Złoto zalicza krach. Dlaczego inwestorzy porzucili „bezpieczną przystań”?

Złoto zalicza krach. Dlaczego inwestorzy porzucili „bezpieczną przystań”?

Ciekawe rzeczy dzieją się na rynku metali szlachetnych. Złoto, które jeszcze całkiem niedawno biło kolejne rekordy ceny, tanieje od kilku tygodni. Dla jednych to po prostu korekta i przygotowania do kolejnego marszu na północ. Inni są zdania, że… pęka bańka. Czy świat naprawdę się uspokaja i w najbliższym czasie nie będzie potrzebował „bezpiecznej przystani”.

Złoto tanieje. Ale prognozy wciąż są obiecujące

Jeszcze całkiem niedawno złoto kosztowało około 3,5 tys. dolarów i pojawiały się kolejne ambitne prognozy dot. ceny kruszcu. W serwisie BitHub.pl mogliście przeczytać, że według analityków Bank of America w ciągu najbliższego roku złoto może osiągnąć poziom 4 tys. dolarów za uncję. W kwietniu, maju czy nawet w połowie czerwca te prognozy byłyby przyjmowane kiwaniem głową. Teraz sprawa nie wydaje się taka pewna.

Sytuacja na Bliskim Wschodzie jest pod kontrolą?

W drugiej połowie czerwca cenny metal potaniał o około 200 dolarów na uncji. Dla osób, które kupowały złoto np. na początku roku, wciąż oznacza to zysk. Spadki cen tłumaczone są m.in. uspokojeniem sytuacji na Bliskim Wschodzie. Izrael i Iran nie nakręcają konfliktu, USA nie włączyły się do sprawy pełnoskalowo. Cieśnina Ormuz nie została zablokowana, rynku ropy nie czeka destabilizacja. Pytanie: jak długo to potrwa?

Oczywiście może być tak, że eskalacja konfliktu jest nie na rękę wszystkim stronom. I faktycznie na jakiś czas zrobi się spokojnie. Ale czy ktoś postawiłby pieniądze na to, że deeskalacja będzie miała trwały charakter?

Ukraina przestała niepokoić inwestorów. Nawet w Polsce

Podobnie sprawa wygląda w przypadku Ukrainy. Na początku roku wydawało się, że w zasięgu ręki jest osiągnięcie porozumienia między naszym wschodnim sąsiadem a Rosją. A jeśli ktoś woli: między Rosją a USA. Z każdym miesiącem ta perspektywa wydaje się jednak mniej realna. Na pierwszy rzut oka inwestorów to nie martwi. Świetnie widać to na polskiej giełdzie, gdzie hossa trwa, a gracze zacierają ręce z myślą o nowych rekordach.

Wojny handlowe bliskie zakończenia. Czyżby?

Do tego dochodzą wojny handlowe zapoczątkowane przez USA. Kilka miesięcy temu to eskalacją tego konfliktu tłumaczono wzrost cen kruszcu. Niektórzy uznają, że temat jest nieaktualny, bo Stany Zjednoczone dogadują się z kolejnymi krajami. Niedawno głośno było o porozumieniu z Chinami. Ale czy będą to porozumienia trwałe? Przecież np. pertraktacje z Kanadą można uznać za zerwane. Czy można mieć pewność, że Amerykanie niebawem dogadają się z Unią Europejską? Donald Trump już niejednokrotnie udowadniał, że w nieoczekiwanym momencie potrafi odejść od stolika, przy którym toczy się gra. Albo go wywrócić.

Najwyraźniej okręty inwestorów porzuciły bezpieczną przystań i wyruszyły na poszukiwanie przygody. Czyli ryzyka. Efekt był taki, że na Wall Street nastroje są dobre, indeksy rosną, nowe rekordy są osiągane lub wyczekiwane. Świetnym przykładem Nvidia, która po głębszej korekcie ponownie rozbudza nadzieje akcjonariuszy na solidne zyski.

Czas pokaże czy złoto to wciąż bezpieczna przystań

Czy to naprawdę oznacza, że złoto najlepszy czas ma już za sobą? Powtórzę: podstawy, na których zbudowany jest obecny entuzjazm, trudno uznać za bardzo trwałe. Łatwo wyobrazić sobie scenariusz, w którym gdzieś pada kolejna kostka domina. I wtedy być może okaże się, czy cenny metal faktycznie przestaje interesować inwestorów.

Jesteś zainteresowany zakupem srebra lub złota inwestycyjnego? Sprawdź ofertę FlyingAtom.Gold!
Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!