Robert Kiyosaki właśnie zainwestował fortunę w to aktywo. 'Wolę być frajerem, niż przegranym’. Co kupił?
Robert Kiyosaki znów to zrobił. Autor bestsellera „Bogaty ojciec, biedny ojciec” po raz kolejny zaskoczył świat, tym razem informując, że dokupił kolejną porcję Bitcoina. I zrobił to w swoim stylu: bez kalkulacji na zimno, ale z brutalnie szczerą refleksją. „Może jestem frajerem. Ale wolę być frajerem niż przegranym” — napisał na swoim koncie. Ten wpis to nie tylko deklaracja wiary w kryptowaluty. To dowód na to, że Kiyosaki konsekwentnie żyje według zasad, które od dekad przekazuje swoim czytelnikom.
Myślenie niezależne to waluta odwagi
Dla Kiyosakiego inwestowanie nigdy nie było kwestią tylko mody czy trendów. Od lat powtarza, że największym błędem klasy średniej jest ślepa wiara w system: etat, emeryturę, bezpieczeństwo budowane na iluzji stabilności. Bitcoin doskonale wpisuje się w jego światopogląd jako narzędzie wolności, niezależności i ucieczki od tradycyjnych mechanizmów finansowych.
Kiedy pisze, że może być ograny jak 'frajer’, nie kokietuje. To szczere przyznanie, że porażki są częścią jego drogi. Wielokrotnie podkreślał, że nie boi się przegrywać, bo z każdego błędu wyciąga więcej niż z jakiegokolwiek sukcesu. To, co dla innych jest ryzykiem, dla niego jest lekcją. I choć wie, że publiczne inwestowanie w Bitcoina może się obrócić przeciwko niemu, nie chce milczeć. Robi to, bo wierzy, że może zainspirować ludzi do samodzielnego myślenia. Ocenił, że BTC wzrośnie do 1 mln dolarów i to tylko kwestia czasu.
Inwestowanie z przekonania, nie dla poklasku
Kiyosaki nigdy nie zachęcał, by kopiować jego ruchy. Raczej prowokował do refleksji. Zawsze mówił: nie pytaj mnie, co robić ze swoimi pieniędzmi. Zapytaj siebie, co chcesz osiągnąć. Taka postawa dziś może wydawać się staroświecka w świecie TikToka, influencerów finansowych i inwestowania pod dyktando algorytmów. Właśnie dzięki tej konsekwencji Kiyosaki wciąż ma głos, którego słucha cały świat.
Jego decyzja o zainwestowaniu kolejnych 100 tysięcy dolarów w Bitcoina to nie jest próba złapania fali. To kontynuacja filozofii, którą głosi od lat. Bitcoin to dla niego coś więcej niż cyfrowe aktywo. To dowód, że wartość może istnieć poza kontrolą rządów, banków centralnych i polityki monetarnej.
Narzędzie, które może dać ludziom szansę na ucieczkę z finansowego labiryntu, w którym uwięziono całe pokolenia. Pod warunkiem, że wyrwą się z okowów pułapek myślenia i braku wiary w słuszność swoich decyzji.
Sceptycyzm to siła, nie słabość
Choć Kiyosaki nie ukrywa, że wierzy w przyszłość Bitcoina, nie robi z siebie proroka. Wręcz przeciwnie — przyznaje, że może się mylić. Może stracić te pieniądze. I dobrze wie, że nie każdy będzie miał tyle szczęścia albo odporności psychicznej, by wyjść z porażek silniejszym. Ale to nie powód, by nie próbować. W jego świecie sceptycyzm nie oznacza rezygnacji. Oznacza gotowość do porażki, która może być biletem wstępu do prawdziwej wolności.
To, co uderza w jego wypowiedzi, to uczciwość. Brak maski eksperta, który wie wszystko. Zamiast tego — głos człowieka, który całe życie uczył się na błędach i dziś mówi: nie musisz iść moją drogą, ale musisz mieć własną. Myśl. Decyduj. Działaj. I jeśli już masz być frajerem, to przynajmniej z własnego wyboru, a nie dlatego, że bałeś się podjąć ryzyko.
Czy Bitcoin osiągnie milion dolarów za sztukę? Nikt tego nie wie. Ale Robert Kiyosaki właśnie postawił kolejne 100 tysięcy dolarów na to, że tak. I jak zawsze — zrobił to nie dlatego, że jest pewny, ale dlatego, że wierzy, iż niezależne myślenie to największy luksus, na jaki można sobie pozwolić.

