SEC przyznaje: szereg kryptowalut to jednak nie „obligacje”. Zaskakujący wniosek
Amerykańska Komisja Giełd i Papierów Wartościowych (SEC) przyznaje, że szerokie grono kryptowalut to jednak nie „obligacje” („securities„). Stwierdzenie to nie jest nowatorskie – szereg głosów z branży kryptowalutowej twierdził tak od dawna.
SEC jednak, kompletnie na przekór, usiłowała wymusić przyjęcie swojej wersji. I w tym celu prowadziła tytaniczne zmagania, wszczynała postępowania i wytaczała milionowe pozwy tym, którzy twierdziliby inaczej. A zwłaszcza tym, którzy, działając w branży krypto, odmawiali rejestrowania się w SEC jako emitenci obligacji (ze wszystkimi tego rygorami).
Skąd na nagła – i zaskakująca – odmiana serca urzędu, który wielokroć udowadniał, że wobec branży krypto jest bez rzeczonego serca?
Odwrót na z góry upatrzone pozycje
SEC poinformowała o zmianie swojego stanowiska we wniosku procesowym, który wpłynął dziś do sądu federalnego w Waszyngtonie. Wniosek ten tyczy się pozwu, jaki wytoczyła ona jednemu z podmiotów (konkretnie to Binance). W piśmie tym Komisja stwierdza, że wycofuje się ze starania o uznanie kryptowalut za papiery wartościowe.
Dokładniej chodzi o: Axie Infinity (AXS), Binance USD (BUSD), BNB, Cardano (ADA), Cosmos (ATOM), Coti (COTI), Decentraland (MANA) Polygon (MATIC), Sandbox (SAND) i Solana (SOL).
Choć owa zmiana opinii nie dotyczy wszystkich kryptowalut, które SEC głosiła obligacjami, to zmiana (przynajmniej w postępowaniu samej Komisji) jest radykalna. I znacząca – starania Komisji były bowiem przedmiotem spójnej, realizowanej z żelazną konsekwencją polityki rozszerzenia przez nią swojej władzy.
Komisja Giełd i Papierów Wartościowych bowiem, jak nazwa wskazuje, zgodnie z prawem ma jurysdykcję właśnie nad obligacjami czy papierami. Jeśli udałoby się jej przeforsować uznanie kryptowalut za obligacje, wówczas cała ta sfera znalazłaby się w zakresie jej kontroli.
Czar kampanii wyborczej
Z drugiej strony – admisja, że tak nie jest, stanowi w tym kontekście przyznanie się urzędu do strategicznej porażki. Tym boleśniejszej, że sięgającej swymi konsekwencjami daleko w przyszłość.
Niektórzy obserwatorzy wiążą zmianę stanowiska z nasilającą się kampanią wyborczą w USA. Donald Trump i Republikanie od dłuższego czasu deklarują poparcie dla kryptowalut. Sam Trump obiecał nie tylko przyjazne rozwiązania dla tej branży, ale też dymisję przewodniczącego SEC, Gary’ego Genslera. Demokraci z kolei postrzegani są raczej jako niechętni kryptowalutom.
Obecnie Kamala Harris usiłuje zabiegać o naprawę stosunków ze środowiskiem entuzjastów krypto. Obciąża ją jednak bilans jednoznacznie niekorzystnych dla branży działań administracji Bidena (i to nawet tych całkiem niedawnych). A także szczere wsparcie takich postaci jak Elizabeth Warren. Jako powiązanego z tą ostatnią kojarzy się także samego Genslera
Podzwonne dla wielkich planów SEC?
Wszystko to nie przymusza jednak SEC do konkretnych działań. Skąd więc te ostatnie? Odpowiedzią może być seria precedensowych wyroków Sądu Najwyższego USA w ostatnich miesiącach. W amerykańskim systemie prawnym mają one wagę często większą, niż formalne ustawy.
Jak wspominaliśmy już wówczas, wyroki te będą miały wręcz tektoniczne znaczenie, i to na lata do przodu. W szczególności chodzić tu może o sprawy Loper Bright v. Raimondo oraz Garland v. Cargill. Podważyły one władzę agencji federalnych dot. interpretacji (a zwłaszcza reinterpretacji) prawa.
Ponieważ działania SEC dot. prób uznania kryptowalut za obligacje opierały się właśnie na (obalonej przez te precedensy) prawnej doktrynie Chevron Deference, stała ona w procesie na straconej pozycji. Stąd też krok ten należy uznać za próbę ratowania się przed nieprzewidywalnym – i być może jeszcze bardziej dlań niekorzystnym – wyrokiem waszyngtońskiego sądu w obecnej sprawie