Kolejni Polacy padają ofiarą tego krypto oszustwa! Jak uchronić siebie i bliskich?
Na skrzynkę pocztową naszej Redakcji systematycznie spływają prośby i pytania od osób, które dopiero zaczęły swoją przygodę ze światem kryptowalut. Niestety jedna z nich powtarza się zbyt często- to wołanie o pomoc ludzi, którzy jeszcze nie zdają sobie sprawy, że padły ofiarą oszustwa. Jak uchronić przed nim siebie i bliskich?
Kryptowaluty to nie bułka z masłem
Pisaliśmy już wielokrotnie na łamach naszego portalu o tym, jak szeroki wachlarz strategii mają w swoim arsenale oszuści czyhający na nasze kryptowaluty. To szwajcarski scyzoryk, w którym każde z ostrzy dostosowane jest pod daną ofiarę- nawet bardzo skomplikowane metody mające na celu wyciągnięcie kapitału od największych wyjadaczy rynku.
Niestety zdecydowana większość poszkodowanych to nadal osoby niedoświadczone- te, które dopiero rozpoczęły swoją przygodę z blockchainem i nierozumieją jeszcze w pełni skomplikowanych mechanizmów sterujących sektorem, takich jak DeFi, DEX-y, CEX-y, gaz, czy klucze prywatne i publiczne. W wyniku powyższego są szczególnie narażone na atak ze strony najbardziej perfidnych hien- tych, które polują na najsłabsze ofiary.
Poniżej omówimy jeden z takich przypadków.
Przelej pieniądze, żeby odebrać pieniądze
Motywacją do napisania tego artykułu było kilka maili, które otrzymaliśmy na adres Redakcji na przestrzeni tygodni. Wszystkie z nich miały jeden wspólny mianownik- nadawcą była ewidentnie osoba, która słabo orientuje się w niuansach blockchainu, prawdopodobnie do zainwestowania w kryptowaluty skłoniła ją obca osoba (lub „doradca”), i postanowiły założyć (lub założono za nią) konto na fikcyjnej giełdzie aktywów cyfrowych.
Metoda działania oszustów różni się, ale w swojej esencji przebiega bardzo podobnie- jedni przestępcy skłaniają ofiarę do przelania środków na podstawioną platformę, inni twierdzą, że ta „ma do odebrania jakieś środki”. Niżej podpisany redaktor osobiście otrzymywał telefony z informacjami, że „czekają na mnie moje niewykorzystane kryptowaluty”, zapewne licząc, że w natłoku kont i danych, jakimi obraca przeciętny entuzjasta technologii blockchain, ofiara potraktuje tą wiadomość przynajmniej pół-serio.
Kolejnym krokiem przestępców jest poinformowanie adresata, że ten nie może swoich funduszy wypłacić, dopóki nie przeleje na adres platformy określonej ilości środków pieniężnych, które mają na celu odmrożenie i przetransferowanie funduszy. Tłumaczą ofierze, że blockchain działa właśnie w ten sposób- aby przelać fundusze konieczne jest pokrycie pewnej opłaty transakcyjnej- tzw. „opłaty za gaz”.
Mądry Polak po szkodzie
Problem naturalnie w tym, że 1) giełda, na której rzekomo leżą środki finansowe nie istnieje w rejestrach wiodących platform kryptowalutowych, oraz 2) koszta, jakie podają oszuści nijak nie mają się do rzeczywistych opłat, jakie ponosi przeciętny użytkownik zdecentralizowanego portfela krypto, nie wspominając już o typowych opłatach na giełdzie (te są zwykle jeszcze niższe).
Przykładowo, najdroższe opłaty na blockchainie posiada aktualnie sieć Ethereum (kryptowaluty w standardzie ERC-20), na której koszta wynoszą w momencie powstawania tego artykułu około 2 dolary (USD). Nawet w momencie ogromnego obciążenia sieci koszta te nie powinny przekroczyć kilkunastu-kilkudziesięciu dolarów za transakcję. Opłaty za przelew na sieci Tron wynoszą 1 dolar, a w ekosystemie Solana są wręcz pomijalnie małe.

Tymczasem oszuści, w celu „odblokowania” nieistniejących środków, życzą sobie setki, a potem tysiące dolarów, zawsze podając, że pojawiły się „dodatkowe problemy” i że „trzeba dopłacić”. Jeżeli posłuchamy ich porad, stracimy pieniądze bezpowrotnie, a i tak żadnych „kryptowalut” nie „odzyskamy”.
Bądźcie czujni i poinformujcie o tym bliskich.