Mt. Gox nagle przesuwa termin spłat. 'Dziesiątki tysięcy Bitcoinów’. To nowa data! Bitcoin zanurkuje?
Minęła już ponad dekada od upadku giełdy Mt. Gox, a historia jednej z największych katastrof w dziejach kryptowalut wciąż nie doczekała się finału. W poniedziałek powiernik sądowy poinformował o kolejnym przesunięciu terminu spłat dla wierzycieli – tym razem aż do 31 października 2026 roku. To już kolejna zwłoka w procesie, który wielu inwestorów uznało za symbol biurokratycznej udręki i japońskiego formalizmu w świecie, który miał być przecież „bezpośredni i zdecentralizowany”.
Tysiące wierzycieli wciąż czeka na swoje bitcoiny
Choć część poszkodowanych zdążyła już odzyskać środki, większość nadal pozostaje z niczym. Szacuje się, że dotychczas około 19,5 tysiąca wierzycieli otrzymało wypłaty – głównie ci, którzy terminowo złożyli wymagane dokumenty i przeszli żmudną weryfikację.
Reszta? Ugrzęzła w proceduralnych niuansach, niedopełnionych formalnościach i problemach technicznych. Powiernik, Nobuaki Kobayashi, tłumaczy, że decyzja o kolejnym przedłużeniu była konieczna, ponieważ „nie wszyscy wierzyciele zakończyli wymagane procedury”. Sąd w Tokio przychylił się do wniosku, dając mu dodatkowy rok, by zamknąć sprawę – przynajmniej w teorii.
Od giełdowego giganta do symbolu krypto-traumy
W szczycie swojej potęgi Mt. Gox odpowiadał za ponad 70% globalnego wolumenu handlu Bitcoinem. Giełda była wtedy sercem ekosystemu, miejscem, gdzie formowała się cena kryptowaluty, o której świat dopiero zaczynał słyszeć.
W lutym 2014 roku ten sen się skończył. Mt. Gox ogłosił utratę około 850 tysięcy Bitcoinów – wówczas wartych kilkaset milionów dolarów, dziś niemal niewyobrażalną sumę. Późniejsze śledztwa i prace techniczne pozwoliły odzyskać jedynie 200 tysięcy BTC, a reszta – 650 tysięcy BTC – przepadła bez śladu.
Dziś, po latach procesów, giełda (a właściwie jej syndyk) wciąż dysponuje ok. 34 690 BTC, czyli prawie 4 miliardami dolarów w przeliczeniu na obecne kursy. To o trzy czwarte mniej niż jeszcze w połowie 2024 roku, kiedy bilans Mt. Gox wynosił 142 tysiące Bitcoinów.
Rynek przestał się bać Mt. Goxa
Jeszcze kilka lat temu każda wzmianka o nadchodzących wypłatach z Mt. Gox wywoływała panikę na rynku. Inwestorzy drżeli na myśl o setkach tysięcy Bitcoinów, które mogły trafić na giełdy i wywołać lawinową wyprzedaż. Gdy w połowie 2024 roku pojawiły się pierwsze sygnały o rozpoczęciu zwrotów, kurs BTC runął w okolice 61 tysięcy dolarów, a fundusze ETF zaczęły notować odpływy kapitału.
Dziś – widać wyraźnie – rynek dorósł. Gdy w grudniu 2024 roku z portfela powiązanego z Mt. Gox przetransferowano 27 871 Bitcoinów wartych 2,8 miliarda dolarów, niemal nikt nie zareagował. Handel pozostał spokojny, a cena utrzymała się powyżej psychologicznej bariery 100 tysięcy USD.
To pokazuje, że płynność rynku kryptowalut jest dziś zupełnie inna niż dekadę temu. Jak zauważył Callan Sarre z Threshold Labs, „nawet jeśli część wierzycieli zdecyduje się sprzedać swoje Bitcoiny, rynek jest w stanie to wchłonąć – dawno przestał być płytkim akwarium, w którym każda większa fala powoduje tsunami”.
Koniec czy początek nowego rozdziału?
Sprawa Mt. Gox to coś więcej niż historia jednej giełdy – to przypowieść o dojrzewaniu całego sektora.
Gdy w 2021 roku tokijski sąd zatwierdził plan rehabilitacyjny, wielu widziało w tym znak, że wreszcie uda się zamknąć rozdział z przeszłości. Ale czas pokazał, że nawet w cyfrowym świecie prawo działa w swoim rytmie – powolnym, przewidywalnym i nieubłaganym.
Niektórzy mówią, że Mt. Gox to już relikt minionej ery, inni że to nadal bomba z opóźnionym zapłonem.
Być może rację mają ci pierwsi. Bitcoin nie jest już zabawką dla garstki geeków, lecz globalnym aktywem z miliardową płynnością i instytucjonalnym zapleczem. Jeśli więc dawni użytkownicy Mt. Gox faktycznie odzyskają swoje środki w 2026 roku, świat prawdopodobnie tego nie zauważy… Jedynym wyjątkiem mogłaby być głęboka bessa i spadek płynności.

