Legenda analizy technicznej studzi euforię. „Bitcoin wygląda byczo, ale to może być pułapka”
Bitcoin odbił i w środę sięgnął niemal 94 tys. dolarów. W sieci pojawiły się komentarze, że na wykresie tworzy się podwójne dno. Formacja, którą wielu traderów traktuje jak jeden z najbardziej czytelnych sygnałów odwrócenia trendu. W tym wszystkim jest jednak ktoś, kto nie dał się ponieść emocjom. John Bollinger, twórca słynnych „wstęg Bollingera”, stwierdził, że choć układ faktycznie wygląda jak byczy, to jest zbyt ryzykowny, by brać go na ślepo.
„W” jak wzrost? Nie tym razem
W teorii scenariusz wygląda pięknie: Bitcoin robi nowy dołek, odbija, wraca jeszcze raz w okolice poprzedniego minimum, a potem wybija z impetem. To klasyczna formacja typu „podwójne dno”, od lat opisywana jako sygnał, że sprzedający tracą przewagę.
Problem polega na tym — jak zauważa Bollinger — że sam zarys litery W nie wystarczy. Jeśli przebicie środka formacji daje niewielki potencjał zysku względem ryzyka ponownego zanurkowania, układ przestaje być atrakcyjny. „Stosunek ryzyka do profitu nie wygląda dobrze” — sugeruje analityk.
W skrócie: można zarobić mało, a stracić znacznie więcej. W ostatnich dniach Bitcoin wystrzelił między innymi dzięki rewolucyjnemu zwrotowi Vanguard, który po latach kręcenia nosem na krypto dodał ETF-y na Bitcoina i XRP do swojej platformy. Branża odebrała to jako sygnał, że narracja pod tytułem „instytucje wchodzą” wciąż żyje.
Jednak nie wszyscy kupują ten optymizm. Peter Brandt — inna legendarna postać na rynku — stwierdził niedawno, że BTC nadal tkwi w pełnoprawnym rynku niedźwiedzia. Ostatnie odbicie w jego opinii może okazać się zwykłym „dead cat bounce”. Czyli odbiciem technicznym bez większej przyszłości i długoterminowej wartości.
Bollinger nie jest prorokiem, ale… bywał trafny
W kwietniu jego sygnał faktycznie zadziałał: klasyczny „Bollinger Band bottom” zapowiedział potężny rajd z poziomów poniżej 74 tys. dolarów. Z kolei w październiku przewidywał możliwe formacje podwójnego dna na Ethereum i Solanie. Tym razem, dla odmiany, rynek kompletnie zignorował jego intuicję, sprowadzając oba aktywa znacznie niżej.
To pokazuje jedno: nawet najlepsze narzędzia analizy technicznej mogą zawodzić, a rynek krypto żyje w swoim własnym, kapryśnym rytmie. Bitcoin wciąż nie przebił kluczowego „szczytu środkowego”, który potwierdzałby tę formację. Dopóki to się nie stanie, każdy ruch w górę może być tylko częścią większej korekty. Dla jednych to powód do ostrożności. Dla innych dowód, że największy rajd dopiero się ładuje.

