Zwolennik bitcoina zwycięzcą wyborów – po zwycięstwie chce rozpędzić bank centralny
Niespodziewanie dla wszystkich, w tym przypuszczalnie także dla siebie, zwycięzcą pierwszej tury wyborów prezydenckich w Argentynie okazał się Javier Milei, kandydat libertariański. Znany pod przezwiskiem „Peruka” (z uwagi na swoją fryzurę), jest on profesorem ekonomii, piłkarzem, muzykiem rockowym – a także zwolennikiem bitcoina oraz idei rozwiązania banku centralnego.
Startował on raczej jako outsider niż faworyt, i sondaże przez większość kampanii wróżyły mu raczej dalsze miejsce. Jednak „miłość” Argentyńczyków do obecnie rządzącej, lewicowo-peronistycznej koalicji okazała się tak silna, że to właśnie jej kandydaci, Sergio Massa i Juan Grabois, zajęli zaszczytne miejsca poza podium, ustępując zarówno Milei, jak i kandydatom centroprawicowej opozycji, Patricii Bullrich i Horacio Larrecie.
Dramatis personae
Zgodnie z argentyńską ordynacją, w pierwszej turze procesu wyborczego, znanej oficjalnie jako „Jednoczesne, Obowiązkowe, Otwarte Prawybory”, wyniki podawane są zbiorczo dla kandydatów poszczególnych ugrupowań – Milei, który startował sam jako reprezentant swojej formacji, La Libertad Avanza (dosł. „Naprzód Wolność”), uzyskał 32.57%, Bullrich i Larreta, reprezentujący Juntos por El Cambio („Razem dla Zmiany„”), zebrali łącznie 27,57%, podczas gdy Massa i Grabois z Union por la Patria („Unia dla Ojczyzny”) – 25,48%.
Javier Milei, dotąd deputowany do argentyńskiego Kongresu, przez media głównego nurtu – tudzież, zdaniem złośliwych, głównego ścieku – określany bywa jako „ekscentryczny”, „skrajnie prawicowy”, „radykalny” etc. Jest to jednak zestaw określeń, które wspomniane media mają zwyczaj rutynowo przypisywać każdemu o poglądach odrobinę bardziej na prawo od Lenina, toteż niekoniecznie muszą one wiele znaczyć.
Trzeba natomiast przyznać, że idee, które głosi Milei, dalekie są od tych, które bliskie byłyby Leninowi lub progresywnym mediom i takimż politykom. Socjalizm określa jako „chorobę duszy”, i opowiada się za zerwaniem stosunków z państwami komunistycznymi, które są jego zdaniem (czy tylko jego…?) ludobójczymi reżimami.
Zobacz też: Zamordym finansowy na miarę naszych możliwości – nowe restrykcje pieniężne na Kubie
Wolność w natarciu
Jest on zwolennikiem likwidacji państwa opiekuńczego, głębokich cięć w aparacie biurokratycznym oraz zupełnego rozwiązania banku centralnego. Ten ostatni w jego wizji jest nie tylko niepotrzebny – argentyńskie peso chce bowiem zastąpić dolarem – ale wręcz szkodliwy, umożliwia bowiem rujnujące dla kraju, ciągłe dodruki waluty. Opowiada się za zrównoważonym budżetem bez deficytu jako normą, nie wyjątkiem.
„Politykę monetarną” poprzednich rządów Milei określa jako gigantyczny przekręt, pozbawiający ludzi ich dorobku w celu poprawy sytuacji elit, jej autorów zaś – jako bezczelnych złodziei. Co może najciekawsze – bitcoina traktuje on jako cenny i pożądany środek płatniczy, będący naturalną reakcją na scam, jaki stanowią banki centralne i produkowana przez nie waluty. Te są bowiem, jak podkreśla, jednym z podstawowych narzędzi polityków w okradaniu ludzi z ich własności za pomocą inflacji.
Zresztą powiedzieć, że darzy establishment polityczny kraju ciepłymi uczuciami, to nic nie powiedzieć – obiecuje on położyć definitywny kres istnieniu „pasożytniczej, obmierzłej i bezużytecznej kasty” złożonej z obecnych polityków. Javier Milei jest też sceptykiem, jeśli chodzi o „zieloną energię” i kult walki ze zmianami klimatu. Opowiada się za poszerzeniem dostępu obywateli do broni (obecnie zarezerwowanej głównie dla polityków, przestępców oraz tzw. ustawionych), sprzeciwia się za to postępowej edukacji w szkołach, domagając się ich odpolitycznienia.
Zobacz też: „Incydent” u jednego z gigantów wydobycia metali – potencjalne zawirowania cen na horyzoncie?
Demokracji raz zdobytej nie oddamy
Obecny prezydent, peronista Albert Fernández, który nie ubiegał się o kolejną kadencję (i nic dziwnego, biorąc pod uwagę poziom poparcia, jakim się cieszy), stwierdził, że wyniki pierwszej tury czynią z wyborów starcie „o demokrację” oraz prawa obywateli. Zrozumiałe – demokracja zawsze jest zagrożona, gdy wygrywa nie ten, kto miał wygrać.
W ramach postscriptum – w poniedziałek, dzień przed ogłoszeniem wyników, rząd Argentyny zdecydował o kolejnej dewaluacji argentyńskiego peso. O drobne 20%.
Może Cię zainteresować: