Peter Schiff ogłasza alarm. Winklevoss odpowiada: „To ostatnia szansa na tani Bitcoin!”
Zdaje się, że Peter Schiff przygotowywał się na ten moment od miesięcy. Bitcoin zanurkował w okolice 92–93 tysięcy dolarów, a arcykrytyk kryptowalut natychmiast wyciągnął swoje ulubione hasło o „końcu BTC”. Tym razem dodał nawet konkretną liczbę. Poziom 88 tysięcy ma być według niego granicą, po której „wszyscy dopiero zobaczycie”.
Schiff znowu straszy Bitcoinem. Winklevoss krzyczy: „To ostatnia okazja poniżej 90k!”
Nie pierwszy raz Schiff wchodzi w tryb proroka zagłady, ale tym razem zrobił to z wyjątkową satysfakcją. Z rozkoszą wytyka Bitcoinowi zjazd o 30 procent od szczytu i aż o 42 procent względem złota. Nietrudno wyczuć, że między wierszami mruga w stronę Michaela Saylora, jakby mówił: „a nie mówiłem?”.
Tylko czy ktoś na poważnie się tym przejmuje? Rynek wcale nie kupuje tej narracji. Bitcoinowcy weszli mu na X niczym żywa tarcza. Po raz kolejny przygotowują Schiffowi darmową wykładnię. Przypominają, że korekta nie zmazuje dekady wykresów, w których złoto zostało rozwałkowane jak naleśnik.
Adam Livingston wrzucił wykres CAGR i napisał wprost, że robienie „zwycięskiego kółeczka” po jednym dobrym roku złota wygląda zabawnie, biorąc pod uwagę, jak Bitcoin lał ten kruszec przez ostatnie dziesięć lat. Schiff uparcie powtarza swoje, ale rynkowe fakty robią swoje. BTC po prostu miał słabe kilka tygodni, ale czy to rzeczywiście aż tak dotkliwa katastrofa?
Winklevoss nie pęka: „Bitcoin tańszy nie będzie!”
Z drugiej strony barykady pojawił się ktoś, kto ton narracji podkręcił do maksimum. Cameron Winklevoss wyszedł na scenę i powiedział coś, co brzmiało jak fragment z motywacyjnego przemówienia dla hodlerów. „To ostatni raz, kiedy kupicie Bitcoina poniżej 90 tysięcy”.
Zero wątpliwości, zero półśrodków. Według niego rynek jest w końcówce dużej, zdrowej korekty. Mało tego. Wszystko, co dziś oglądamy, to klasyczne „wyrzucenie słabych rąk”, zanim zacznie się kolejny impuls. Napędzany ETF-ami i instytucjami, które do tej pory tylko czekały na wejście w takim momencie.
Po jednej stronie więc Schiff, który od ponad dekady ogłasza klęskę Bitcoina. Po drugiej Winklevoss, spokojny jak snajper, przekonany, że obecny lęk to moment, w którym rodzą się wielkie zyski. A w środku? Rynek, który jak zwykle robi swoje, handlując w rytmie nerwowych świec, ale bez żadnego spektakularnego załamania, na które Schiff liczy jak na gwiazdkę z nieba.

