Gorączka złota w warunkach krwawej wojny domowej – ale łzawe relacje martwią się o „szkody dla środowiska”

Gorączka złota w warunkach krwawej wojny domowej – ale łzawe relacje martwią się o „szkody dla środowiska”

Birma, oficjalnie zwąca się teraz Mjanmą, znajduje się w stanie wojny domowej. Nie jest to w przypadku tego kraju nic nowego – szczególnie biorąc pod uwagę, że jest on pogrążony w wojnie domowej w praktyce od początku swego współczesnego istnienia. Swoją niepodległość od dawnego, brytyjskiego Cesarstwa Indii Birma uzyskała w 1948 roku, i od tego czasu wielostronne walki trwają tam w zasadzie ciągle. Jedynie niekiedy przerywane okazjonalnymi, kruchymi rozejmami.

Birma na kartach dziejów współczesnych

Oficjalne władze centralne kraju tworzy obecnie junta wojskowa, pod przewodnictwem gen. Min Aung Hlainga. To skądinąd też nihil novi – wojskowe reżimy, obejmujące swoją władzę w wyniku zamachów stanu, rządziły tam od uzyskania niepodległości przez ponad pięć dekad. Dla odmiany, stan rządów cywilnych (o takich wolnościowych czy demokratycznych nawet nie wspominając) miał raczej charakter wypadku przy pracy. Szybko zresztą „naprawianego” w drodze kolejnego puczu.

Na przestrzeni ubiegłego roku juncie nie wiodło się najlepiej. Do rebelianckich armii wystawianych przez plemiona Karenów, Kaczinów czy Arakanów, od dekad walczących z birmańskim rządem z powodów ekonomicznych i religijnych, a także ogromnego sektora lokalnych grup zbrojnych i przestępczych i warlordów – doskonale prosperujących w warunkach chaosu, którym objęta jest Birma – dołączyła jeszcze „natywna” birmańska partyzantka demokratyczna, walcząca z reżimem z powodów politycznych.

W efekcie osłabienia sił rządowych rebelianci poczynili istotne postępy terytorialne. Na tyle istotne, że przypuszczalnie ponad połowa kraju znajduje się poza kontrolą oficjalnych władz, zaś strefa aktywnych działań wojennych zaczyna się niemal od razu po wyjeździe ze stolicy. Junta, w sposób typowy dla takich sytuacji, zareagowała zwiększeniem agresywności działań (m.in. bombardowaniem przypadkowych celów czy powierzchniowym ostrzałem artyleryjskim) oraz nasileniem represji policyjnych.

Złoto na wagę życia

Mając przed oczami taki obraz tego kraju, można by się spodziewać, że rzeczą, której Birma najpilniej potrzebuje, jest spokój, stabilność i elementarne poszanowanie dla jej mieszkańców. Z tym większym zaskoczeniem przeczytać można alarmistyczne doniesienia o tym, jakim to palącym problemem jest fakt, że w Birmie cierpią przyroda, środowisko i ekosystem rzeczny. Cierpią zaś w wyniku ogromne nasilonej eksploatacji złota – zajęcia w miarę nasilenia wojny, coraz bardziej tam powszechnego.

Jak donoszą niektóre zatroskane reportaże i raporty, rzeki w stanie Shan (wschodnia Birma, górzysta i pokryta lasami) zatrute są roztworem cyjanku. Ten bowiem wykorzystuje się w procesie ekstrakcji złota z rud – zwłaszcza w przypadku prymitywniejszych form wydobycia. Tym terminem można określić zarówno rzemieślniczą aktywność wydobywczą lokalnych mieszkańców, jak i operacje górnicze chińskich spółek, których tylko w tym stanie ma być już cztery.

Fakt spływającego birmańskimi rzekami zanieczyszczenia zdołał już wywołać protesty lokalnych aktywistów i organizacji w Tajlandii. Zauważają oni, że zatrucie i deforestacja. Ciekawe tylko, czy lokalne struktury partyzanckie w stanie Shan, od dekad toczące walki ze sobą i z birmańskim rządem, tymi protestami się przejmą. Nie przejmie się nimi zapewne także wielu prostych Birmańczyków, którzy jakoś muszą zarobić na utrzymanie.

Znaj proporcją, mocium panie

I raczej nie są skłonni z niego zrezygnować w imię ekologii – nawet jeśli zdaniem europejskich ekologów tak się nie godzi. Wielu mieszkańców Birmy nie bardzo ma zresztą alternatywę (podobnie zresztą jak mieszkańcy drugiej strony granicy, w Laosie, gdzie z kolei na masową skalę rozwinęły się ośrodki internetowego i telefonicznego scamu).

Oczywiście, kwestii zanieczyszczenia środowiska nie należy lekceważyć. Jest to bez wątpienia trudny problem. Trudno jednak nie odnotować, że seryjne bombardowania i plądrowanie wiosek, doraźne masowe egzekucje czy głód, którego przypadki Birma licznie odnotowuje, są jakby nieco bardziej ważkim zmartwieniem niż troska o ekologię. Troska bardzo podobna do tej okazywanej przez aktywistów, co to po agresji Rosji na Ukrainę zamartwiali się, czy zbrojny opór przed agresorem jest aby etyczny. No bo wiecie, wystrzały powodują emisje klimatyczne

Jesteś zainteresowany zakupem srebra lub złota inwestycyjnego? Sprawdź ofertę FlyingAtom.Gold!
Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.