„29 milionów uncji zniknęło w ciągu miesiąca”. Srebro wykonuje tajemnicze ruchy, na rynku chaos i niewiadome
Sytuację, która zapanowała w ostatnich dniach na rynku srebrzystego kruszcu, dość ciężko opisać krótko i konkretnie – a to z tego względu, że w dużej mierze zapanował na nim chaos. Jednego dnia można przeczytać analizy antycypujące natychmiastowe wzrosty, jak i te wieszczące, że srebro równie szybko spadnie, wraz oczywiście z przeczącymi sobie nawzajem poradami i wskazaniami.
Nic zresztą dziwnego. Ilość czynników wpływających na wycenę, które należy przy tej okazji uwzględnić, jest bowiem taka – i co równie ważne, są one tak dynamiczne i niestabilne – że prześledzenie ich wpływu na rynek bywa wyzwaniem. Zakładając oczywiście, że obecnie cenę srebra w dalszym ciągu kształtują przede wszystkim czynniki racjonalne i techniczne, nie zaś zbiorowa, w dużej mierze nieprzewidywalna psychologia inwestorów.
Jako że podobne wróżenie z fusów jest czynnością w dużej mierze bezsensowną – nie bez przyczyny analityków giełdowych z niemałą dozą złośliwości określa się jako ludzi, którzy zawsze potrafią uzasadnić, dlaczego ich poprzednie analizy się nie sprawdziły – zamiast tego warto spróbować zreasumować, w jakiej sytuacji znajduje się obecnie srebro i co w największym stopniu wpływa na jego rynek.
Co ci powie FED
W jakiej się zatem sytuacji znajduje? We środę srebro ostro, choć bardzo daleko odbiło w górę. W ciągu dnia zyskało 2,6%, osiągając poziom 48,12 dolara za uncję. Zniwelowało w ten sposób część strat z poprzednich dziesięciu dni – w toku których notowania obserwowały odwrót od historycznego rekordu, czyli cenowego ATH na poziomie 54,45 dolara za uncję – i odbiło się od minimalnego poziomu zanotowanego w październiku (45,68 dol.).
Na rynek spory wpływ mają przewidywania inwestorów dotyczące posunięć Fed, a konkretnie posiedzenia FOMC pośród których dominowały oczekiwania „gołębiej” (tytułem formalności: Fed podjął decyzję o obniżeniu stóp procentowych o ćwierć punktu procentowego, o czym uprzejmie zawiadomił). Dodatkowo na ponowne, choć względnie umiarkowane umocnienie się kruszcu wpłynęło także dostrzeżenie aktywności fali nabywców, którzy ruszyli na zakupy, by skorzystać z tymczasowo korzystnych cen.
Widać drzewa, nie widać lasu
W tle tego jednak majaczą zjawiska w skali makro, których istnienie i potencjalny wpływ wydają się być dalece niedoceniane w bieżących notowaniach rynkowych i decyzjach inwestorów. Przede wszystkim – tak szalony run na srebro w tym miesiącu, jak i później równie raptowne jego załamanie, w niewielkim stopniu zmienia długotrwały trend. Srebro konsekwentnie zyskuje bowiem na przestrzeni ostatnich pięciu lat, rosnąc – pominąwszy regularne wahania w obydwie strony – z poziomu około 20 do ok. 50 dol. za uncję.
Co więcej, tylko w ciągu bieżącego roku metal ten zyskał na wycenie 62%. Tak znaczące, i co ważne, generalnie stabilne zyski wykraczają daleko poza sam poziom inflacji, a nawet sentymenty rynku inwestycyjnego. Jak bowiem zauważa wielu obserwatorów, popyt na ten metal ma charakter systemowy i wynika ze zwiększających się potrzeb wysoko zaawansowanego przemysłu technologicznego. Z tym z kolei nie koresponduje stagnacja w dziedzinie podaży i, co do zasady, rosnące koszty wydobycia.
Ten popyt na naturalnie charakter czysto fizyczny, podobnie jak ten ze strony rynku jubilerskiego. Także rzesze drobnych inwestorów indywidualnych w większości (choć nie zawsze) preferują fizyczny metal. Zupełnie odrębna sytuacja panuje natomiast w segmencie makroinwestycyjnym. Tam zdecydowana większość obrotu odbywa się w oparciu o srebro „papierowe”, kontrakty przyszłościowe (futures), o pozycjach lewarowanych i bardziej skomplikowanych produktach finansowych nie wspominając.
Rynek na fundamentach z papieru
Co jednak z tego? To z tego, że cały ów obieg jest czysto nominalny, zaś na giełdach, i nie tylko tam, panuje ostry brak metalu na pokrycie zobowiązań w fizycznej formie. Mówiąc zatem prościej, to rynkowy domek z kart, który przy takiej skali niedoboru metalu, jaki się obserwuje, oraz w sytuacji wstrząsów i niepokojów (których w ostatnich miesiącach było aż nadto) może grozić złożeniem się.
Przykład, co z tego wynika, dała w ubiegłych tygodniach sytuacja, jaka zapanowała w Londynie. Gigantyczny odpływ kruszców – który objął i srebro – do USA w ostatnich miesiącach 2024 roku i pierwszych miesiącach bieżącego, w związku z cenami zawyżonymi przez oczekiwania rynku dot. ceł obiecywanych przez Donalda Trumpa, w ogromnej skali „osuszył” z fizycznego metalu londyńskie skarbce, gdzie dotąd były one przechowywane.
Przez to, gdy niedawna rekordowa fala zwyżek cenowych srebra dała o sobie znać, w Londynie odczuto to jeszcze mocniej – brakowało bowiem metalu, by honorować kontrakty na dostawy fizycznego kruszcu. To z kolei doprowadziło do jeszcze większej niż na światowa średnia jego cen. Podobna w założeniach sytuacja zapanowała też na rynku indyjskim, gdzie także (tu z kolei z przyczyn kulturowych – vide biżuteria i prezenty) nabywcy zainteresowani byli tylko postacią fizyczną metalu, nie jego spisaną na papierze obietnicą.
Srebro – dobrem rzadkim?
Jak wynika z pojawiających się informacji, głód na srebro w tych dwóch miejscach był taki, że z magazynów amerykańskiej giełdy COMEX, wedle niektórych źródeł (poniżej), w ciągu raptem miesiąca zniknąć miało 29 milionów uncji srebra (a przecież te nie były jedynym jego źródłem). „Wywiało” je tam, gdzie ceny były wyższe – co nie znaczy, że w Chicago i Nowym Jorku, podobnie jak w Szanghaju czy Singapurze (skąd także mogło trafiać ono na eksport) zapotrzebowania na fizyczny metal nie było. Bo było.
Tyle że namacalnego metalu jest po prostu za mało w stosunku do skali kruszcu „papierowego”, emitowanego w założeniu, że honorować dostaw jego fizycznej postaci nie trzeba będzie nigdy, albo bardzo rzadko. Co z kolei sugeruje – prócz wyraźnej potrzeby ostrożności – ogólny, lecz dość wyraźny kierunek ewolucji cenowej w perspektywie wielomiesięcznej, a może i wieloletniej, Warto o tym pamiętać, gdy obserwatorzy egzaltują się bieżącymi, nieustannie się zmieniającymi wzrostami i spadkami o kilka dolarów na uncji w tę czy w tamtą.
