Hongkong do Coinbase’a: przenieście się do nas!
W ofercie, którą trudno uznać za coś innego niż słabo skrywany prztyczek pod adresem amerykańskiego rządu, członek Rady Legislacyjnej Hongkongu zaprosił Coinbase’a, aby ta przerejestrowała się na wyspę. Tłem sugerowanej przeprowadzki ma być oczywiście inkwizytorski zapał SEC-u, zdecydowanego wytępić wszelką kryptowalutową herezję, która odwraca umysły maluczkich od wiary w wartość dolara.
Johnny Ng, członek hongkońskiego quasi-parlamentu, wystosował giełdzie ofertę na Twitterze, obiecując, że sam pomoże w ogarnięciu formalności:
Rzecznik giełdy, w tonie uprzejmego nieprzywiązywania się do wyboru żadnej z opcji, podziękował za ofertę i zapewnił o woli współpracy z, jak to określił, „high-bar regulators” (w wolnym tłumaczeniu oznaczałoby to „wysokojakościowych regulatorów” – czyżby delikatna sugestia, że SEC takowym nie jest…?) w USA i poza nimi – nie deklarując skorzystania z oferty, zarazem też nie odrzucając jej.
Gość w nasze progi
Propozycja hongkońskiego radnego może brzmieć o tyle zabawnie, że jeszcze do niedawna w dawnej brytyjskiej kolonii obrót krypto był, zgodnie ze wzorcem narzuconym przez komunistyczny rząd Chin, zakazany. Dopiero od 1. czerwca tego roku Hongkong umożliwia zarejestrowanie się giełdom krypto-aktywów, zaś warunki nieco odbiegają od ideałów wolności gospodarczej – również, jak można się domyślać, nie bez inspiracji z Komitetu Centralnego w Pekinie, który faktycznie kontroluje miejscowy, niegdyś autonomiczny rząd.
ChRL zaś, pomimo okresowych powiewów wolności rynkowej, nadal jest zasadniczo państwem totalitarno-autorytarnym. Jest jednak także najznaczniejszym obecnie adwersarzem USA, rywalizując z Ameryką zarówno na polu gospodarczym, jak i politycznym. Można sobie zatem wyobrazić, jak ogromnym sukcesem, zwłaszcza propagandowym, byłoby dla Pekinu, gdyby amerykańska firma opuściła jurysdykcję Waszyngtonu i przeszła – pośrednio, ale jednak – pod jej własną.
Zobacz też: Chiny przepraszają się z bitcoinem? Balonów próbnych przybywa
To oczywiście nie znaczy, że władze Hongkongu (ani tym bardziej Chińska Partia Komunistyczna) planują w odniesieniu do kryptowalut prowadzić w jakikolwiek sposób bardziej wolnościową politykę niż rząd federalny w USA. Wprost przeciwnie, ich wola zachowania swego monetarnego samowładztwa jako narzędzia władzy i kontroli jest co najmniej taka sama, jak w przypadku waszyngtońskiego establishmentu biurokratycznego, zaś dodatkowo mają one możliwości wymuszać owo samowładztwo w sposób znacznie bardziej despotyczny niż w USA.
Sięgaj, dokąd łapska SEC-u nie sięgają
Tym niemniej nie sposób wykluczyć, że z punktu widzenia Coinbase’a – biorąc pod uwagę potrzebę władz Hongkongu, aby ze względów gospodarczych i propagandowych utrzymywać wolnorynkową fasadę, oraz jawną wrogość ze strony SEC-u w USA (która to instytucja, złożona notabene z niewybieranych w żadnych wyborach urzędników, zdaje się uzurpować władzę do decydowania o całokształcie branży krypto, marginalizując przy tym kongres oraz władze poszczególnych stanów) –zarejestrowanie na wyspie choćby filii może mieć w przyszłości logiczny sens.
Coinbase próbuje przy tym różnych kierunków – firma informowała o staraniach o otwarcie swych oddziałów w Wielkiej Brytanii, Singapurze i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Wszystko to nie musi oznaczać woli faktycznej wyprowadzki z USA – tego giełda pragnęłaby najpewniej uniknąć – bardzo możliwe natomiast, że działania dywersyfikacyjne służą po prostu uodpornieniu się na wrogie posunięcia SEC-u.
Może Cię zainteresować: