uncję. W ten sposób była więcej niż dwukrotnie wyższa niż w 2015 r., w momencie emisji obligacji. Dla inwestorów oznacza to wspaniałe zyski i cudowny nastrój.
Dla indyjskiego państwa – tak jakby mniej… Indie będą bowiem musiały te obligacje spłacić wedle aktualnych, i długoterminowo wciąż rosnących cen kruszcu. Zapłacą i tak podatnicy. Jednak tym razem – na warunkach być może nawet gorszych niż w przypadku kredytów, które władze zaciągały pod zastaw złota w poprzednich dekadach.
To, skądinąd, nie koniec „osiągnięć” finansowych indyjskiego rządu ze złotem w roli głównej. Zaledwie niedawno udało im się raptownie podwyższyć koszty kredytowania, które ponoszą Indie. W ten mianowicie sposób, że urzędnicy się pomylili, rachując wolumen importu złota. I do oficjalnego obiegu trafiły dane, które rzucały cień na indyjską gospodarkę.