Mike Novogratz: 'Szczyt firm holdingowych Bitcoina za nami’. Circle powtarza scenariusz Coinbase z 2021 roku?
Jeszcze kilka miesięcy temu tempo, w jakim kolejne firmy związane z kryptowalutami wchodziły na giełdę, przypominało najdziksze czasy hossy technologicznej sprzed dwóch dekad. Po spektakularnym debiucie Circle, którego akcje wzrosły o 397% od momentu IPO na nowojorskiej giełdzie, rynek napawa się euforią w oczekiwaniu na kolejne premiery. Przypomina to nieco scenariusz debiutu Coinase w 2021 roku.
Na starcie czekały między innymi Figure, Bullish, Gemini oraz BitGo. Co prawda każda z nieco innym modelem, ale wspólnym mianownikiem. Pragnieniem skorzystania z entuzjazmu inwestorów w erze cyfrowych aktywów. Czy ilość firm, które zawodowo zajmują się inwestowaniem w kryptowaluty, osiągnęła już swoje maksimum? Tak twierdzi legenda branży, Mike Novogratz. Co zauważył i przed czym ostrzega?
Novogratz nie gryzie się w język
A jednak, mimo że kryptowaluty wciąż cieszą się przychylnością administracji w Białym Domu i panuje relatywna jasność regulacyjna, na rynek zaczęły sączyć się sygnały ostrzegawcze. Galaxy Digital, czyli jeden z głównych graczy instytucjonalnych na rynku aktywów cyfrowych zaliczył 7% spadek wartości akcji, mimo że właśnie ogłosił 30,7 miliona dolarów zysku netto za drugi kwartał.
To wynik wyraźnie lepszy niż przed rokiem, kiedy firma raportowała stratę sięgającą 177 milionów dolarów. A jednak zawiedzione oczekiwania analityków i niższa niż spodziewana aktywność na rynku spot przygasiły nastroje. W tym właśnie kontekście padają słowa Michaela Novogratza, CEO Galaxy Digital.
Novogratz nie bez powodu jest uważany za jednego z bardziej wpływowych komentatorów w świecie crypto. „Przeszliśmy już przez szczyt emisji firm typu treasury crypto”, stwierdził ku zaskoczeniu słuchaczy i bez zbędnych ogródek podczas konferencji z inwestorami. To sygnał, że rynek, który do tej pory rósł na oczekiwaniach, może teraz przejść do etapu selekcji.
Kto zostanie, kto odejdzie
Model „crypto treasury company” nie jest nowy, ale dopiero ostatnie miesiące przyniosły mu prawdziwy rozkwit. To firmy, które niekoniecznie mają produkt, niekoniecznie prowadzą działalność operacyjną… Ich celem jest inwestowanie za środki zebrane od inwestorów i długoterminowe przechowywanie ich w kryptowalutach, jak Bitcoin i Ethereum. Liczą, że w długim terminie rosnące ceny aktywów, które przechowują zwiększą ich wartość księgową. A co za tym idzie też cenę akcji… Bez konieczności prowadzenia standardowego biznesu.
Pierwszym, który pchnął tę ideę na salony, był Michael Saylor z MicroStrateg. To on zbudował na Bitcoinie niemal cały model finansowy spółki. Inni szybko podążyli jego śladem, próbując nie tylko kopiować strategię, ale także ją modyfikować. Do portfeli takich firm zaczęły trafiać Ether, Solana, Avalanche i inne tokeny spoza czołówki kapitalizacji rynkowej.
Dziś Galaxy współpracuje z ponad 20 firmami tego typu, pomagając im zarządzać cyfrowymi aktywami i pobierając za to opłaty… Generując, jak to ujął Novogratz, „przychód powtarzalny, który będzie trwał i trwał”. Firma przyciągnęła dzięki tym relacjom około 2 miliardów dolarów aktywów na swoją platformę.
Ale nawet on, mimo optymizmu w kontekście długoterminowego trendu, nie kryje: nowi gracze mogą mieć „problemy z dostępem do tlenu”, czyli mówiąc wprost. Z przyciągnięciem kapitału i uwagi rynku. Nie chodzi już o to, kto ma najwięcej coinów w bilansie. Teraz pytanie brzmi: kto potrafi na tym zbudować rzeczywistą wartość?
Kruchość nastrojów i Circle jako barometr rynku
W tej chwili wszystkie oczy zwrócone są na Circle. Firma, której głównym produktem jest stablecoin USDC, czyli aktywo, które dla wielu inwestorów stanowi pomost między starym światem finansów a nowym porządkiem opartym na blockchainie. Ale właśnie przez bycie tzw. crypto pure play i brak innych fundamentów biznesowych, to Circle jest doskonałym wskaźnikiem, w którą stronę wieje wiatr na rynku.
Nie brakuje głosów, które ostrzegają, że firma może być przewartościowana. Jak zauważył Matthew Kennedy z Renaissance Capital: „Circle zarabia głównie na tym, że siedzi na wielkiej kupie gotówki”. I jeśli to ma być jej jedyna przewaga konkurencyjna, wycena może nie przetrwać pierwszego poważniejszego zawirowania.
Dopóki działa efekt skali i niedoboru (czytaj: niewiele firm oferuje podobną ekspozycję na crypto), cena akcji będzie rosła. Ale wystarczy jedna rysa, by cały sektor poczuł skutki, a konkurencja na wzrostowym rynku nigdy nie śpi.
Tokenizacja aktywów
Tokenizacja – czyli przenoszenie konwencjonalnych aktywów, jak akcje czy obligacje, na blockchain – to marzenie wielu wizjonerów rynku. Ale jak zauważa Novogratz, to bardziej idea niż rzeczywistość. „Jeśli tokenizujesz akcje Apple, to gdzie istnieje płynność tych tokenów? Odpowiedzi na to pytanie wciąż brak.”
SEC właśnie uruchomiła inicjatywę o nazwie „Project Crypto”, której celem jest wytyczenie ścieżki dla takiej transformacji. Projekt nadzoruje Paul Atkins, a jego efekty mogą mieć fundamentalne znaczenie dla przyszłości rynku kapitałowego w USA. To może być największy eksperyment regulacyjny dekady.
Ale póki co, to tylko kierunek. Ani infrastruktura, ani rynki wtórne nie są jeszcze gotowe na masową adopcję tokenizowanych aktywów. A bez realnego zastosowania, nawet najlepsza technologia pozostaje teorią.
Jak mówi Renaissance Capital, „bańkę poznamy po tym, że każda fuzja przez SPAC zaczyna się od wystrzału kursu”. Jeśli to weźmiemy za wyznacznik, jeszcze tam nie jesteśmy. Ale jesteśmy też bardzo blisko momentu, w którym rynek przestaje wyceniać konkretne modele biznesowe, a zaczyna grać czystym sentymentem. Akcje Cirlce kosztowały blisko 250 USD w trzecim ygodniu czerwca. Dziś kosztują około 150 USD (wciąż dużo powyżej debiutu), a rynek powoli urealnia wycenę.

