Legendarne wieloryby z ery Satoshiego wybudziły się po 14 latach! Mają astronomiczne ilości BTC
Wczorajszy dzień był świadkiem legendarnego zjawiska na łańcuchu Bitcoina: dokładnie o godz. 20:39 czasu polskiego monitor Whale Alert zasygnalizował ruch z adresu uśpionego przez ponad czternaście lat. W portfelu leżało 10 000 BTC – dziś równowartość ok. 1,08 miliardów dolarów amerykańskich, choć w momencie ostatniej aktywności – wiosną 2011 r. – monety te kosztowały zaledwie 34 tys. USD.
Kilka minut później uruchomił się kolejny, niemal bliźniaczy adres, a potem… domino. Według danych Crypto Briefing do północy przebudziło się sześć analogicznych portfeli; łącznie przemieszczono 60 000 BTC (czyli ok. 6,5 mld USD). Co ciekawsze, analitycy Timechain Index twierdzą, że właściciel wciąż kontroluje co najmniej dwa kolejne „sarkofagi” po 10 000 BTC każdy.
Epoka cyfrowego kamienia łupanego
Wszystkie wyżej wspomniane portfele otrzymały swoje fundusze między marcem a kwietniem 2011 r., w czasach gdy Bitcoina kopano na domowych GPU, a pojedynczy blok nagradzał aż 50 BTC. Algorytm podpisywania transakcji i struktura wejść sugerują, że mamy do czynienia z tym samym górnikiem lub niewielką grupą pionierów. Jeśli tak, to obserwujemy właśnie największe jednorazowe „wybudzenie” od słynnego ruchu „adresów z ery Satoshiego” w 2020 r.
Łańcuch bloków pokazuje, że monety nie trafiły na żadne znane adresy giełdowe. Zostały rozbite na partię mniejszych pakietów i przerzucone do świeżo założonych, wielokrotnie zagnieżdżonych portfeli typu SegWit. Taki manewr rynek odczytuje najczęściej jako próbę aktualizacji systemu bezpieczeństwa – np. wymianę starych kluczy na multisig lub przygotowanie planu spadkowego – a nie preludium do natychmiastowej sprzedaży.

Czy grozi nam zrzut?
Pierwsze sekundy po sygnale Whale Alertu przyniosły kilkusetdolarowe tąpnięcie, lecz wykres szybko się wyprostował. Piątkowy poranek na CoinDesk pokazywał BTC w okolicach 108 200 USD, czyli zaledwie 0,6 proc. niżej niż dobę wcześniej. Wolumeny skoczyły – do 12 mld USD w 24 h – lecz nie przełożyło się to na lawinę zleceń sprzedaży. Krótkoterminowi traderzy najwyraźniej uznali, że stary kapitał wraca raczej „na przegląd”, a nie na giełdowy parking.
Obawy są zrozumiałe: 80 000 BTC (tyle mogłoby docelowo trafić w ruch według danych AInvest) to równowartość całego tygodniowego wydobycia z ostatniego halvingu. Jednak historia pokazuje, że dino-whale’y rzadko korzystają z publicznych orderbooków. Jeżeli w ogóle decydują się zbyć część zapasów, robią to kanałami OTC, rozkładając podaż na tygodnie, a nawet miesiące. Dlatego większość analityków spodziewa się raczej krótkotrwałego wzrostu zmienności niż krachu w stylu „Mt. Gox 2.0”.
Ile Bitcoinów naprawdę „śpi”?
Firma 99Bitcoins wyliczyła, że w samym pierwszym kwartale 2025 r. przeniesiono ponad 62 800 BTC, które przedtem nie ruszały się od minimum siedmiu lat. To ponad dwa razy więcej niż w analogicznym okresie 2024 r. Trend ten podkreśla skądinąd paradoks rynku: z blisko 20 mln wydobytych monet realnie płynnych jest prawdopodobnie mniej niż połowa, reszta tkwi w zapomnianych kluczach lub świadomie zamrożonych „skarbcach” wczesnych górników.
Historia lipcowego przebudzenia przypomina, że w świecie Bitcoina czas płynie inaczej. Portfel, który w 2011 r. mieścił równowartość 100 tys. złotych, dziś trzyma majątek większy od rocznego budżetu niejednego miasta. Na razie niewiele wskazuje, by te środki miały zalać rynek, ale sam fakt ich ruchu odświeża fundamentalne pytanie: jak wycenić aktywo, którego realna podaż jest znacznie mniejsza niż liczba wybitych monet?

