Kryzys polityczny karmi Bitcoina? Fala zakupów funduszy ETF: 'Jeśli to się stanie, cena BTC się załamie’. O co chodzi?
Na rynkach finansowych znów czuć zapach ryzyka, ale tym razem nie w klasycznym sensie „risk-on”. Bitcoin, często niedoceniany jako barometr globalnej niepewności, znów gra pierwsze skrzypce. W piątek jego kurs przebił poziom 123 tys. dolarów. To najwyżej od sierpnia. Popyt napędzany jest częściowo przez polityczny kryzys w Waszyngtonie, które ciąży dolarowi i rentownościom obligacji… Oraz regularną hossę na rynkach akcji.
Tym razem impuls nie pochodzi z halvingu ani z kryptowalutowych memów. Źródło ruchu jest dużo bardziej makroekonomiczne: amerykańskie zamknięcie rządu. Paradoksalnie, im bardziej sparaliżowany wydaje się rząd USA, tym chętniej inwestorzy kierują wzrok ku aktywom negatywnie skorelowanych ze słabnącym dolarem… Których nie da się „wyłączyć dekretami”.
Problem jest jeden. Korelacja BTC z Wall Street wzrosła. Jeśli akcje spadną z rekordowych poziomów, spodziewajmy się spadków. Przed nami sezon publikacji wyników setek największych, amerykańskich spółek, a wiele danych makro sugeruje, że lato było trudne dla konsumentów. Doskonale pokazuje to ten wykres.
Powrót narracji o cyfrowym złocie
Rynek ochrzcił ten nowy napływ kapitału mianem debasement trade — gry pod dalsze osłabienie dolara i dewaluację długu. Złoto w ostatnich tygodniach biło kolejne rekordy, ale to Bitcoin zaczął nadrabiać zaległości. W ubiegłym tym tygodniu do funduszy ETF opartych na Bitcoinie napłynęło aż 1,5 miliarda dolarów netto.
Dla zwolenników idei „cyfrowego złota” to klasyczna reakcja – gdy instytucje państwowe grzęzną w sporach, a dolar traci impet, kapitał szuka schronienia w aktywach o ograniczonej podaży. Różnica polega na tym, że dziś Bitcoin nie jest już zabawką dla hobbystów z Twittera, tylko pełnoprawnym aktywem finansowym o kapitalizacji rynkowej rzędu 2,45 biliona dolarów.
“Uptober” znów działa?
Wielu weteranów rynku patrzy na kalendarz i uśmiecha się pod nosem. Październik w kryptowalutowym slangu to “Uptober” – miesiąc, w którym Bitcoin rośnie z niemal magiczną regularnością. W dziewięciu z ostatnich dziesięciu lat kończył go na plusie. Ten rok zdaje się podtrzymywać tradycję – ósmy dzień z rzędu na zielono i ponad 30% wzrostu od początku roku.
Część analityków, jak m.in. Geoff Kendrick z Standard Chartered cytowany przez agencję Bloomberga, uważa, że tym razem impuls może być silniejszy niż w poprzednich cyklach. „Podczas ostatniego zamknięcia rządu w USA tj. w 2018 roku Bitcoin był jeszcze młody, oderwany od tradycyjnych rynków. Ale teraz reaguje jak poważne aktywo” – zauważył.
Korporacje znów akumulują
Nie bez znaczenia jest też nowa fala instytucjonalnych zakupów. Trend, który rozpoczął się jeszcze za sprawą Michaela Saylora i jego Strategy Inc., dziś powiela już kilkanaście publicznych spółek. Trzymanie Bitcoina w bilansie staje się nie tyle, co realnym zabezpieczeniem przed inflacją i rozpasaniem fiskalnym.
Po wyborach i zmianach w Waszyngtonie prezydent Trump zapowiedział „przyjazne regulacje dla cyfrowych aktywów”, co w praktyce uspokoiło rynek i otworzyło drzwi dla kolejnych ETF-ów. W efekcie powstało coś w rodzaju sprzężenia zwrotnego: rosnące ceny → napływy do funduszy → większy popyt → wyższe ceny.
Rynkowa sprężyna się napina
Na poziomie mikrostruktury handlu również widać interesujące zjawisko. Jak zauważa David Lawant z FalconX, książki zleceń od miesięcy wykazywały przewagę ofert sprzedaży bez istotnego załamania kursu. To klasyczny układ „napiętej sprężyny” – gdy podaż nad głową się przerzedza, wybicia bywają gwałtowne i kaskadowe.
I rzeczywiście – mniejsze kryptowaluty ruszyły w ślad za Bitcoinem. Trudno nie zauważyć, że Bitcoin coraz częściej wchodzi na orbitę zachowań klasycznych aktywów makro. Gdy rentowności amerykańskich obligacji spadają, a złoto notuje siódmy tydzień wzrostów z rzędu, Bitcoin rośnie obok nich – jakby był już nie tyle spekulacyjnym aktywem, co częścią „bezpiecznego koszyka”.
To zresztą wpisuje się w szerszy trend: stopniowej „instytucjonalizacji” kryptowalut. ETF-y, korporacyjne bilanse, polityczny kontekst – wszystko to tworzy scenerię, w której Bitcoin zaczyna wyglądać mniej jak anarchistyczna rewolucja, a bardziej jak kolejny filar globalnych przepływów kapitału.
Czy to nowy szczyt?
Na moment pisania tych słów Bitcoin balansuje wokół 123 tysięcy dolarów, ledwie 1% poniżej historycznego maksimum z sierpnia (124 514 USD). Rynek czuje, że coś się dzieje – że sprężyna znów się napina. Niektórzy mówią o początkach nowego supercyklu, inni o klasycznym rajdzie ulgi napędzanym strachem przed dewaluacją dolara.
Jedno jest pewne: “Uptober” znów żyje, a tym razem na scenie nie ma już drobnych graczy. To rynkowy spektakl z udziałem funduszy ETF, wielkich korporacji i polityków, którzy … Czy tego chcą, czy nie – stali się częścią kryptowalutowej historii.

