Cena srebra eksploduje. Analitycy mówią o najlepszym roku od 1979
Srebro znów przyciąga uwagę światowych rynków. Cena metalu rośnie w tempie, którego inwestorzy nie widzieli od lat siedemdziesiątych. W ostatnich tygodniach przebija kolejne bariery i zaskakuje nawet doświadczonych analityków. Wiele wskazuje na to, że 2025 może zostać najlepszym rokiem dla srebra od 1979, a obecna dynamika pokazuje, że rynek wciąż ma apetyt na więcej.
Rekordowa hossa na rynku srebra
Srebro po raz pierwszy w historii przebiło poziom 60 dolarów za uncję, a poranny skok do 61,50 dolarów tylko potwierdził siłę trendu. Cena nieco spadła, jednak utrzymuje się powyżej 60 dolarów, co jeszcze niedawno wydawało się mało realne.
Analitycy z The Kobeissi Letter twierdzą, że obecna hossa przewyższa dynamikę z 2008 i 2020 roku. Podkreślają, że tamte wzrosty wyglądają dziś jak „zaokrąglenie błędu”. Rynek zmierza w kierunku ruchów, które ostatni raz widzieliśmy ponad czterdzieści lat temu.
Od początku roku srebro zdrożało już o ponad 105 procent. To tempo zbliża się do historycznego wyniku z 1979 roku, kiedy cena wzrosła o 716 procent. Z kolei Kobeissi zauważa, że kruszec radzi sobie obecnie sześciokrotnie lepiej niż indeks S&P 500, mimo że amerykańskie akcje także przeżywają jedną z najmocniejszych hoss w swojej historii.
Trend przyspiesza, a analitycy ostrzegają spóźnionych inwestorów
Techniczne sygnały pokazują dalszy potencjał wzrostu. Rashad Hajiyev zwraca uwagę na wybicie z dziewięciodniowej konsolidacji. Jego zdaniem srebro kieruje się teraz w stronę 70 dolarów za uncję, dlatego wielu spóźnionych graczy może już nie mieć okazji na korzystne wejście.
Silne fundamenty: popyt przemysłowy i ograniczona podaż
Srebro to nie tylko aktywo inwestycyjne. Metal odgrywa kluczową rolę w nowoczesnej gospodarce. Branża fotowoltaiczna, sektor baterii i producenci aut elektrycznych zwiększają zapotrzebowanie na srebro z roku na rok.
Podaż jednak nie nadąża. Większość srebra pochodzi jako produkt uboczny innych wydobyć, dlatego górnicy nie podnoszą produkcji tak szybko, jak rośnie popyt. To prowadzi do narastającego deficytu, który dodatkowo napędza ceny.
W tle rośnie także złoto. Kruszec osiągnął w październiku szczyt 4.381 dolarów za uncję, a po krótkiej korekcie znów stoi blisko 4.200 dolarów. Wskazuje to na szeroki zwrot inwestorów w stronę twardych aktywów.
