Ceny srebra szybują w kosmos. 'Dziwne ruchy na rynku’. Kruszec opuszcza Londyn i leci za Atlantyk?
Na rynkach surowcowych znów wrze. Srebro, metal od wieków łączący funkcję bezpiecznej przystani z przemysłowym krwiobiegiem gospodarki, wspina się na poziomy niewidziane od 2011 roku. Notowania w okolicach 42 USD za uncję sprawiają, że inwestorzy zerkają na wykresy dosłownie częściej niż na zegarek. Tym razem nie ma w tym przesady. Co dalej z cenami szlachetnego metalu i czy rynek czeka spekulacyjny 'corner’? Przypomnijmy, że podczas covidowej paniki uncja srebra kosztowała kilkanaście USD. Od tego czasu strategiczna rola srebra jako metalu inwestycyjno-przemysłowego tylko wzrosła.
Nienaturalne napięcia cenowe
Coś w tym rynku „nie gra”. Spready między Londynem a Nowym Jorkiem potrafią sięgać nawet 1,20 dolara na uncję. Różnica trudna do wytłumaczenia w normalnych warunkach. Do tego dochodzi koszt pożyczania srebra w Londynie. Ten już piąty raz w tym roku wystrzelił ponad 5%. Jeszcze dekadę temu takie stawki uchodziłyby za aberrację. To nie są już kosmetyczne wahania. To sygnał, że fizycznego kruszcu zaczyna brakować tam, gdzie zwykle był w nadmiarze.
I tu pojawia się paradoks. Otóż magazyny nowojorskiego Comexu w USA świecą rekordowymi poziomami… Najwyższymi od 1992 roku. Jednocześnie w Londynie srebro staje się dobrem deficytowym. To klasyczna ilustracja, że na rynku metali szlachetnych logistyka i polityka potrafią zniekształcić realny obraz podaży i popytu szybciej niż jakiekolwiek modele analityczne.
Tarczowe cienie Trumpa
Atmosferę podgrzewają nie tylko wskaźniki rynkowe, lecz również polityka. Waszyngton w tym roku wpisał srebro na listę minerałów kluczowych dla bezpieczeństwa narodowego. To z pozoru techniczny gest, ale każdy, kto pamięta skutki „wojen handlowych” Trumpa, wie. Taka decyzja otwiera furtkę do dalszych interwencji. Być może nawet ceł. Sama plotka o taryfach wystarczyła, by traderzy zaczęli masowo przesyłać metal do USA i grać pod premię cenową.
Tu rodzi się niepewność: czy srebro rzeczywiście stanie się pionkiem w geopolitycznej rozgrywce, czy też rynek przesadza z wyceną ryzyka? Wielu uczestników rynku odpowiada ostrożnym milczeniem – i w takich momentach właśnie zwyżkują stawki leasingowe.
Makroekonomiczny grunt pod hossę
Patrząc szerzej, srebro korzysta z tego samego wiatru, co złoto: oczekiwanego obniżenia stóp procentowych w USA. Słabszy dolar i niższe rentowności obligacji sprawiają, że metale, choć nie przynoszą kuponu ani dywidendy, zyskują na atrakcyjności.
Jednak srebro ma jeszcze jedną kartę w ręku – przemysł. Transformacja energetyczna i rozwój technologii nie mogą się bez niego obyć. Każdy panel fotowoltaiczny, każde auto elektryczne i każdy układ scalony zwiększają popyt na ten metal. Gdy rządy przyspieszają inwestycje w zieloną energię, srebro zyskuje status nie tylko „bezpiecznego schronienia”, ale i strategicznego surowca przyszłości.
Co dalej?
Z perspektywy inwestora – sytuacja jest kusząca, ale i zdradliwa.W końcu mamy strukturalny popyt, geopolityczne ryzyko, drożejące złoto i politykę pieniężną, które pchają ceny w górę. Z drugiej – nagromadzone zapasy i ryzyko, że część tego rajdu to efekt chwilowych zatorów logistycznych i spekulacyjnych przepływów. Czy srebro zbliża się do 100 USD za uncję? Tak, ale nie wiemy, czy ten poziom osiągnie.
