Wieloryby tracą wiarę w Bitcoina. Masowo kupują tę kryptowalutę. Co się dzieje?
Na rynku kryptowalut coraz częściej obserwujemy ruchy, które jeszcze kilka lat temu byłyby nie do pomyślenia. Jednym z najbardziej spektakularnych przykładów jest historia anonimowego „bitcoina OG”. To inwestor inwestor, dysponujący fortuną, wartą ponad 11 mld dolarów. Właśnie postanowił masowo przerzucać kapitał z BTC do ETH. Dlaczego?
Powody znane są tylko jemu, ale 'tradycyjnie’ inwestowanie tak wielkiego kapitału przez dużych graczy zawsze jest wymowne. Stare, giełdowe powiedzenie o transakcjach insiderów mówi ’Many reasons to sell, one reason to buy’.
W ostatni weekend zrobił to w sposób wyjątkowo agresywny: w ciągu zaledwie 12 godzin skupił niemal 97 tys. Etherów. Tym samym dołożył do portfela aktywa o wartości blisko 400 mln dol. Aby sfinansować ten manewr, sprzedał około 4 tys. BTC. To nie był jednak impulsowy zakup. Otóż rotacja jego portfela trwa już od sierpnia, a dziś ten wieloryb kontroluje ponad 3,8 mld dol. w ETH.
Wieloryby szukają dywersyfikacji
Z punktu widzenia strategii inwestycyjnej ruch tak wielkiego wieloryba jest niezwykle wymowny. Zwłaszcza, że nie jest on w tym ruchu osamotniony. Od tygodni napływy kapitału do funduszy opartych na ETH przewyższają Bitcoina. Niejednokrotnie wielokrotnie. Dotychczas to Bitcoin był postrzegany jako niekwestionowany król kryptowalut i główna lokata kapitału instytucji czy tzw. „starych wyjadaczy”.
Teraz jednak coraz częściej słychać, że rynek dojrzewa i wymusza bardziej zniuansowane podejście. Ethereum z całym swoim ekosystemem DeFi, NFT i rosnącą adopcją w tradycyjnych finansach staje się naturalnym uzupełnieniem hossy. Przez miesiące pomijanym, a momentami nawet pogardzanym, gdy kryptowalucie wróżono 'rychłą śmierć’.
Tak jak inwestorzy nie trzymają wszystkich środków w samym kruszcu, tylko dokładają akcje, obligacje czy nieruchomości, tak i w świecie krypto zaczyna obowiązywać zasada portfela 'multi-asset’. Na pierwszy rzut oka wygląda to na kolejny etap dojrzałości rynku. To ETH – w przeciwieństwie do BTC – ma dodatkowy atut w postaci „przychodu z posiadania” dzięki stakingowi. To stwarza pewnego rodzaju 'quazi-dywidendę’.
Rynek znowu 'odleciał’?
Hossa rodzi się w pesymizmie, dojrzewa w sceptycyzmie i umiera w euforii. To stare powiedzenie Sir Johna Templetona złotymi zgłoskami zapisało się w każdej z poprzednich spekulacyjnych manii… Na przestrzeni ostatnich dziesiątek lat. Tak jak wtedy, tak również dziś możemy zastanawiać się, czy kreowanie 'fundamentalnej wartości’ wokół Ethereum to tylko puste słowa, czy też naprawdę świat czeka rewolucja blockchain… Wspierana przez rząd USA i sprawiająca, że cały ekosystem ETH rozkwitnie (ograniczając podaż tokenów ETH).
Trudno nam jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ale wolimy podjąć bardziej konserwatywny pogląd i 'zdystansować się’ od narracji 'tym razem będzie inaczej’. Uważamy, że zainteresowanie Ethereum wynika w dużej mierze z rotacji dynamiki rynku, oczekiwanego osłabienia dolara i przesunięcia uwagi na adopcję kryptowalut bardziej, niż same 'deflacyjne’ koła napędowe BTC.
Inwestorzy coraz chętniej angażują się w ryzykowne strategie, a ich wyobraźnię rozgrzewają dwie ostatnie hossy kryptowalut… Gdzie na ich późnym etapie ETH za każdym razem 'zdeklasowało’ Bicoina. Wobec rosnących szans na cykl obniżki stóp Fed wzrosły też szanse na hossę altcoinów. Przygrywa temu wszystkiemu hossa na Wall Street i osłabienie dolara. Zatem skłaniamy się ku temu, że to warunki rynkowe umożliwiły (wciaż oderwaną od fundamentów) hossę Ethereum, którą uznać możemy za znak 'późnego etapu’ cyklu bardziej, niż trwałą zmianę.

