Skarbówka żąda informacji od *zagranicznych* giełd krypto. Władza urzędników nie ma granic?
- Brazylijska skarbówka żąda od obywateli tego kraju danin od ich zysków z kryptowalut. Nie jest niestety nic niezwykłego – jakkolwiek sposób, w jaki organa biurokratyczne czują się upoważnione do cudzej własności nieodmiennie budzi krytykę obrońców indywidualnej podmiotowości.
- Niezwykły jest za to fakt, że czują się one uprawnione opodatkować również te przychody, które nie podlegają ich jurysdykcji. Zupełnie jakby rząd i organa państwowe czuły się z niepojętych przyczyn zwolnione z przestrzegania prawa. W tym także tego, które obowiązuje w innych krajach.
Jak wynika z przepisów podatkowych, które wprowadzono w Brazylii pod koniec zeszłego roku, tamtejsze państwo uważa, że ma prawo pobierać dla siebie daninę od dowolnych pieniędzy czy przychodów swoich obywateli. Niezależnie od tego, gdzie by je osiągnięto.
Dotyczyć to ma zresztą nie tylko kryptowalut, ale i innych rodzajów inwestycji, a także obrotu akcjami i dywidend z nich płynących, środków ulokowanych w funduszach, trustach czy na rachunkach. Krótko, państwo chce haraczu od wszystkiego.
Wszystkiego, w tym także tego, co wypracowano poza granicami Brazylii – czyli tam, gdzie uprawnienia rządu tego kraju nie sięgają. W praktyce jednak, co niestety również nie wydaje się wyjątkiem, tamtejsze organa państwowe wydają się żyć w przekonaniu, że nie istnieją dla ich władzy żadne ograniczenia. Zresztą nie tylko w tym przypadku.
Jaśniepani skarbówka raczy mieć kaprys
Z podobnym lekceważeniem wobec ograniczeń jurysdykcyjnych co w przypadku samego nakładania podatków, brazylijska skarbówka podchodzi również do kwestii zbierania tzw. kwitów na swoich obywateli. W celu uniemożliwienia Brazylijczykom ochrony swoich zasobów przed chciwym spojrzeniem państwa, Receita Federal do Brasil, czyli brazylijskie organa skarbowe, zamierzają „pozyskiwać” informacje ich dotyczące od pomiotów zagranicznych.
Cudzysłów jest tutaj o tyle na miejscu, że nie przewiduje się tutaj żadnej dobrowolności ani tym podobnych pomysłów. Wedle zarządzenia, które tamtejsza fiskalna inkwizycja zamierza promulgować, zagraniczne podmioty będą obowiązane do dostarczania detalicznych informacji w sprawie poczynań i aktywów obywateli Brazylii.
Urzędnicy planują „wzywać” giełdy kryptowalut, by „wytłumaczyły się” ze swoich operacji oraz tego, w jaki sposób owe operacje mogą mieć styczność z obywatelami Brazylii, ich majątkiem (nie sposób przy tym oprzeć się wrażeniu, że fiskus „ich” majątek uważa za „swój”) oraz podmiotami działającymi lub zarejestrowanymi w tym kraju.
Finansowa skóra na zagranicznym niedźwiedziu
Warto dodać, że w sporej części krajów świata informacje te są poufne, i organom rządowym nie wolno ot tak, bez powodu, żądać do nich dostępu. Zaś giełdom – bez pytania ich udostępniać. Brazylijskie władze nie wydają się jednak tym drobnym ograniczeniem przejęte.
Zarządzenie dotyczyć może w pierwszym rzędzie giełd takich jak Binance, Bitso, Coinbase, KuCoin, OKX oraz Mercado Bitcoin. Razem (z naciskiem na tą pierwszą) obsługują one większość brazylijskiego rynku. Ostatnia z wymienionych giełd ma siedzibę w Brazylii, pozostałe – znajdują się poza zasięgiem jej rąk.
Z tytułu 15-procentowego podatku od zysków (krypto) kapitałowych brazylijska skarbówka obiecuje sobie tylko w 2024 roku wycisnąć z obywateli nie mniej niż 20 miliardów reali (~4 miliardy dolarów). Pozostaje jedno pytanie – „a wsparcie – to jakieś macie…?”