
Ile miałbyś teraz gdybyś zainwestował 1000 USD w Ethereum dokładnie 5 lat temu?
W czerwcową niedzielę 2020 r., gdy na rynkach wciąż unosił się pył po pandemicznym krachu, natywna kryptowaluta sieci Ethereum (ETH) kosztowała zaledwie 225 dolarów za sztukę. Mówiąc inaczej, za równowartość 1 000 dolarów można było wówczas kupić ok. 4,44 ETH. Dziś, przy kursie oscylującym wokół 2 428 USD za monetę, identyczny pakiet jest już warty blisko 10 800 USD – niemal dziesięciokrotnie więcej niż początkowa kwota. Czy najbliższe lata zapewnią hodlerom eterów podobne stopy zwrotu, czy raczej trzeba nastawić się do wycen bardziej konserwatywnie?
Ethereum bardzo się zmieniło przez ostatnie 5 lat
Pandemiczne lato 2020 r. było momentem narodzin wielkiego „hype’u” na tematykę zdecentralizowanych finansów (DeFi). Setki eksperymentalnych protokołów pożyczkowych i giełdowych zaczęły rozliczać transakcje w sieci Ethereum, gwałtownie podnosząc zapotrzebowanie na jej natywny token – ETH. W ciągu kolejnych dwunastu miesięcy cena wzrosła wielokrotnie, a wiosną 2021 r. rynek wpadł dodatkowo w fazę euforii NFT. Na szczycie poprzedniego cyklu w listopadzie 2021 r. za jeden token Ethereum płacono aż ok. 4500 dolarów za sztukę – dwudziestokrotnie więcej w pocovidowym dołku.

Mimo późniejszego niedomagania w związku z ogólnorynkową bessą technologicznie punktem zwrotnym dla platformy był tzw. „Merge” – przejście 15 września 2022 r. z energochłonnego procesu walidacji Proof-of-Work na Proof-of-Stake. „And we finalized! Happy merge all. This is a big moment for the Ethereum ecosystem” – napisał na X twórca projektu Vitalik Buterin tuż po udanej aktualizacji. Według danych badaczy z Rutgers University obniżyło to zużycie energii sieci o ponad 99,9 % i otworzyło drzwi inwestorom instytucjonalnym, dla których ślad węglowy był dotąd barierą nie do przeskoczenia.
Nadzieja umiera ostatnia
Jak Ethereum radzi sobie obecnie? Cóż, ten rok przypomina raczej sinusoidę. Kurs ETH rozpoczął styczeń wystrzałem do 3 667 USD (6 I 2025) – napędzanym spekulacją wokół spotowych funduszy giełdowych (ETF-ów) – tylko po to, by trzy miesiące później osunąć się aż do minimów na poziomie 1 524 USD (10 IV 2025), najniżej od dwóch lat. Na nastroje złożyły się:
- jastrzębie komunikaty Fedu, które chwilowo osuszyły płynność dolara,
- niepewność wokół amerykańskiej regulacji stakingu, łagodniejąca dopiero po wycofaniu kilku głośnych pozwów SEC.
- migracja kapitału do „bezpiecznego” bitcoina tuż po jego rekordzie z marca.
Mimo to w połowie czerwca Ethereum odbiło do 2 800 USD, korzystając z napływu środków do sieci warstw drugich (tzw. L2) po taniejących dzięki aktualizacji Dencun opłatach transakcyjnych. Dziś rynek balansuje w strefie „Greed” (65/100) w indeksie strachu i chciwości, co sygnalizuje umiarkowany apetyt na ryzyko.
Uporządkować rynek
Dodatkowo w Europie wielkimi krokami zbliża się pełne wdrożenie rozporządzenia MiCA. Zgodnie z art. 143 (3) dostawcy usług krypto działający przed 30 grudnia 2024 r. mogą funkcjonować „po staremu” tylko do 1 lipca 2026 r. To data, którą branża już teraz traktuje jak „deadline” na uporządkowanie licencji i procedur zgodnych z unijnym wzorcem. Równolegle w Stanach Zjednoczonych nowa administracja SEC, zapowiadając ramy prawne szyte wyłącznie dla tokenów, wycisza konflikt z największymi giełdami. Dla Ethereum – dominującego zaplecza DeFi – jasne i globalne reguły gry mogą oznaczać napływ kolejnego strumienia kapitału.
Dokąd zmierzamy?
Analitycy są podzieleni. Algorytmiczny model Changelly widzi miejsce na jedynie kosmetyczny wzrost do 2 498 USD w najbliższych tygodniach, wskazując na „wąski kanał akumulacji”. Bardziej śmiałą narrację prezentuje raport CoinDCX, według którego ether pod koniec 2026 r. może oscylować między 4 200 a 5 000 USD, jeśli utrzyma deflacyjną emisję i zdobędzie większy udział w rynku warstw drugich.
Przed inwestorami wciąż piętrzą się ryzyka: od globalnego cyklu stóp procentowych po konkurencję coraz tańszych i szybszych łańcuchów. Historia ostatnich lat dowodzi jednak, że Ethereum potrafiło przetrwać technologiczne rewolucje, wojny regulacyjne i medialne burze, nagradzając cierpliwych wzrostem, który – przynajmniej jak dotąd – bije na głowę indeksy giełdowe czy złoto w ostatnich latach.