Tom Lee wie, skąd ostatnie spadki na rynku krypto. „Spokojnie, niedługo to się skończy”
Ostatnie spadki na rynku krypto wywołały falę pytań, analiz i klasycznych „to przez Fed”. ale Tom Lee – szef BitMine – twierdzi, że cała narracja jest tym razem… po prostu błędna. Według niego to, co widzimy, nie ma nic wspólnego ani z inflacją, ani z Wall Street, ani z globalnymi nastrojami ryzyka. Co więc jego zdaniem jest punktem zapalnym obecnej sytuacji?
Tom Lee: „To nie makro dobija rynek. Ktoś duży ma kłopoty i właśnie go topią”
W jego opinii trwający zjazd to klasyczna dziura płynności u jednego z dużych market makerów. Cała reszta rynku – w tym wieloryby – wyczuła zapach krwi i robi wszystko, by dopchnąć kurs niżej i wywołać wymuszone likwidacje. Lee twierdzi, że ruchy cenowe z ostatnich dni są nienaturalne. Gwałtowne, skokowe, pozbawione realnego wolumenu zakupowego. Na wykresie wygląda to jak klasyczny breakdown, ale jego zdaniem kulisy są zupełnie inne.
To rynek próbujący wykończyć jednego dużego gracza, który ma problem z bilansem albo płynnością. Wszystkie sygnały według Lee są typowe dla sytuacji, gdy uczestnicy polują na „najsłabszą gazelę” w stadzie. Podkreśla jednak, że takie fazy nie trwają długo. Rynek potrzebuje kilku tygodni, by wyrównać różnice i pozamykać „dziury” po stronie market makingu.
„Supercykl” ETH trzyma się twardo?
Co ciekawe, mimo zamieszania na rynku, Lee uważa, że fundamenty stojące za Ethereum i szerokim blockchainem są nienaruszone. Wall Street nie odwróciła się od sektora. Wręcz przeciwnie, instytucje wdrażają kolejne rozwiązania oparte na ETH, staking rośnie, a integracja z tradycyjnymi finansami posuwa się naprzód szybciej, niż widać to w cenie.
Według eksperta jesteśmy cały czas w supercyklu Ethereum. Trendzie, który jest budowany nie przez emocje, lecz przez infrastrukturę, regulacje i instrumenty finansowe oparte na blockchainie.
Lee podkreśla jedno bardzo wyraźnie: to najgorszy możliwy moment na dźwignię. Jeśli na rynku faktycznie trwa polowanie na osłabionego market makera, każdy ruch na wykresie jest wymierzony w likwidacje.
Według niego okres największej turbulencji może potrwać jeszcze 6–8 tygodni. To oznacza, że dopiero okolice końcówki listopada i przełomu grudnia mogą przynieść pierwsze oznaki uspokojenia rynku.

