Czy w Londynie skończyło się złoto? Kolejki chętnych, brak kruszcu na kluczowym rynku

Na londyńskim rynku metali szlachetnych, jednym z najistotniejszych tego typu hubów, brakuje królewskiego metalu. Z docierających sygnałów wynika, że złoto w dużych wolumenach odpłynęło stamtąd za ocean. Nie tylko ten Atlantycki. Sytuacja powoduje nerwowość banków i traderów oraz wytężone zabiegi o pozyskanie złotej płynności.

Londyn – siedziba London Bullion Market Association – ze zrozumiałych względów uchodzi za jeden z najbardziej ruchliwych punktów na świecie, jeśli chodzi o obrót metalami szlachetnymi. W szczególności – o złoto. Prócz obrotu czysto komercyjnego, dokonywanego przez kapitał prywatny, londyński złoty hub ma także znaczenie dla stabilności monetarnej, wykraczające poza granice Zjednoczonego Królestwa.

W skarbcach w stolicy Wielkiej Brytanii swoje rezerwy, choćby po części, przechowuje bowiem wiele banków centralnych, a także liczne inne podmioty bankowe. Rezerwy te znajdują się z reguły w skarbcach (na czele z tymi w podziemiach Banku Anglii), które przyrównać można do kryptowalutowych cold wallets. Innymi słowy, powinny pozostawać tam nienaruszone.

Pomimo faktu, że teoria ta nie zawsze korespondowała z praktyką, ten właśnie fakt – obecne w formie fizycznej złoto z rezerw narodowych – stanowi obiekt wzmożonego zainteresowania podmiotów, które potrzebują kruszcu na już (np. w związku z zapadającymi kontraktami). Nie są go bowiem w stanie szybko zdobyć (a przynajmniej nie w postaci fizycznej, i nie w odpowiedniej ilości) na tamtejszym rynku.

Mając to na względzie, banki i podmioty te usilnie próbują pożyczyć złoto z rezerw narodowych, składowane w podziemiach Banku Anglii. W efekcie tego potworzyły się kolejki i czas oczekiwania na podjęcie sztab złota ze skarbca Banku Anglii wynosić ma nawet cztery tygodnie.

Złoto, co pędzi za ocean

Złoto, które zniknęło z Londynu, odnalazło się bowiem (głównie, choć nie tylko) po drugiej stronie Atlantyku, w Nowym Jorku i Chicago. Od listopada zeszłego roku trafiło tam niemal 400 metrycznych ton kruszcu. Przykładowo, zasoby kruszcu w obrocie na CME (Chicago Mercantile Exchange) w ciągu tych dwóch miesięcy zwiększyć się miały o 12,2 milionów uncji. Stanowi to wzrost o 70%.

Przyczyny ten nagłej fali pozostają przedmiotem sprzecznych teorii. Niektóre źródła spekulują, że może to mieć związek z groźbą ceł, które zapowiedział Donald Trump. I które szykuje się wprowadzać. Te jednak, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, nie obejmowałyby fizycznego złota ani kruszcu w formach inwestycyjnych. Co zatem mogłoby się silniej do tego przyczynić?

Jednym z elementów, na które się wskazuje, jest wyższa cena kontraktów futures na złoto w Nowym Jorku niż w Londynie. To jednak nie wszystko – a w każdym razie nie wszystko, by wywołać podobny brak na rynku. Powodem wymykającym się oficjalnym oświadczeniom ma być natomiast ciche i utrzymywane poza uwagą opinii publicznej zakupy azjatyckich banków centralnych – przede wszystkim Chin (a po części też Indii i krajów Zatoki Perskiej).

Chiny od dłuższego czasu oficjalnie wstrzymały swoje uprzednio gigantyczne zakupy złota. Nieoficjalnie jednak dalej je kontynuowały – tyle, że po prostu się do nich nie przyznając. Ludowy Bank Chin ma wykupywać londyńskie złoto za pośrednictwem instytucji szwajcarskich.

Jesteś zainteresowany zakupem srebra lub złota inwestycyjnego? Sprawdź ofertę FlyingAtom.Gold!
Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.